Wrócić dzieciom modlitwę

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świetów

|

GN 46/2007

publikacja 19.11.2007 10:44

Jeśli wierzący człowiek potrafi modlitwą prześwietlić każdą z tysiąca życiowych sytuacji, to jego życie nabiera bardziej wyrazistych barw

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Wpadł mi ostatnio w ręce „zabytek” sprzed kilkunastu lat – zeszyt dziecka z klasy pierwszej. Ja dzieciom opowiadałem, czarując słowami. One potem opowiadały o tym samym, ale rysując. O tych dziecięcych rysunkach to można nie felieton, ale pewnie i doktorat napisać. Moją uwagę zwrócił jeden rysunek z owego pożółkłego już zeszytu. Do tematu „modlitwa”. Łóżko, nad nim krzyż, rzędem klęczą cztery ludziki na zabawnie zawiniętych nogach. Przypomniała mi się typowa dla tamtych czasów rozmowa, a raczej szereg pytań: To kto? „Ja”. A to? „Mama”. I kolejne odpowiedzi: „Tata, brat, siostra”.

Nie wszystkie rysunki były takie, ale zdecydowana większość. Jakoś nie uświadamiałem sobie zachodzących powoli zmian, a więc i nie notowałem tego, a szkoda. Któregoś roku zorientowałem się, że jest zgoła inaczej, gdy wśród dziecięcych rysunków do tego samego tematu o modlitwie i do tych samych opowiastek o Joli i Witku nie było ani jednego, na którym byłoby kilka ludzików. Zostało monotonne pytanie i przeraźliwie monotonna odpowiedź: A to kto? „Ja”. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że ani wcześniejsze rysunki, ani te z ostatnich lat nie są pełnym i doskonałym obrazem rzeczywistości. Ale wolno przypuszczać, że są jakimś odbiciem tego, czego dzieci w domu doświadczają.

Czyżby więc modlitwy było w naszym świecie mniej? Sądzę, że ta moja obserwacja – wycinkowa, niedokładna, bez podstaw metodycznych – nie upoważnia do takiego stwierdzenia. Ale do refleksji skłania. Z drugiej strony wiem, i kilka razy o tym wspominałem w tym miejscu, jak wielu młodych ludzi się modli. To wracając pociągiem do domu ze swego uniwersyteckiego miasta, to przed studniówką, to w czasie egzaminu z jazdy, to znów szykując się do pierwszego spotkania z rodzicami sympatii, kiedy indziej regularnie zachodząc w czasie przerwy na adorację Najświętszego Sakramentu, bo szkoła tuż obok kościoła. Dziwna mieszanka, prawda?

Ale takie jest życie. I jeśli wierzący człowiek potrafi modlitwą prześwietlić każdą z tych i tysiąca innych sytuacji, to jego życie nabiera bardziej wyrazistych barw. Jak krajobraz oświetlony słońcem. Wszystko jest takie samo, jak w pochmurny dzień, a jednak inne, kolory są głębsze, nastrój radośniejszy, człowiek odważniejszy, świat przyjazny. Warto dzieciom wrócić modlitwę. I nie tylko dzieciom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.