Święta lekturo...

Marcin Jakimowicz

|

GN 50/2022

publikacja 15.12.2022 00:00

Wiara bierze się ze słuchania. I… z czytania. „Ta książka zmienia życie” – słyszymy czasem w reklamach. Bywa, że nie są to jedynie tanie chwyty marketingowe. Zresztą posłuchajcie sami…

Święta lekturo... istockphoto

Nudził się jak mops. A jak na złość ten hulaka, kochający pojedynki i hazard wojak z krwi i kości, który zasmakował rycerskiego życia i wiedział, czym pachną zaszczyty, zmagania na polu bitwy i skoki adrenaliny, nie miał pod ręką żadnych ulubionych lektur. Był uziemiony, bo w 1521 roku pod Pampeluną kula armatnia rozorała mu nogę, a źle złożoną kończynę trzeba było łamać i nastawiać. Po leżące obok łóżka „Życie Chrystusa” Ludolfa Kartuza i żywoty świętych opisane w „Złotej legendzie” Jakuba de Voragine sięgnął, jak sam przyznawał, z nudów. Gdybyż wiedział, jaki wpływ będzie miała ta lektura… nie tylko na niego, ale i na setki tysięcy ludzi, którzy po Ignacym Loyoli będą powtarzali hasła: „metody rozeznawania duchowego”, „ćwiczenia duchowne”, „tantum quantum”, czy „ocalenie zdania bliźniego”.

Oskarżony

Czy lektura książki może zmienić życie? Oczywiście! Przekonał się o tym na własnej skórze dwadzieścia lat temu milioner Roman Kluska, który podobnie jak Loyola po leżącą obok łóżka lekturę duchową sięgnął z nudów. A ponieważ była to książeczka, w której gęsto cytowano fragmenty „Dzienniczka” siostry Faustyny, były szef założonego przez siebie Optimusa, największej firmy komputerowej w Europie Środkowo-Wschodniej (należał do niej m.in. portal Onet), zaczął czytać: „Nie ma nędzy, aby Cię wyczerpała, wezwałeś wszystkich do tej krynicy miłości, do tego źródła Bożego zmiłowania. Tu jest przybytek Twego miłosierdzia, tu lekarstwo na nasze niemoce”. Słowa trafiły na podatny grunt, bo biznesmen był niesłusznie oskarżony. – Cały świat mi się zawalił, runęły wszystkie wartości. Wszystko, w co wierzyłem – że istnieje jakaś sprawiedliwość, że policja goni złodziei, że prokuratura działa wedle prawa… Świat wartości rozsypał się jak domek z kart – opowiadał. – Jakim ja byłem szczęściarzem, że kiedyś miałem wypadek na nartach i musiałem leżeć przez trzy tygodnie w łóżku. Zostałem wówczas sam, nie miałem nic do czytania. Jedyną rzeczą, którą znalazłem przy łóżku, była książeczka o siostrze Faustynie. Nie interesowało mnie to, byłem biznesmenem. Wziąłem ją do czytania z nudów. Wciągnęła mnie. Delektowałem się każdym wersetem. „Dzienniczek” – dodawał później – uratował mi życie.

Bezczelna!

To była jawna bezczelność. Nie dość, że nie uważała i ostentacyjnie okazywała znudzenie, to jeszcze zaczęła gadać z kolegami. „Marta!” – ksiądz katecheta radomskiego liceum po lekcji zawołał dziewczynę. „Cały czas mi przeszkadzasz, nie mogę dojść do słowa. Po lekcjach za karę wybierzesz sobie z mojej biblioteczki jakąś lekturę i za tydzień ją zdasz”.

Co było robić? Marta po raz kolejny pokazała hardość. Z uginających się od książek półek wybrała najcieńszą, jaką znalazła. Broszurkę o świętym Benedykcie. A w domu połknęła ją raz, drugi, trzeci i… – Przeczytałam tę książeczkę chyba z pięć razy! Zafascynowały mnie fragmenty benedyktyńskiej reguły, a zwłaszcza słowa: „Pośród licznego tłumu, któremu Pan mówi te słowa, szuka On sobie współpracownika i raz jeszcze powtarza: »Któż jest człowiekiem, co miłuje życie i pragnie widzieć dni szczęśliwe?«. Jeśli słysząc to, odpowiesz: »Ja«, rzecze ci Bóg: »Skoro chcesz mieć prawdziwe i wieczne życie, powściągnij swój język od złego, od słów podstępnych twe wargi. Odstąp od złego, czyń dobro; szukaj pokoju, idź za nim«”. Marta zapukała na furtę benedyktynek misjonarek, a w klasztorze zmieniła imię na Filipa.

