Trudne czasy przewoźników

Jakub Jałowiczor

|

GN 50/2022

publikacja 15.12.2022 00:00

Policja wzięła na celownik przewozy osób „na aplikację”. Czy w tanich taksówkach będzie bezpieczniej?

W 2020 roku zasady funkcjonowania firm przewozowych w Polsce zostały nieco zaostrzone. W 2020 roku zasady funkcjonowania firm przewozowych w Polsce zostały nieco zaostrzone.
Oleg Marusic /REPORTER/east news

W pierwszy weekend grudnia w Rzeszowie policja wspólnie z innymi służbami skontrolowała 93 kierowców zajmujących się przewozem osób z wykorzystaniem aplikacji do zamawiania tych usług. Większość z 50 zauważonych wykroczeń dotyczyła stanu samochodów i uprawnień do prowadzenia działalności, ale trafił się też dodatni wynik testu narkotykowego. Podczas podobnej akcji w Katowicach i innych miastach aglomeracji śląskiej w jednym z aut znaleziono narkotyki, a kierowca innego przedstawił fałszywe prawo jazdy. Trzy osoby trafiły do aresztu. W województwie zachodniopomorskim kontrola objęła 250 kierowców. Większość z 50 odnotowanych wykroczeń dotyczyła pospolitych nadużyć: przekroczenia prędkości albo braku odpowiedniego oświetlenia. Z kolei we Wrocławiu, gdzie wylegitymowano łącznie 370 osób i sprawdzono 245 pojazdów, funkcjonariusze natrafili na cudzoziemca podejrzewanego o dokonanie przestępstwa seksualnego, osobę, która powinna była znajdować się w więzieniu, a także czterech kierowców mających w na sumieniu m.in. prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu i posiadanie środków zabronionych. W listopadzie kontrola 177 aut odbyła się również w Warszawie. Dwunastu kierowców trafiło do aresztu. Z kolei w Poznaniu podczas 1700 kontroli prowadzonych od początku roku odnotowano 378 przypadków naruszenia prawa. Według wielkopolskiej policji najgorzej wypadali kierowcy firm Bolt i Uber.

Coś za coś

Zasada działania firm organizujących przewóz jest podobna. Przedsiębiorstwo tworzy system informatyczny, w którym kierowcy się logują. Przez ten sam system klienci zamawiają kurs, płacą firmie, a ta po potrąceniu pewnej kwoty (zwykle sporej) przekazuje zapłatę kierującemu. Największym na świecie przedsiębiorstwem tego typu jest Uber, mający siedzibę w San Francisco, powstały w 2009 roku. Na polskim rynku działa też niemiecki Free Now, estoński Bolt oraz założone przez Polaków iTaxi, w które zainwestował Łukasz Wejchert (syn Jana, współtwórcy telewizji TVN). Kierowcy korzystają zwykle z własnych samochodów i ponoszą związane z tym koszty. Formalnie nie są pracownikami Ubera czy Bolta, ale jednoosobowymi firmami lub wykonawcami zleceń. Niemal wszędzie na świecie łatwiej jest zostać kierowcą „na aplikację” niż taksówkarzem. Przewozy osób są więc tańsze i stały się popularne mimo protestów zgłaszanych przez tradycyjnych taksówkarzy. Mniejsze wymagania oznaczają też jednak mniejszą kontrolę. Wprawdzie w Polsce potencjalny kierowca musi przedstawiać zaświadczenie o niekaralności, ale w przypadku osób spoza Unii Europejskiej zweryfikowanie przeszłości takiej osoby jest bardzo trudne. Co więcej, przez długi czas firmy nie miały nawet jak sprawdzić, czy kurs naprawdę wykonuje osoba, która jest zgłoszona w systemie, a nie ktoś inny. Efekt? Pojawiły się doniesienia o przestępstwach znacznie poważniejszych niż braki w dokumentach. W maju br. „Rzeczpospolita” napisała o 20 śledztwach w sprawie napaści seksualnych ze strony kierowców obsługujących kursy „na aplikacje”. Podobny problem mają Stany Zjednoczone, gdzie 550 kobiet oskarżyło Ubera, że jego kierowcy dopuścili się molestowania, uprowadzenia lub gwałtu. Według pozwu firma już w 2014 roku wiedziała o takich sytuacjach, ale przymykała na nie oko. Jeszcze w 2019 roku miała tam obowiązywać zasada, zgodnie z którą współpracę z kierowcą zrywano dopiero po trzecim doniesieniu. W latach 2019–2020 Uber miał otrzymać 3800 zgłoszeń o napaściach seksualnych, 388 z nich dotyczyło gwałtu.

