Niewygodny konfesjonał

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 37/2005

publikacja 12.09.2005 20:50

Najważniejsze, by spowiednik był także penitentem. I to jak najczęściej. Wtedy konfesjonał nie będzie aż tak niewygodny– dla ludzi z obu stron kratki

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Naczytałem się ostatnio o spowiedzi. I nasz „Gość” pisał, i „Przekrój”, i w którymś forum internetowym było wiele. Przypomniały mi się konfesjonały, które oglądałem, nawet w nich siadałem (tylko tyle) w Stanach Zjednoczonych. Luksus i wygoda. Mizernie na tym tle wypada konfesjonał proboszcza z Ars, św. Jana Vianneya. Ten też oglądałem, przymierzyć się nie można, bo osłonięty siatką. Zabytek. Tak jak większość konfesjonałów na Zachodzie – zabytki, choć bez siatki.

A konfesjonał z definicji musi być niewygodny. Dla obu stron: spowiednika i penitenta. Niewygodny wewnętrznie – psychicznie i duchowo. Zresztą takich niewygodnych miejsc człowiek miewa w życiu więcej. Krzesełko w przedszkolu, na którym trzeba siedzieć, choć pobaraszkowałoby się na dywanie. Tablica w szkole, gdy służy sprawdzaniu wiadomości. Stolik maturalny, przy którym okropnie niewygodnie. Kuchenny stół, przy którym małżonkowie wysłuchują swoich wzajemnych pretensji i żalów. Ale każde z tych niewygodnych miejsc służy rozwojowi człowieka. I to obu stronom. Rozwija się dziecko i nauczyciel, rozwijają się wewnętrznie oboje małżonkowie, rozwija się nie tylko grzesznik, ale i ten drugi grzesznik – spowiadający ksiądz. Oj, rozwija się, bo tak często miewa po tamtej stronie kratki ludzi o sumieniach czystych, wrażliwych, prześwietlonych łaską. Wtedy, jak Jan Chrzciciel, chciałby powiedzieć: „To ja powinienem ciebie o rozgrzeszenie prosić...”.

Czy można coś zmienić w sprawowaniu sakramentu pokuty? Pewnie można niejedno. Zamiast konfesjonału pokoik, zamiast klęcznika drugie krzesełko, zamiast dwóch minut – trzydzieści. Każda z tych zmian może zmierzać ku czemuś sensownemu. Chciałem się kiedyś wyspowiadać na Jasnej Górze. Kolejki długie, a czasu miałem niewiele. Widzę, że inny ksiądz też rozgląda się po konfesjonałach. Podszedłem do niego. „Księże, chciałbym się wyspowiadać”.

Popatrzył na mnie. „Ja też” – odpowiedział. „Kto pierwszy?” On. Potem zamieniliśmy się miejscami. Ludzie z sąsiedniej kolejki mieli rozbawione miny, ale widać było w ich twarzach taką wielką życzliwość. Bo najważniejsze, by spowiednik był także penitentem. I to jak najczęściej. Wtedy konfesjonał nie będzie aż tak niewygodny – dla ludzi z obu stron kratki. I nie stanie się zabytkiem. Będzie potrzebny – penitentom i spowiednikom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.