Pozdrowić proboszcza?

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 05/2008

publikacja 05.02.2008 12:11

Stare śląskie powiedzonko mówi, że „lepiej mieć kogoś za błazna niż za nic”, czyli lepiej kogoś wykpić, niż przejść koło niego obojętnie

Nie tylko na kolędzie proboszcz miewa okazję do spotkań z parafianami. Byłem więc z wizytą u młodej rodziny. Mieli gości z odległych stron. Było miło, wszyscy uśmiechnięci – i to nie tylko twarze, ale i serca były uśmiechnięte. Roczne maleństwo baraszkowało na wersalce. Tematy do rozmowy przeróżne. To o dziecku, to o emigracyjnej pracy, to o mieszkaniu. Tak się składało, że kiedyś bywałem w stronach, skąd przyjechali goście. Jeden temat więcej.

I tak się składa, że w mojej książce adresowej mam internetowy adres ich proboszcza. Zresztą – takich adresów mam bardzo wiele. Krajowych, zagranicznych i zakontynentalnych. Żegnając się, zagadnąłem: Pozdrowić e-mailem waszego proboszcza? „Nie!” – zawołali goście razem i zdecydowanie. Zaskoczyło mnie to. Dlaczego? – zapytałem. „Bo to nie jest dobry człowiek. To nie jest dobry ksiądz”. Jakoś tam skręciłem rozmowę, by nie prowokować do dalszych ocen i opinii. Nie znam ani tego księdza, ani parafii. Internetowy adres to za mało. A bywa różnie z opiniami o księżach. Bywają sprawiedliwe, bywają powierzchowne, bywają subiektywne, bywają tendencyjne, bywają nieprawdziwe, bywają oszczercze. Przez jednych ksiądz jest ubóstwiany, inni tego samego księdza odsądzają od czci i wiary. Są parafie, w których proboszczowie zmieniają się jak pasażerowie w autobusie, a żaden nie jest dobry. Są też parafie, w których po śmierci proboszcza wszyscy płaczą, jak po śmierci ojca i matki.

Dlaczego bywa tak różnie? Nawet wtedy, gdy chodzi o tego samego księdza w tej samej parafii? Pewnie dlatego, że osoba proboszcza, wikarego, katechety, kapelana nie jest obojętna. Każdy czegoś od niego oczekuje – serdeczności, pobożności, wrażliwości, obowiązkowości, radości, dobrego słowa, napomnienia, skarcenia, pociechy, dodania otuchy, zaufania... Wyliczanka niepełna i przypadkowa. Jeśli braknie którejś z oczekiwanych czy spodziewanych cech, łatwo o nieprzychylną opinię. Stare śląskie powiedzonko mówi, że „lepiej mieć kogoś za błazna niż za nic”, czyli lepiej kogoś wykpić, niż przejść koło niego obojętnie. Zmartwiła mnie opinia moich rozmówców o ich proboszczu. Ale – pomyślałem sobie – dobrze, że ich to tak mocno i zgodnie obeszło. Inna sprawa, na ile my, księża, potrafimy w te opinie o nas się wsłuchać i zadać sobie pytanie: A może naprawdę trzeba coś zmienić?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.