Funkcjonalny i wypłacalny proboszcz

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 10/2008

publikacja 11.03.2008 10:04

Wielu ludzi uważa duchownych hurtem za nieuczciwych zdzierców. Nie przeczę, są i tacy. Ale bez wątpienia większość inwestuje nie w siebie, a w parafię

Przez niedomknięte drzwi usłyszałem ostatnie zdanie rozmowy proboszcza: „Parafia nie jest wypłacalna, ale ja jestem wypłacalny. Niech się pan nie boi”. Poczekałem, aż ten ktoś wyjdzie, wszedłem. Proboszcz ucieszył się – jak zawsze. „Słyszałeś coś?”. Jeśli miałem nie słyszeć, już kasuję pamięć podręczną. Nie kazał kasować, katechetka przyniosła pachnącą kawę i kołocz z posypką (takie śląskie ciasto). Zaczęliśmy od wspomnień z minionego jeszcze wieku. Te są najbardziej pogodne. W końcu nie wytrzymałem. Twoja parafia jest niewypłacalna? – wyraziłem zdziwienie. Jakby nie było, trochę różnych wiosek widziałem. W tej to na pierwszy rzut oka mieszkańcy są wypłacalni, a skoro oni, to i parafia.

Kościół zadbany, pachnie świeżością. Nowa dzwonnica celuje w niebo. Dzwonów jest trzy. „Nie, źle nie jest. Tak mi się rzekło. Majster miał chyba jakieś wątpliwości”. To rozumiem, ale że ty jesteś bardziej wypłacalny niż parafia? „Proste. Mam emeryturę, ostatnio musiałem w szkole wziąć pół etatu. Katechetka też ma swoje pieniądze. Parafii nie obciążamy, a jak coś trzeba, to zawsze jest rezerwa”. I tę rezerwę na parafialne cele? Nie odpowiedział nic, tylko zagadkowo się uśmiechnął. Zawsze trudno odgadnąć, czy ten jego uśmiech jest na „tak” czy na „nie”.

Są diecezje, w których księża otrzymujący szkolną pensję są przez biskupa zobligowani do przekazywania jednej trzeciej do parafialnej kasy. Ale są też księża, którzy, jak ów mój przyjaciel, nie stawiają granicy na linii potrzeb parafialnych i własnych dochodów. Gdy to pomyślałem, zrobiło mi się nieco przykro – przecież tak wielu ludzi uważa duchownych hurtem za nieuczciwych zdzierców. Nie przeczę, są i tacy. Ale bez wątpienia większość inwestuje nie w siebie, a w parafię. Te myśli przerwał proboszcz. „Wiesz, plebanię zbudowali parafianie własnymi rękami. Ale nie było ani jednej kolekty na budowę. Zawsze jakoś starczyło bieżących pieniędzy”.

No cóż, o nadużyciach bywa głośno – najpierw w parafii, potem w okolicy, nieraz w całym kraju, gdy usłużne media roztrąbią sprawę. A o tych pracowitych, oszczędnych i ofiarnych księżach, gospodyniach, katechetkach jakoś cicho. Czasem nawet biskup o nich nie wie. A oni sami w powizytacyjnym protokole przeczytają, że szafa w zakrystii niefunkcjonalna. Dobrze, że załoga plebanii jest funkcjonalna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.