Wszędzie swoi?

ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego

|

GN 09/2006

publikacja 27.02.2006 15:41

Po wyborach zawsze trzeba było przypominać, że Rzeczpospolita i jej instytucje nie są do podziału

ks. Remigiusz Sobański ks. Remigiusz Sobański

Jest oczywiste, że wszędzie chcemy mieć swoich ludzi” – powiedział jeden z trzech liderów uczestniczących w bardzo ważnym spotkaniu. Dodał: „Jest zrozumiałe, że uczestnicy paktu chcą być wynagrodzeni”. A chodziło o stanowiska w agencjach rządowych i o posady w instytucjach okołorządowych. Zaś odnośnie do osób pracujących w tych agencjach i instytucjach na szczeblach niekierowniczych, zapewnił łaskawie: „Ci, co nie są związani z innymi partiami, mogą spokojnie spać, jeśli rzeczywiście są fachowcami”. Cóż, ów pan ujawnił, po co zajmuje się polityką, jakie ma wyobrażenie państwa i co myśli o Rzeczypospolitej.

Wprawdzie w konstytucji napisano, że „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli” (art.1), co politycy w kółko powtarzają, ale bywa, że w chwilach niekontrolowanej, spontanicznej szczerości ujawniają, co tak naprawdę myślą i czego pragną. Można by rzec, że z wypowiedzi jednego polityka niewiele wynika. Otóż wynika bardzo wiele. Bo – po pierwsze – to jeden z tych, od których dziś dużo zależy, a po drugie, nie on jeden tak myśli. Znaczna część społeczeństwa uważa, że rządzący „biorą wszystko”. Owszem, jest tak, ale w państwach totalitarnych (nazwa od „totalnej władzy”), ale nie w demokratycznych. Jednakże przerażające jest przekonanie pierwszoplanowego (niestety) polityka o wynagradzaniu za „uczestnictwo w pakcie”. Co kto dostanie – oto pytanie! Tyle nasłuchaliśmy się o tym, że wszystko, co czynią, to dla dobra Polski – a okazuje się, że to dla własnego uczestnictwa w profitach.

Przy czym nikt nikogo tu nie wynagradza z własnej kieszeni, wynagradzanym jest się urzędami i posadami państwowymi, czyli z pieniędzy podatników (których wciąż na wszystko brakuje) – z dobra wspólnego, które staje się w praktyce dobrem dla niektórych: dla uczestników! Wprawdzie ci z niższych szczebli mogą spać spokojnie (o ile są fachowcami, wedle oceny wynagradzających) – chyba że są związani z innymi partiami! Ciekawe, co mówiący myślał przy tym? Jakie marzą mu się losy tych związanych z innymi partiami? Ongiś wspominał wielokrotnie o kamieniołomach. W ogóle zresztą odżył ostatnio nawyk straszenia.

Oczywiście, od razu uspokaja się i wskazuje, kto nie musi się bać – ci, którzy zasłużą na pochwałę, a przynajmniej zostaną przez rządzących ocenieni pozytywnie. Takie różne wypowiedzi, zapowiedzi, pomysły dają wyobrażenie, jakie ma być – ich zdaniem – państwo. Ale też wyraźnie (czy świadomie?) prowokują pytanie: czyje państwo? Czyżby państwo dla zaufanych? Polska dla „uczestników”? A może to tylko taka retoryka? Cała nadzieja w takim właśnie przypuszczeniu – prawdopodobnym, bo przeglądając dawne felietony, stwierdziłem, że po wyborach zawsze trzeba było przypominać: „Rzeczpospolita i jej instytucje nie są do podziału”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.