Betlejem w Sztramberku

Franciszek Kucharczak

|

GN 50/2022

publikacja 15.12.2022 00:00

Miasteczko jak z bajki, a do tego specjał kulinarny i jaskinia popularna od milionów lat do dziś.

Urokliwa zabudowa Sztramberka przyczyniła się do nadania mu nazwy morawskiego Betlejem. Urokliwa zabudowa Sztramberka przyczyniła się do nadania mu nazwy morawskiego Betlejem.
Henryk Przondziono /FOTO GOŚĆ

Sezon nie sezon, Sztramberk (w czeskiej pisowni Štramberk) jest zawsze piękny. Leżące w kraju morawsko-śląskim miasteczko zachowało historyczny układ urbanistyczny. Przyklejone do stoku góry, z zamkową wieżą, zwaną Trúba, na szczycie, robi wrażenie niezależnie od pory roku. Nawet grudniowy chłód i padający śnieg z deszczem nie odbierają uroku temu miejscu. Po prawdzie nieprzychylna aura nawet trochę pasuje do świątecznego klimatu „morawskiego Betlejem” – bo tak się często określa to miejsce. – Mówi się tak z powodu ukształtowania terenu i wyglądu domów, które piętrzą się jedne nad drugimi – wyjaśnia historyk Josef Hrček. Rzeczywiście, miasteczko odpowiada dawnym wyobrażeniom miejsca urodzenia Pana Jezusa, utrwalanym często na obrazach czy rycinach.

Jasnogórski ślad

Rozmawiamy przed wejściem do stojącego przy rynku barokowego kościoła pod wezwaniem św. Jana Nepomucena. Nasz przewodnik podkreśla, że w przyszłym roku minie trzysta lat od konsekracji świątyni. – Budynek wznieśli jezuici, którzy przyszli tu po 1620 roku. Wzięli wtedy w posiadanie zamek, który wykorzystywali jako noclegownię dla bogatych pielgrzymów – tłumaczy. A było tych pielgrzymów sporo, bo Sztramberk leżał na skrzyżowaniu szlaków pątniczych. Mieszkańcy Sztramberka, podobnie jak inni mieszkańcy Śląska i Moraw, także pielgrzymowali. Najbardziej popularne były pielgrzymki do Częstochowy, a świadectwem tego jest ołtarz z wizerunkiem Madonny z Jasnej Góry w oprawie ze złoconej blachy, umieszczony z boku prezbiterium.

Dziś sztramberski kościół, jako znaczący zabytek, ma status pomnika kultury narodowej. Jego wyposażenie to wysokiej próby barok. Na szczególną uwagę zasługuje główny ołtarz z grupą rzeźbiarską, przedstawiającą ukrzyżowanie Pana Jezusa. To piękne dzieło, starsze niż kościół. Historyk zwraca też uwagę na umieszczone na chórze wspaniałe organy. – Są jednym z największych tego typu instrumentów na Morawach. Mają 3500 piszczałek – zaznacza. Jako ciekawostkę pokazuje też stojącą z prawej strony prezbiterium ławę z XIX wieku, w której zasiadali podczas Mszy i nabożeństw członkowie rady miejskiej. Nad nią na ścianie wymalowano scenę hołdu składanego Maryi i Dzieciątku przez ówczesnego starostę Petrasza i radnych Sztramberka.

Do tradycji „morawskiego Betlejem” nawiązuje widoczne poniżej sklepienia jedno z malowideł. Przedstawia scenę narodzenia Pana Jezusa w… Sztramberku. Konkretnie w znajdującej się na przeciwległym wzniesieniu jaskini Šipka, o czym świadczy widoczny za Świętą Rodziną zarys sztramberskiej Trúby.

W 1773 roku zakon jezuitów został skasowany i od tego czasu kościół jest prowadzony przez duchowieństwo diecezjalne. Tutejsza parafia należy dziś do diecezji ostrawsko-opawskiej.

Pachnące miasto

Sztramberski rynek, otoczony przez urokliwe kamieniczki z XVIII i XIX w., tym różni się od większości rynków, że jest mocno pochyły. Nad nim, podobnie jak nad prowadzącymi do niego wąskimi uliczkami, stale unosi się smakowity piernikowy zapach. – To „sztramberskie uszy”, specjalność miasta. Można je kupić w każdej cukierni, a tych jest tu bardzo dużo – wyjaśnia Josef Hrček.

