Pokolenie tyranów?

ks. Remigiusz Sobański

|

GN 02/2005

publikacja 12.01.2005 01:29

Pytano się mnie o ocenę owych włoskich nauczycieli, co to nie pozwalają stawiać w szkołach choinek, bo one drażniłyby uczniów muzułmańskich. Przyznam się, że nie bardzo sobie z tym radziłem. Bo jakże to: ponieważ imigranci wyznają inną religię, to miejscowi mają zrezygnować z własnych, wiekowych tradycji, zwyczajów?

ks. Remigiusz Sobański ks. Remigiusz Sobański

To we Włoszech. Ale radiowcy przeprowadzili sondaż w Katowicach i wśród głosów miejscowych dał się słyszeć i taki, że miejsce krzyża jest w kościele (nie pytano się o choinkę). Co zabrzmiało jakoś znajomo. To w czasach zaprogramowanej laicyzacji głoszono, że symbole religijne wolno umieszczać wyłącznie w kościołach.

Ograniczano ich budowę, bo architektura sakralna drażniła Wielkiego Brata. Łącząc programy z czasów dyktatury proletariatu z owymi włoskimi nowinkami należałoby może zadbać, by kościoły były nie do poznania? I jeszcze zakazać zamieszczania tablic informacyjnych o godzinach nabożeństw, bo to propaganda?

Tak to zamierzała władza w realnym socjalizmie. Teraz wygląda na to, że niektórym zwyczajnie przeszkadzają wszelkie oznaki religijności. Żadna to porażająca nowość, wszak już w 1793 r. konwent narodowy w Paryżu uchwalił ustawę o zniesieniu chrześcijaństwa: zezwolono jedynie na kult rozumu, wszelki inny zakazano. Po roku tenże konwent uznał „istnienie najwyższej istoty” oraz nieśmiertelność duszy, jednak w rok później pozwolono otworzyć kościoły.

Uchwały te to dziś podręcznikowy przykład śmieszności władzy zabierającej głos w sprawach religijnych (podobno na zebraniach komitetów partii komunistycznych postanawiano, że nie ma Boga). Były to akty władzy żądnej totalnego panowania nad ludźmi i kierowania nie tylko ich zachowaniem, ale także myśleniem i sumieniem. Miejsce religii wyznaczano od góry.

Przykład włoskich szkół i wypowiedź polskiej pani każe widzieć sprawę w szerszej perspektywie, obejmującej nie tylko stosunek do religii: coś mi się nie podoba, więc ma być usunięte. Pogląd, pragnienie, osobistą aprobatę lub dezaprobatę ogłasza się jako roszczenie prawne. Perfidia tych żądań polega na tym, że podnosi się je w imię wolności, a godzi w wolność drugich: możecie stawiać choinkę, ale (na razie jeszcze) w domu, tu nie, bo ona mnie razi!

Jeśli ja nie życzę sobie patrzeć na coś, należy to usunąć! Zaklinamy tolerancję, ale tak naprawdę to urządzamy świat nietolerancyjny, w którym to my chcemy decydować o tym, kto i co ma prawo bytu. Jeśli nie oprzytomniejemy, to zgotujemy sobie świat okrutny – pełen małych tyranów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.