Papież słuchający

ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego

|

GN 15/2005

publikacja 13.04.2005 00:54

Umiejętnością słuchania dawał Papież przykład chrześcijańskiego sposobu odnoszenia się do drugiego człowieka

ks. Remigiusz Sobański ks. Remigiusz Sobański

Już obliczono, ile Jan Paweł II wygłosił przemówień, homilii i orędzi. Niezadługo otrzymamy zestaw encyklik, adhortacji i listów przezeń ogłoszonych – i będą to rozmiary imponujące. Myślę jednak, że Jan Paweł II był człowiekiem, który potrafił słuchać – nie tylko wiwatujących tłumów, lecz także (a raczej: zwłaszcza) pojedynczego, konkretnego człowieka. Takim pamiętam go z zajęć dydaktycznych, zwłaszcza z egzaminu: postawił zwięzłe, krótkie pytanie i słuchał – nie tylko cierpliwie, ale też z zainteresowaniem.

Nie inaczej bywało na posiedzeniach Rady Naukowej: jako przewodniczący jasno i zdecydowanie przedkładał własne stanowisko, ale wysłuchiwał spokojnie wszystkich zabierających głos. Już jako Papież potrafił zapytać się zwyczajnego księdza, „co ksiądz sądzi o nowym kodeksie prawa kanonicznego” (który dopiero co został ogłoszony). Papież słuchający prostych ludzi... Umiejętność słuchania to nie tylko cechy charakteru, takie jak cierpliwość. To przede wszystkim wyraz respektu dla człowieka, akceptacja jego podmiotowości, uznanie godności osoby ludzkiej – każdej osoby ludzkiej!

„Owo głębokie zdumienie wobec wartości i godności człowieka nazywa się Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną” – napisał Jan Paweł II w swej pierwszej encyklice Redemptor hominis (Odkupiciel człowieka). I napisał dalej, że właśnie to nazywa się też chrześcijaństwem i stanowi o posłannictwie Kościoła w świecie. Konsekwentnie też „sama osobowa godność człowieka staje się treścią przepowiadania, nawet bez słów, ale przez sposób odnoszenia się do niej”. Właśnie ową umiejętnością słuchania dawał Papież przykład chrześcijańskiego – czyli „ludzkiego” – sposobu odnoszenia się do drugiego człowieka.

Felieton to nie miejsce na przytaczanie czy omawianie tekstów papieskich. Spośród wielu akcentujących godność osoby ludzkiej i szacunek należny człowiekowi (ze względu na to, że jest on jedynym stworzeniem, którego Bóg „chciał dla niego samego”) ośmielam się jednak zwrócić uwagę na analizę przypowieści o synu marnotrawnym, jaką znajdujemy w encyklice Dives in misericordia.

Papież podkreśla wierność ojca w miłości do syna marnotrawnego. To dzięki wierności ojca w miłości zostaje ocalone człowieczeństwo syna, który „był umarły, a znów ożył”. Postawa ojca wobec syna pozwala obu doświadczyć godności człowieka. Stąd zadanie chrześcijanina: „wydobywać dobro spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku”.

Do tej węzłowej myśli w nauczaniu Jana Pawła II, popartej jego codzienną praktyką, nawiązuję w perspektywie przyświecającej tej felietonowej rubryce. Piszę z nadzieją na utrwalenie w nas poczucia ludzkiej wspólnoty, jaką przeżywaliśmy, wspierając Papieża w ostatnich godzinach jego życia. Widocznym owocem mógłby być m.in. styl debat politycznych, prowadzonych w treści i w formie odtąd już z respektem dla uczestników i obserwatorów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.