Tradycja wypiekania miodowo-korzennego ciasta, zawijanego na kształt uszu, ma swoje makabryczne źródło, sięgające 1241 roku. Tatarzy, którzy spustoszyli wtedy część Europy, w tym Polskę, dotarli także na Morawy. Według miejscowego podania mieszkańcy Sztramberka schronili się na przeciwległym skalistym zboczu góry Kotouč. W krytycznym momencie spuścili wodę z wielkiego stawu, znajdującego się powyżej pozycji tatarskich. Woda zalała obóz najeźdźców, co miało spowodować ich odwrót. Zwycięzcy, przeszukując pozostałości obozowiska, mieli natrafić na worek pełen odciętych uszu chrześcijan, które w formie trofeum Tatarzy chcieli przekazać chanowi. Na pamiątkę tego zdarzenia oraz dla uczczenia ofiar najazdu zaczęto w Sztramberku wypiekać ciasto w kształcie uszu. Ten osobliwy sposób upamiętniania wydarzeń podobno bardzo pasuje do czeskiej mentalności, którą wyraża hasło: „Rób pierniki, nie pomniki”.

Receptura „uszu” ma więc już prawie 800 lat. Niektórzy piekarze dodają dziś nowe składniki, ale nie wszystkim to odpowiada. Skierowano nas do piekarni „U Hezounu”, w której dba się o wierność tradycyjnej recepturze. Pani Katarzyna wprost z cukierni poprowadziła nas schodami na piętro, gdzie mogliśmy podpatrzeć, jak się robi ten miejscowy przysmak. Zagniecione ciasto dzieli się na niewielkie placki, a te wkłada do foremek podobnych do kubków, w których ciasto nabiera odpowiedniego kształtu. Następnie blachy z uformowanym ciastem trafiają do pieca. Odpowiednio wypieczone „uszy” powinny być kruche i chrupiące, a zarazem delikatne. Otrzymujemy po jednym na spróbowanie. Rzeczywiście – są takie.

Trasa szopek

W witrynie cukierni widzimy misternie wykonaną szopkę betlejemską. Do szyby jest przyklejony numer 6. To jedna z wielu wykonanych w Sztramberku szopek, które co roku od 1 grudnia do 2 lutego są wystawiane w witrynach sklepów i oknach hoteli bądź domów prywatnych. W tym roku zgłoszono 39 szopek, które można oglądać, wędrując wyznaczoną trasą, opisaną w dostępnych w mieście folderach. Wiedzie ona przez najbardziej atrakcyjne miejsca miasta. Numer 32 na przykład znajduje się na szczycie góry, tuż pod Trúbą, na terenie pozostałości po średniowiecznym zamku. Na samą wieżę teraz nie wejdziemy (dopiero od marca), ale i z tej perspektywy rozciąga się atrakcyjny widok na miasto.

W ramach trasy na 17 i 30 grudnia przewidziano wieczorne spacery po „morawskim Betlejem” z przewodnikiem. Jedna z reklamówek zachęca: „Przeżyj niepowtarzalną atmosferę Adwentu w Sztramberku”.

Trasa zaczyna się przy kapliczce stojącej u podnóża góry Kotouč. W Sztramberku wszystko jest dość blisko siebie, toteż wychodząc z cukierni, idziemy tam pieszo. Dochodzimy do drewnianej bramy z napisem Národní sad, czyli park narodowy. Jego największą atrakcją jest wspomniana już jaskinia Šipka. Dociera się tam po kilku minutach marszu wąską ścieżką pod górę. Skalne wejście jest wysokie na 4 metry i szerokie na 8 metrów. Korytarz liczy ponad 30 metrów długości. Idealne naturalne schronienie przed niekorzystnymi warunkami klimatycznymi.

Święta Rodzina raczej tam nie gościła, ale lokatorów w niej było wielu, m.in. łowcy mamutów i reniferów. Niektórzy ludzie mieszkali tu już 32 tysiące lat temu.

Pozostały po nich przedmioty wykonane z kości i poroża oraz ponad 500 narzędzi z miejscowego kwarcytu, krzemienia i kryształu. W 1988 r. w skalnej niszy znaleziono fragment szczęki neandertalczyka – około 10-letniego dziecka. Jej cechy wskazywały na trwający proces krzyżowania się neandertalczyka i człowieka współczesnego. Ponadto w różnych epokach jaskinia była domem dla wielu zwierząt, między innymi niedźwiedzia jaskiniowego, mamuta, tura, renifera polarnego, nosorożca włochatego, wołu piżmowego czy łosia.

Sztramberk to prawdziwa perełka Moraw, zarówno pod względem malowniczego położenia, architektury, jak i panującej tu specyficznej atmosfery. A to wszystko w odległości zaledwie 50 kilometrów od polskiej granicy. Ponadto biegnąca niedaleko autostrada znacznie ułatwia szybkie dotarcie na miejsce. Więc – warto się tu wybrać. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.