Bóg się rodzi w klasztorach

Franciszek Kucharczak

|

GN 51-52/2022

publikacja 22.12.2022 00:00

Tu ludzie wiedzą, na Kogo czekają. Tu nikt nie ma wątpliwości, czyje to urodziny.

Bóg się rodzi w klasztorach istockphoto

W morzu komercji, jaka zdominowała okres poprzedzający Boże Narodzenie i same święta, istnieją wyspy: klasztory. Tam na Jezusa czeka się z utęsknieniem i z radością Go przyjmuje jako najmilszego Gościa.

Dla ludzi z zewnątrz świat zakonny jest ziemią nieznaną. Nie wiemy na ogół, co dzieje się za klauzurą, czyli obszarem klasztornym niedostępnym dla postronnych. Kilka osób zakonnych opowiedziało nam, jak wyglądają u nich święta Narodzenia Pańskiego.

Dla Jezusa się nie oszczędza

Karmelitanki bose cały Adwent przeżywają z Dzieciątkiem. Takim maluteńkim, w koszyczku. Wierzch koszyczka jest okryty tiulem, co symbolizuje łono Matki Bożej.

– Dla nas to jest czas kiedy dołączamy do oczekiwania Maryi. Oczekiwanie na Jezusa nabrzmiewa i kulminuje w Boże Narodzenie – opowiada s. Elżbieta, karmelitanka z Bornego Sulinowa. Zastrzega, że poza tym w klasztorze nie ma żadnego akcentu świątecznego. Choinki stawia się dopiero w Wigilię albo najwcześniej dzień przed nią. Wtedy się je ubiera i potem dopiero rozświetla. – Dzięki temu nie ma przesytu świętami, jaki panuje na zewnątrz. A my jesteśmy stęsknione – zapewnia.

W klasztorze nie ma przedświątecznej gorączkowej bieganiny. – Staramy się przygotować wszystko, co tylko można, wcześniej. Dwa tygodnie przed świętami robimy rozpiskę, co kto przygotuje – uszka, pierogi ruskie, jakieś dania obiadowe, pierniki, serniki, inne pomysły. I każda się wpisuje.

Dzień wigilijny w Karmelu zaczyna się od uroczystego hymnu Martyrologium o Narodzeniu Pańskim. Siostry w białych płaszczach, ze świecami, słuchają wykonywanego przez jedną z nich śpiewu pradawnego „kalendarium”.

„Dnia ósmego przed kalendami styczniowymi; od stworzenia świata, kiedy na początku Bóg stworzył niebo i ziemię roku 5199; od potopu roku 2957; od narodzenia Abrahama roku 2015; od Mojżesza i od wyjścia Izraelitów z Egiptu roku 1509; od namaszczenia Dawida na króla roku 1302; tygodnia 65 według Danielowego proroctwa za 194 Olimpiady; od zbudowania miasta Rzymu roku 752…” – niesie się po kaplicy. Kiedy padają wreszcie słowa: „W Betlejem judzkim rodzi się z Maryi dziewicy, stając się człowiekiem”, siostry, leżąc krzyżem dłuższą chwilę, adorują tajemnicę wcielenia Jezusa Chrystusa.

Po południu są uroczyste nieszpory. Po nich gaśnie światło, a korytarze rozświetlają tylko małe lampiony. Zakonnice idą do refektarza. Tam przeorysza czyta fragment Ewangelii i składa życzenia, po czym siostry łamią się opłatkiem. – Choć jest nas kilkanaście, to te wzajemne życzenia trwają zwykle około godziny. Nie ograniczają się do „wszystkiego najlepszego”, są wyrażeniem pragnienia, które chyba w każdej z nas narosło w Adwencie, w uświadomieniu sobie, co to znaczy, że Jezus przychodzi, że raz jeszcze uobecnia swoje wcielenie. To wszystko odbywa się już przy delikatnych dźwiękach kolęd – relacjonuje karmelitanka.

Stoły ustawione inaczej niż zazwyczaj. Są złączone i przykryte białymi obrusami, zastawa jest bogatsza niż zwykle, a w centralnym punkcie znajduje się żłóbek. Jest jeszcze pusty, ale kieruje na siebie uwagę. – Po skończonych życzeniach zasiadamy do wieczerzy. Zaczynamy ją w ciszy. Milcząc, spożywamy pierwsze dania, a mniej więcej w połowie wieczerzy matka przeorysza daje znak i zaczynają się spokojne rozmowy. Dzieje się to ciągle w atmosferze oczekiwania, dlatego nie śpiewamy kolęd. Potem idziemy trochę odpocząć. Przed godziną 23 budzimy się i idziemy do chóru, gdzie odmawiamy uroczystą godzinę czytań. Dzieciątka jeszcze nie widać, a jeśli jest w żłóbku, to przykryte. Chodzi o to, żeby symbol był wyrazisty i wymowny – podkreśla siostra Elżbieta.

A potem rozpoczyna się Eucharystia – jak w całej Polsce: „Bóg się rodzi, moc truchleje”. Po pasterce nie ma milczenia. Siostry przychodzą do refektarza, jest poczęstunek, potem często idą znowu do chóru, żeby kolędować. Są więc kolędy, są rozmowy, są spacery po śniegu z latarenkami w ogrodzie.

