Dobrze, że jesteś

GN 50/2022

publikacja 15.12.2022 00:00

– „Wszystko będzie dobrze”, „Czas leczy rany”, „Widocznie tak miało być” to nietrafione zwroty – uważa psycholog Anna Widepuhl. Co przy wigilijnym stole powiedzieć tym, którzy właśnie stracili kogoś bliskiego?

Dobrze, że jesteś józef wolny /foto gość

Katarzyna Widera-Podsiadło: Pusty talerz na wigilijnym stole, ale nie jako symbol oczekiwania na kogoś, lecz przypomnienie, że kogoś już z nami nie ma. Jest Pani znane to doświadczenie?

Anna Widepuhl:
Oczywiście, pusty talerz na wigilijnym stole przypomina mi o stratach bardzo osobistych – dziadka i babci. Byłam już wtedy dorosłą osobą. Osiemnaście lat temu odszedł dziadek, dwa lata temu babcia, która dożyła pięknego wieku, bo prawie 96 lat, i jej umieranie było bardzo świadome dla nas jako rodziny. Ona gasła w swojej starości.

Można powiedzieć: „Nie martw się, przecież miała już swoje lata”. Takie sformułowanie pomogłoby?

Niekoniecznie. Mam pacjentów, którzy odchodzą w różnym wieku – i bardzo młodych, i tych starszych. Śmierć osoby bliskiej, którą kochaliśmy, zawsze boli, a jej brak jest mocno odczuwalny, szczególnie w czasie świątecznym.

Może więc tym starszym jest nieco łatwiej?

Oni mówią często: „Przeżyliśmy już sporo, ale jeszcze chciałoby się trochę pożyć”. Życie staje się prostsze – pomijam choroby – bo odchowało się dzieci, czasem nawet wnuki, zakończyło się aktywności zawodowe… Człowiek jednak jest stworzeniem, któremu życia ciągle mało. Nieważne, czy się ma 30, 40, czy 80 lat.

I nieważne, czy wierzy się w życie wieczne po śmierci, czy nie.

Tu, na świecie, zawsze zostaje ktoś bliski, więc nawet jeśli wierzymy, że po drugiej stronie jest życie wieczne, to i tak żal się rozstawać. Oczywiście wiara w realny sposób może nam pomóc uporać się z bólem rozstania.

A my zostajemy i musimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wiele osób zna tę sytuację: stajemy w obliczu osoby w żałobie i nie wiemy, co powiedzieć. Więc zaczynamy stereotypowo.

Bo chcemy pocieszyć osobę, która przeżywa żałobę, pogłaskać, a przede wszystkim szybko złagodzić jej cierpienie. Chcemy powiedzieć coś takiego, co sprawi, że ta osoba przestanie płakać, tęsknić, że będzie mniej ją bolało.

Mówimy na przykład: „Wszystko będzie dobrze”, „Czas leczy rany”.

Czasem dodajemy: „Tak widocznie miało być. Jemu jest już lepiej. Jutro poczujesz się lepiej. Musisz być silny dla tych, którzy zostali”.

To źle, że próbujemy pocieszać? Robimy to w dobrej wierze.

No tak, ale takie zwroty nie umniejszą cierpienia. Są mało skuteczne w swoim przekazie.

Dlaczego?

Proszę wyobrazić sobie, jak to wygląda z perspektywy osoby przeżywającej żałobę. To marne pocieszenie, takie słowa nie koją bólu. Kiedyś zapewne będzie dobrze, ale teraz jest źle. Pocieszanie w ten sposób nie pomaga osobie cierpiącej po stracie kogoś bliskiego.

Pamiętam, jak ktoś bliski powiedział, że po śmierci jego żony wszyscy mówili mu: „Trzymaj się”, a on nie rozumiał, czego albo kogo ma się trzymać. Te słowa nie przynosiły efektu, a nawet budziły irytację.