Raj na ziemi

– Pierwszą z książek, która miała kolosalny wpływ na moje życie i na wybory, których dokonywałem, była lektura, w której zaczytywałem się jako 12-, 13-latek: zbiór morskich opowiadań Karola Olgierda Borchardta „Znaczy Kapitan” – opowiada o. Michał Legan, paulin, filmoznawca, kierownik Redakcji Audycji Katolickich TVP. – Jako nastolatek uczyłem się z niej tego, że istnieje prymat prawdy, że jest ona obiektywna. Bardzo ustawiło mi to duszę, uratowało od relatywizmu i postawy, że mogę w życiu kierować się subiektywnym oglądem rzeczywistości. Ta książka pokazała mi, że istnieje obiektywna prawda i powinienem przyjąć ją jako pewnik. Dziś widzę, że była dla mnie gruntem do przyjęcia chrześcijaństwa. Książką, która wywarła na mnie najintensywniejszy duchowy wpływ, byli „Krzyżowcy”. Trylogia Zofii Kossak-Szczuckiej ukazała w całej rozciągłości miłość do Jerozolimy, wszelkie pęknięcia i meandry życia duchowego, a jednocześnie oszałamiające piękno chrześcijaństwa. I piękno Chrystusa objawiającego się w postawach słabości, która przekuwana jest w moc. Gdy skończyłem podstawówkę, mama zabrała mnie na Jasną Górę, bym poznał sanktuarium. W bibliotece klasztornej pracowała moja ciocia Genia. Chyba mnie polubiła, bo rzuciła kiedyś: „Jeśli będziesz miał wolny czas, na przykład w ferie czy w wakacje, przyjedź tu i pod pozorami sprzątania magazynów pobuszuj w bibliotece”. Przesiedziałem w tej bibliotece całe długie tygodnie! Spacerowałem wśród 13159 starodruków. Coś pięknego! Chodziłem z mopem między kilometrami regałów, spędzałem całe dnie, dotykając obwolut książek i wybierając te, które mnie zainteresowały. Raj na ziemi. Pokochałem Jasną Górę od tej strony i myślę, że miało to ogromny wpływ na moją decyzję wyboru zakonu i tego, by stał się moim domem.

Zwrot o 180 stopni

Jasna Góra jest również domem o. Zbigniewa Ptaka, od niedawna odpowiedzialnego za wydawnictwo Paulinianum. – Mam wiele książek, które były kamieniami milowymi na mojej duchowej drodze, ale w rodzinie znam osoby, które pod wpływem literatury zmieniły swe życie o 180 stopni. Mój kuzyn jako kierowca autobusu ruszył z grupą na pielgrzymkę. Jedna z pasażerek zostawiła przy jego fotelu torebkę, z której wypadła książka. Wziął ją do ręki od niechcenia i zaczął przeglądać. I zaczytał się do tego stopnia, że ta książka poświęcona ojcu Pio całkowicie zmieniła jego życie – uśmiecha się paulin. – Przestał być letnim katolikiem, stał się bardzo gorliwy. Nie przesadzam, gdy mówię o zwrocie o 180 stopni. Inny kuzyn przeszedł podobną drogę. Przed wielu laty wpadła mu w ręce książka o Medjugorju, a on po jej lekturze zachwycił się chrześcijaństwem i mocno przylgnął do Kościoła. Do tego stopnia, że wstąpił do instytutu życia konsekrowanego. Inny mężczyzna z mojej rodziny chorował przez trzy lata. Był agnostykiem. Znajomi podrzucali mu sporo książek, a on pod wpływem tej literatury odnalazł swe zakorzenienie w Kościele. Tak, książki mogą zmienić życie, to nie jest jedynie tani chwyt marketingowy. Sam pierwszą książkę kupiłem przed pięćdziesięciu laty i odtąd widzę, co one „robią z ludźmi”, jak wspaniałą pracę wykonują. Jako młody chłopak marzyłem zresztą o założeniu księgarni z wygodnymi fotelami, w której można napić się kawy. Za komuny nie dało się tego zrealizować… Literatura ma ogromną siłę rażenia i jest znakomitym narzędziem ewangelizacji. Zdaję sobie z tego sprawę również jako wydawca (odpowiadam za Paulinianum i „Wejdźmy na szczyt”). Przed wydaniem książki prosimy o błogosławieństwo przełożonego, modlimy się (i pościmy) w intencji autora i wszystkich osób tworzących tę książkę (od autora przez redaktorów po drukarzy). Zainicjowaliśmy niedawno Duchową Adopcję Czytelnika, by ludzie, którzy pod wpływem literatury doświadczyli pozytywnego zwrotu w życiu, poczuli się zachęceni do modlitwy za innych czytelników.

Grunt to bunt

– Hasło mojej młodości? Grunt to bunt – opowiada ewangelizator Grzegorz Miecznikowski. – Jako czternastolatek wsiąkłem w muzykę. Ostrą, metalową, z jednoznacznie antychrześcijańskim przekazem. Szukałem mroku, aż w końcu wylądowałem w black metalu. Ostra muza stała się dla mnie bogiem. Żyłem jak odurzony. Zacząłem chodzić na koncerty kapel deathmetalowych. Nosiłem ciuchy z odwróconymi krzyżami, pentagramami, słuchałem satanistycznych utworów. Uważałem, że religia to opium dla mas. Biedni byli ci, którzy wypowiadali przy mnie słowo „ksiądz”. Na słowo „katolicyzm” reagowałem szyderką. Chłonąłem antyklerykalne czasopisma. Moje ulubione zajęcie? Wchodzenie na katolickie fora internetowe i hejtowanie. Pewnego dnia kuzynka pożyczyła mi płytę zespołu 2 Tm 2,3. Podczas kolejnego przesłuchania nie wiedzieć czemu padłem w moim pokoju na kolana, zacząłem płakać i wołać: „Ojcze nasz”. Zalała mnie niewyobrażalna miłość. Gdy zmagałem się z nałogami, w moje ręce wpadła książka „Moc uwielbienia”. Po jej lekturze wiedziałem jedno: nie mogę żyć tak jak dotychczas. Nie chciałem przegrać życia. Zaczynałem uwielbiać Boga nawet wówczas, gdy upadałem. Dziękowałem Mu za wszystko, a On stopniowo mnie wyzwalał.

Kto czyta, nie błądzi! •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.