Biden na audiencji

Nie tylko kwestia bezpieczeństwa sprawiła, że działalnością firm przewozowych zainteresowały się media. W przypadku Ubera chodzi też o sposób załatwiania spraw z politykami. W połowie 2022 roku brytyjski dziennik „The Guardian” rozpoczął publikowanie serii artykułów bazujących na dokumentach udostępnionych przez Marka MacGanna, byłego lobbystę pracującego dla Ubera. Fragmenty ze 124 tys. stron korespondencji z lat 2013–2017 wskazują, że firma skutecznie wpływała na działania Unii Europejskiej i poszczególnych krajów poprzez nieoficjalne działania. MacGann twierdzi, że bez trudu umawiał spotkania z premierem Izraela Beniaminem Netanjahu, premierem Irlandii Endą Kennym czy brytyjskim kanclerzem skarbu George’em Osbornem. Firma mogła również liczyć na Emmanuela Macrona, wówczas ministra gospodarki Francji, którego prosiła o interwencję, kiedy kontrolowano jej biura i gdy w Marsylii zakazano jej działalności. Po tych doniesieniach obecny prezydent Francji stwierdził, że jest dumny ze swoich działań na rzecz Ubera. „The Guardian” podaje, że MacGann utrzymał znajomość z Macronem po odejściu z pracy i w 2016 roku pomagał mu w zbieraniu środków na działalność partii La République en Marche. Na forum Komisji Europejskiej przedsiębiorstwu miała z kolei sprzyjać komisarz Elżbieta Bieńkowska. Jak wynika z akt, sugerowała złożenie skarg na decyzje krajów, które z powodu protestów taksówkarzy ograniczały działalność przewozów „na aplikacje”. Złożono wówczas skargi na Niemcy, Francję i Hiszpanię, a podobny krok rozważano w sprawie Belgii i Włoch. Wcześniej obiektem zainteresowania Ubera była Holenderka Neelie Kroes, komisarz ds. agendy cyfrowej w latach 2010–2014. Będąc komisarzem, Kroes napisała na swoim profilu w mediach społecznościowych: „Jeśli przeszkadza wam pomysł zakazania funkcjonowania Ubera w waszym mieście, wyślijcie wiadomość do Bgrouwels” (chodzi o Brigitte Grouwels, ówczesną urzędniczkę odpowiadającą za transport w Brukseli). Z korespondencji wynika, że krótko po odejściu z funkcji Kroes załatwiała przedstawicielom Ubera spotkania z politykami, choć przez 18 miesięcy po opuszczeniu stanowiska nie wolno jej było tego robić. Po upływie wymaganego czasu Kroes została szefem rady ds. polityki publicznej Ubera. Dziś działalnością byłej komisarz zajmuje się unijne biuro antykorupcyjne OLAF.

„The Guardian” donosi ponadto, że obecny prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden w 2016 roku (wtedy wówczas wiceprezydentem) sam zabiegał o spotkanie z Travisem Kalanickiem, twórcą Ubera. Doszło do tego podczas forum ekonomicznego w Davos. Biden spóźniał się, więc Kalanick kazał przekazać wiceprezydentowi USA, że w takim razie będzie miał dla niego mniej czasu.

Uber szkoli policję

W 2020 roku zasady funkcjonowania firm przewozowych w Polsce zostały nieco zaostrzone. Obecnie kierowcy muszą mieć takie same licencje jak pozostali taksówkarze oraz taksówkarskie ubezpieczenie OC (droższe od zwykłego), zaś samochód trzeba oznaczyć. W zmianach chodziło o zagwarantowanie większego bezpieczeństwa, ale też o to, żeby podatki za wykonane usługi były płacone w naszym kraju. Posiadanie przez firmę licencji nie oznacza jednak, że każdy kierowca ją ma. Taki dokument może bowiem zdobyć także przedsiębiorstwo dla wszystkich swoich pracowników. Z tego względu powstali pośrednicy, którzy zatrudniają kierowców nie mających własnej licencji i współpracujących z Uberem.

Zapytaliśmy trzy działające na polskim rynku przedsiębiorstwa, w jaki sposób kontrolują bezpieczeństwo swoich pasażerów. Z informacji podanych przez biuro prasowe Free Now wynika, że klient w chwili zamówienia kursu otrzymuje zdjęcie kierowcy, by mógł ocenić, czy przyjedzie po niego ta sama osoba. Sposób logowania w systemie ma utrudniać udostępnienie hasła osobie trzeciej. Free Now opracował też wspólnie z policją materiał edukacyjny dotyczący bezpieczeństwa. Z kolei Bolt i Uber wprowadziły niedawno system, w którym kierowca może być w dowolnym momencie poproszony o zrobienie sobie zdjęcia i przesłanie go do centrali. Ma to być sposób na potwierdzenie tego, że za kierownicą siedzi właściwa osoba. Uber stworzył też zespół do współpracy z policją, złożony z byłych funkcjonariuszy, zwany PSRT. Prowadzone są też szkolenia z udziałem mundurowych, przy czym to nie oni szkolą kierowców, ale Uber policjantów. „Uber we współpracy z PSRT przeprowadził pilotażowe szkolenie dla Policji na warszawskim Lotnisku Chopina i tego typu szkolenia przeprowadzi dla powiatowych i wojewódzkim komend, we wszystkich miastach, w których działa aplikacja” – przekazało nam biuro prasowe firmy. Bolt stworzył natomiast standardy postępowania zawierające „pogłębione informacje o kodach kulturowych”. Wszystkie trzy przedsiębiorstwa wprowadziły możliwość zamówienia przez kobietę kursu realizowanego przez kobietę. Bolt i Uber nawiązały ponadto współpracę z organizacjami feministycznymi. W pierwszym przypadku jest to Feminoteka, w drugim – Centrum Praw Kobiet. Co ciekawe, obie organizacje znalazły się w tym roku wśród sygnatariuszy apelu o przyspieszenie procedury umożliwiającej aborcję w przypadku gwałtu. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.