Możemy przeprowadzić na sobie eksperyment. To trudne, ale wyobraźmy sobie, że oczekujemy pocieszenia w jednym z najtrudniejszych momentów naszego życia. Czy tego rodzaju zwroty przyniosłyby nam ukojenie? Natłok słów, które brzmią jak slogany, może jedynie irytować albo budzić złość.

Osoba pogrążona w rozpaczy potrzebuje czegoś innego.

Problem polega na tym, że żyjemy w czasach, kiedy wszystko ma być łatwe. My, długowieczni, w długowieczności młodzi do końca. W świecie, w którym nie ma miejsca na śmierć, nie potrafimy wobec niej właściwie się odnaleźć.

To chyba dobrze, że w ogóle pocieszamy? Przecież zdarza się, że stając w obliczu sytuacji trudnej, jak śmierć, niepełnosprawność, ból, nie wiemy, jak się zachować, i uciekamy od osoby potrzebującej wsparcia.

Dlatego lepiej wysłać takiej osobie sygnał, że chcemy z nią po prostu być. Dajemy poczucie obecności w cierpieniu. Mówimy: „Powiedz, jeśli potrzebujesz pomocy – mogę odebrać dziecko ze szkoły, pojechać po lekarstwa albo po prostu z tobą posiedzieć”. Być blisko – to jest najważniejsze. Nawet bez słów.

Powróćmy do świąt i Wigilii. Będą modlitwa, opłatek i… może też łzy, wspomnienia. Jak powinniśmy się zachować? Wspominać osobę, której z nami nie ma, czy unikać rozmów o niej, by nie sprawiać bólu przeżywającym żałobę?

Trzeba to rozpatrywać indywidualnie. Są osoby, które będzie boleć każde wspomnienie – one wolą nie mówić, są jednak i takie, które chętnie dzielą się wspomnieniami, a nawet oczekują, że będzie się mówiło o zmarłym.

Możemy przywoływać zabawne historie związane z tą osobą?

Oczywiście, wszystko to może pomóc w rozluźnieniu atmosfery. Zaproponowałabym jeszcze, by zapytać: „Nie wiem, jak przeżywasz czas żałoby. Chcesz o tym rozmawiać czy wolisz unikać tego tematu?”.

Wiele trudnych sytuacji w naszym życiu wynika z niedomówień, bo ktoś nie ma odwagi czegoś powiedzieć.

O tej kwestii warto rozmawiać w momencie, kiedy bliska nam osoba w żałobie przyjmuje zaproszenie na Wigilię. Nie wówczas, kiedy stanie w drzwiach, usiądzie przy stole. Wtedy jest czas na stworzenie dobrej, świątecznej atmosfery.

A jeśli pojawią się wzruszenie, łzy?

Musimy pamiętać, na jakim etapie przeżywania żałoby jest nasz gość. Inaczej będzie reagował, jeśli śmierć miała miejsce krótko przed Wigilią, a inaczej, kiedy nastąpiła kilka miesięcy wcześniej. Chociaż są takie chwile w roku, kiedy nie sposób się nie wzruszyć, nieważne, ile czasu minęło od śmierci bliskiej osoby. Święta Bożego Narodzenia z pewnością do nich należą.

Czy powinniśmy śpiewać kolędy? Pytam, bo to wyjątkowe utwory, które wzruszają największych twardzieli, a cóż dopiero osoby osamotnione.

Oczywiście, śpiewajmy. Nie zmieniajmy swoich rytuałów. Jeżeli jest w nas taka potrzeba, kolędujmy. Przecież nie jest nam zawsze źle i smutno. Chcemy też przeżywać chwile radosne, a kolędy takie momenty wyzwalają. Jest radość z narodzenia Jezusa, cieszmy się więc tym wydarzeniem i obdarowujmy radością bliskich. To także narodziny nadziei na lepsze dni. Pozwólmy sobie ją poczuć.

Ta radość bywa nieraz głośna… Dzieci nie będą zważać na smutki dorosłych. Mówimy im wówczas: „Nie zachowuj się tak głośno, bo ciocia jest smutna”?