Przez dwa dni świąt jest rozwiązane milczenie, można też jeść w ciągu dnia poza zwykłymi posiłkami. – O ile w ciągu roku nasz refektarz wygląda dość skromnie, o tyle w święta jest pysznie, przepysznie. Święta Teresa mówiła, że dla Jezusa nie ma co oszczędzać – uśmiecha się siostra Elżbieta. Dodaje, że w kolejne dni świąteczne, w Nowy Rok i Trzech Króli siostry mają wieczorem krótszą modlitwę i dodatkowo pół godziny śpiewania kolęd.

W Wigilię można mówić

Kameduli to zakon pustelniczy o jednej z najsurowszych reguł. Eremici żyją w osobnych domkach i spotykają się na liturgii; poza tym zachowują milczenie, w modlitwie, pracy fizycznej i pokucie. W eremie nie ma radia, telewizji, internetu.

– Zasadniczo przebywamy w celach i tam też każdy sam spożywa posiłki. Natomiast święta Bożego Narodzenia są takim wyjątkowym czasem, gdy wieczerzę wigilijną i obiad świąteczny spożywamy wspólnie. To jeden z pięciu takich obiadów w ciągu roku – tłumaczy o. Mateusz Kolbus, przeor eremu kamedułów na Bielanach w Krakowie. Wyjaśnia, że w dzień wigilijny nieszpory odmawia się o 16.30, czyli godzinę wcześniej niż zwykle. Zaraz potem bracia odmawiają kompletę (modlitwę brewiarzową kończącą dzień).

– Do wieczerzy zasiadamy więc około 18.00. Nie śpieszymy się. Dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia. Odzywamy się wtedy do siebie po raz pierwszy od 40 dni, bo Boże Narodzenie, zgodnie z tradycją monastyczną, poprzedza okres postu i ścisłego, nieprzerwanego milczenia. Świąteczną innowacją od pewnego czasu jest to, że podczas posiłku słuchamy kolęd. Normalnie nie ma u nas słuchania muzyki – to jest wyjątek – podkreśla przeor.

Menu wigilijne w eremie także jest bogatsze od zwykłego. Kameduli odżywiają się na co dzień bardzo skromnie. – Mięsa nie jemy nigdy. Ale na wigilii tradycyjne potrawy są: karp, makówki czy moczka – śląska potrawa, bo mamy też braci ze Śląska. Gotują sami bracia. Normalnie jest stały kucharz, ale gdy są święta, to oczywiście potrzeba więcej rąk do pracy, więc ma on jeszcze dwie lub trzy osoby do pomocy – wyjaśnia przełożony eremu.

O północy pustelnicy gromadzą się na wspólnej pasterce. – Nasza liturgia jest prosta, nie mamy nawet śpiewów. Jest tylko zaśpiew, tak zwany tonus rectus. Skupiamy się szczególnie na liturgii godzin i w święta nie odbiegamy od tej normy. Akcenty świąteczne to szopka bożonarodzeniowa i choinka w dolnej kaplicy. Miejsce to jest ogrzewane, dlatego zimą tam się modlimy. Ale oczywiście i święta przeżywamy zgodnie z naszym szczególnym rysem eremickim – w łączności z Panem i w przebywaniu z Nim sam na sam. Na tym też staramy się skupiać – zapewnia o. Mateusz Kolbus.

Niech tajemnica przemawia

Specyficzne rytuały świąteczne istnieją nie tylko we wspólnotach kontemplacyjnych. Każdy zakon i zgromadzenie ma w tym względzie swoje zwyczaje.

Dla Urszulanek Unii Rzymskiej czas wigilijny zaczyna się od odśpiewania hymnu Martyrologium o Narodzeniu Pańskim. Potem odmawiają nieszpory. – Po modlitwie idziemy do refektarza, gdzie spotykamy się na wzajemnych życzeniach. Tam jest czytana Ewangelia, a potem asystentka albo inna siostra życzy przełożonej, przełożona wspólnocie i tak nawzajem – opowiada siostra Gabriela, urszulanka z Tarnowa. Jak wyjaśnia, trwa to dość długo, bo sióstr jest tam 18, a każda podchodzi do każdej.

– Generalnie nasza obrzędowość wigilijna nie różni się bardzo od tej, jaka istnieje w domach rodzinnych, podobnie menu wigilijne. Dekoracje świąteczne są zapewne bardziej rozbudowane. Która siostra potrafi coś zrobić ręcznie, to robi. Budujemy szopki w kaplicach i w innych miejscach klasztoru, dodajemy świąteczny akcent we wszystkich miejscach, w których się spotykamy – i kaplicy, i refektarzu, i sali zgromadzenia. Dbamy, żeby były stroiki na stołach. Gdziekolwiek się obrócimy, chcemy, żeby tajemnica Narodzenia Pańskiego do nas przemawiała – zapewnia.

Zdarza się, że na wieczerzy wigilijnej u urszulanek zasiadają goście z zewnątrz, najczęściej ktoś samotny lub znajdujący się w potrzebie. Siostry troszczą się też o potrzeby duchowe współsióstr. – Pozostając w klimacie świątecznym, w niedzielę Świętej Rodziny losujemy kartki z imionami osób z naszej wspólnoty i potem przez cały rok modlimy się nawzajem za siebie, każda za tę siostrę, którą wylosowała.

Wspólną cechą różnych zwyczajów świątecznych panujących w klasztorach jest koncentracja na przychodzącym Panu Jezusie. Dlatego zawsze są to udane święta.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.