Wolność twórczo wykorzystana

ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego

|

GN 03/2008

publikacja 21.01.2008 14:40

Postrzeganie człowieka jako dzieło Boże każe odnosić się doń z respektem i szacunkiem

Przed dwoma tygodniami pisałem o aktywności i racjonalności jako cechach Europejczyków, przed tygodniem wskazałem w tym kontekście miasto mojej młodości. To przykład na pewno nie najmocniejszy, ale bliski. Stoi za tym docenianie dorobku przodków i respekt dla „wartości tradycyjnych”, przyświecających ludziom, gdy budowali swoje (czyli: nasze) miasta i urządzali ten świat, zwłaszcza na tym jego skrawku, który nazwano Europą.

Nie wiem, czy zachodzą faktyczne racje, by mówić o „wartościach europejskich”, wiem natomiast, że to w tej części świata wypracowano i wypielęgnowano kulturę promieniującą na cały świat. Była to kultura – jak to dziś nazywamy – personalistyczna; personalizm to wedle historyków istotna cecha kultury europejskiej. Bo „persona”, czyli osoba ludzka, stała tu zawsze na pierwszym miejscu. Ona zajmowała centralne miejsce w filozofii, była celem działania i intelektualnym punktem odniesienia. A działo się tak dlatego, że patrzono na człowieka „od Boga”, jako na istotę stworzoną przez Boga na Jego podobieństwo.

Właśnie to postrzeganie człowieka jako dzieło Boże kazało odnosić się doń z respektem i szacunkiem. Ów średniowieczny personalizm był jednak daleki od późniejszego indywidualizmu. Człowiek mieścił się i był widziany w ramach odgórnego porządku, wywodzącego się od Boga, był powołany, by jako istota wolna włączył się w ten porządek. Był to porządek moralny, prawny, społeczny... Dzięki temu człowiek nie istniał sam, on żył i funkcjonował w ramach wspólnoty o wielu wymiarach: rodzinnej, sąsiedzkiej, religijnej, zwłaszcza zaś kulturowej. Zależał od tych wspólnot, ale je też współtworzył. Profitował z uczestnictwa w nich, ale też realizował przypadające mu zadania. Był skazany na życie we wspólnocie, ale odgrywał w niej aktywną rolę.

Wiedział, że droga do własnego szczęścia i dobra wiedzie przez włączenie się w działania na rzecz dobra wspólnego. To działanie wymagało organizacji, chociażby przez mądry podział pracy, tak, aby była efektywna i pozwalała wszystkim korzystać z jej owoców. Właśnie miasta europejskie dostarczały od średniowiecza przykładu takiej mądrej organizacji. Miały własny samorząd, ich prawo gwarantowało duży zakres wolności osobistej, z której korzystano w sposób twórczy: nie by burzyć, lecz by budować. Ustrój był ustawiony na pobudzanie gospodarki, nowo zakładane miasta zyskiwały różne aktywizujące przywileje (np. prawo warzenia piwa). Miasta łączyły się w związki, co wzmacniało ich pozycję (słynna „liga lombardzka”), rozwijano różne wspólne urządzenia jak banki, uniwersytety, sądy. Do takich, trochę nostalgicznych, uwag sprowokował mnie medialny obraz dzisiejszych zachowań polityków i wydarzeń społecznych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.