To zależy od wieku dzieci. Nastolatkom można wytłumaczyć, by były bardziej powściągliwe w wyrażaniu swoich emocji. Maluchom raczej trudno to wyjaśnić.

Może czasami bardziej chodzi o nieposkromione słowa niektórych młodych osób.

Zdarza się. Z kolei młodsze dzieci zostawmy, niech zachowują się jak zwykle. Dobrze, jeśli trochę tej dziecięcej radości i spontaniczności i nam się udzieli.

To nie będzie odczytane jako lekceważenie bólu tej osoby?

Nie. Pamiętajmy, że osoby w żałobie także potrzebują normalności. Cieszy je normalne życie rodziny, w której się znalazły, i pomaga to odreagować wewnętrzne cierpienie. Najważniejsze jest to, że jesteśmy razem, że w naszym domu jest ktoś, komu pomagamy swoją obecnością.

Chyba że ktoś wolałby zostać sam. Choć jest to sytuacja, którą trudno sobie wyobrazić, to jednak może się zdarzyć.

Takiej osoby nie należy przymuszać do przyjścia. Wiem, że to trudne, bo z jednej strony rozumiemy, że ktoś może chcieć zostać sam, ale z drugiej – czujemy, że powinniśmy się nim zaopiekować. Jeżeli jesteśmy gotowi spędzać razem czas, zapraszajmy, ponawiajmy zaproszenie. Ale jeżeli ta osoba z uporem będzie odmawiać, uszanujmy jej decyzję. Być może w danej chwili najbardziej potrzebuje samotności. Zwykle robienie czegoś na siłę odwraca się przeciwko nam i wtedy zamiast pomagać, utrudniamy i komplikujemy.

Ale wówczas nie towarzyszymy, a przecież miała to być forma naszego wspierania.

Niektóre osoby muszą przeżyć cierpienie w ciszy swojego wnętrza. Chcą przemyśleć, przeboleć, przeżyć stratę samotnie. Nam pozostaje czujność.

Jak powinniśmy się zachować, jeśli sami jesteśmy w żałobie i nie chcemy zepsuć świąt rodzinie?

Oczywiście będziemy chcieli jak najlepiej dla naszych bliskich, ale nie róbmy niczego wbrew sobie. I najważniejsze – nie udawajmy, że jest dobrze, kiedy nie jest. Starajmy się powiedzieć rodzinie, co czujemy i dlaczego zachowujemy się w określony sposób. Powiedzmy, że to, iż nie potrafimy emanować radością, nie oznacza, że nie cieszymy się na nadchodzący czas. W tej chwili nie potrafimy tego celebrować świąt jak zwykle. Przecież pełnia bycia z drugim człowiekiem to wspieranie w każdej sytuacji. Ktoś, kto jest nam bliski, będzie rozumiał, że przeżywamy trudny czas, i będzie nas wspierał.

Możemy odejść od wigilijnego stołu i wrócić do swojego domu, jeśli będziemy bardzo źle się czuli wśród ludzi?

Jeśli będziemy mieli trudności z panowaniem nad emocjami, możemy przeprosić, wyjść do drugiego pokoju, odreagować. Mówienie o swoich uczuciach jest bardzo ważne, bo pomoże zapanować nad sytuacją i zrozumieć zachowanie osoby, która cierpi.

Na różnych etapach żałoby nasze zachowanie może się zmieniać.

Mogą pojawiać się złość, agresja, wstyd, poczucie krzywdy. Emocje są w tej sytuacji naturalne. Czasem możemy usłyszeć, że ktoś ze złością mówi o osobie, która odeszła. . Nie oceniajmy, pozwólmy na wyrażanie tego, co osoba w żałobie czuje.

Co mówimy zamiast „Wesołych Świąt”?

Świąt pełnych spokoju, nadziei, wiary w lepszy czas. Najważniejsze, że wspólnie spędzonych. Z zaakcentowaniem słów: „Dobrze, że jesteś”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.