Wakacyjne tematy

Iza Paszkowska , polonistka, matka 4 dzieci

|

GN 31/2009

publikacja 31.07.2009 07:17

Dobra rada * Msza na kolonii

Iza Paszkowska, polonistka, matka 4 dzieci Iza Paszkowska, polonistka, matka 4 dzieci

Dobra rada
Córka, licealistka, już przed wakacjami zaczęła przebąkiwać, że nie chce jechać z nami na urlop. Próby namawiania niewiele dały. Wtedy mąż zaproponował, by zaprosiła przyjaciółkę. Niech wezmą namiot, niech nawet dojadą pociągiem, niech się same żywią, spędzają dowolnie czas, ale niech obozują w pobliżu nas, byśmy mieli na nie oko, by było bezpiecznie. Wyjazd udał się wyśmienicie, więc polecamy tę formę odłączania nastolatków od rodziny na trudny wakacyjny czas. Syn też znalazł sobie towarzystwo rówieśników, a my mieliśmy spokojny urlop, bez obrażonych min i nieustannych kłótni rodzeństwa. Tylko w porach obiadowych młodzież i dzieci zawsze pojawiały się w pobliżu.
Zadowolona mama


Zapraszanie przyjaciół nastolatków to sprawdzony sposób. W prawidłowym rozwoju nastolatka musi nastąpić taki moment, gdy odsuwa się od rodziców. Nie należy tego procesu opóźniać ani też przyspieszać, tylko po prostu wspierać i zapewniać bezpieczeństwo. A pomysł, by nastolatki obozowały w pobliżu rodziny, jest świetny.

Msza na kolonii
Córka pracowała na kolonii jako wychowawczyni. Opowiadała, że sporo dzieci nie chciało iść w niedzielę do kościoła. Okazało się jednak, że organizatorzy zebrali od rodziców oświadczenia w sprawie spełniania praktyk religijnych. Dlatego znakomita większość kolonistów udała się mniej lub bardziej chętnie do kościoła. Znajoma nauczycielka opowiadała, że w czasie zielonej szkoły dzieci również próbowały się wymigać od pójścia na Mszę. Ale wychowawczyni zapytała krótko, kto był rok wcześniej w I Komunii. Potem oświadczyła, że tutaj ona zastępuje rodziców, a skoro posłali dziecko do Komunii, to pewnie pilnują też obowiązku uczestniczenia w niedzielnej Mszy. Nie wnikała w to, że wiele dzieci już w III klasie pozbawionych jest nie tylko przypilnowania, ale zdarza się też, że rodzice uniemożliwiają realizację III przykazania, zapisując swoje pociechy na niedzielne kursy żeglarskie, narciarskie itp. Trudno mieć pretensje do dzieci w tym wieku.
Stała Czytelniczka


Jak zawsze wszystko zależy od ludzi. Można zostawić wybór dzieciom, ale przecież w tym wieku dorośli są za nie odpowiedzialni. Dobrze, jeśli organizatorzy są przewidujący i realizują życzenia rodziców. W wielu miejscowościach letniskowych widać, jak całe grupy maszerują z wychowawcami na niedzielne Msze. Dla dzieci, które w domu mają dobry przykład, jest to sprawa oczywista i bezdyskusyjna. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że powoli jest ich coraz mniej. Na pytanie 8-latki, dlaczego tak mało koleżanek, kolegów i nauczycieli było w kościele w ostatnim dniu nauki, trudno odpowiedzieć, nie oskarżając dorosłych. Dla młodszych dzieci sprawy religijne są jasne, naturalne, oczywiste. Dzieci mają wyczucie Boga. Dopiero w miarę upływu lat zaczynają ze zdumieniem zauważać brak spójności między tym, co słyszą na religii, a tym, jak toczy się życie rodzinne. A pęknięta rysa będzie się raczej powiększać.

Jeśli chcesz zadać pytanie w sprawie problemów w rodzinie napisz do mnie ipaszkowska@malygosc.pl lub na adres redakcji skr. poczt. 659, 40-042 Katowice

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.