Kalendarz Liturgiczny

GN 23/2009

publikacja 04.06.2009 17:55

Katarzyna Cudzich

8 czerwca, poniedziałek
Wspomnienie św. Jadwigi, królowej
2 Kor 1,1–7; Mt 5, 1–12


Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy.
2 Kor 1,5

Mój narzeczony często ostatnio przywołuje słowa pieśni: „Błogosławcie Pana wszystkie Jego dzieła, które by nie kwitły gdyby nie cierpienia”. Historia mojego życia pokazuje wyraźnie, że pieśń ta nie jest tylko pustosłowiem, ale ma odniesienie do rzeczywistości. Tylko akceptując i przyjmując cierpienia, możemy niechciane uczynić błogosławionym. Nieraz czytałam, że cierpienia mogą nas ubogacać, a trudne momenty stać się nową szansą rozwojową. Wtedy miałam przekonanie, że kiedy pojawią się kolejne problemy, będę potrafiła wznieść się ponad nimi. Ale jakoś nigdy się to nie udało. Abstrakcyjne cierpienie zostawało wyparte przez problem „tu i teraz”, i żadne uogólnianie nie wchodziło w grę. „Błogosławieni, którzy się smucą”; „błogosławieni, którzy cierpią prześladowania” – mówi dzisiaj tekst Ewangelii. Jak to jednak odnieść do życia?

Myśl na dziś:
Czas cierpienia i boleści jest źródłem wiedzy o nas samych jedynie wtedy, gdy wykazujemy zrozumienie i pozwalamy pracować Bogu razem z nami (…) Gdy tylko pozwolimy cierpieniu, aby nas uczyło, to nasze brzemię staje się od razu lżejsze, a tunel nie jest zupełnie ciemny. (Susan Hogan)

9 czerwca, wtorek
Św. Efrema, diakona i doktora Kościoła
2 Kor 1,18–22; Mt 5,13–16


Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. (Mt 5, 13)

Jak opisać smak soli? Konkretny, wyrazisty, indywidualny, specyficzny, wyróżniający się. Jeśli sól utraci swój smak, będzie tylko białym pyłem. My jesteśmy solą ziemi. Jerzy Pilch napisał, że „prawdziwie intensywni pisarze mają zapach”. A ja mówię za słowem Bożym: „prawdziwie intensywni chrześcijanie mają smak”. Jaki jest mój „smak”? Konkretny i wyrazisty czy mdły i nijaki? Jednym słowem: jestem zimny czy gorący? A jeśli gorący, to czy można się mną „poparzyć”, czy raczej jestem jak kominek, przy którym można się ogrzać? Kiedyś byłam „bardzo intensywną chrześcijanką” i mówiłam o sobie, że jestem „głęboko wierząca”. Teraz mogę jedynie powiedzieć, że w moim życiu Bóg jest na pierwszym miejscu, jest fundamentem i podstawą wszystkich innych elementów. Jednak co to znaczy? Nie wojuję, nie nawołuję, nie wywołuję (Ducha Świętego na każdym kroku), nie przywołuję (imienia Boga w każdej sytuacji). Czy to znaczy, że już nie jestem gorliwa?

Myśl na dziś:
Dusz obojętnych nie chce ani niebo, ani piekło (Dante Alighieri)

10 czerwca, środa
Wspomnienie bł. Bogumiła, biskupa
2 Kor 3,4–11; Mt 5,17–19


Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 5, 20)

Zastanawiam się często, ile znam osób, które swoim życiem świadczą o Chrystusie. Nie nauczając i „parząc”, nawołując i strasząc, ani też nie jednocząc się z niewierzącymi, „sprzęgając się z nimi w jedno jarzmo”, poprzez wspólne picie wódki czy przeklinanie. Osób, które są radykalne, konkretne, ale i nie odstraszają. Mogę przywołać jedną taką osobę. I to nie jestem ja. Dlaczego? Zastanawiam się, czy w ogóle daję swoim życiem jakiekolwiek świadectwo. Czy nie jestem zgorszeniem? Ale co to znaczy być zgorszeniem? Moja sprawiedliwość ma być większa niż fazyzeuszów. A przecież ich sprawiedliwość była wzorcowa – trzymali się wszystkich zasad i na pewno nigdy nie byli zgorszeniem. Za to zgorszeniem była Maryja, która zaszła w ciążę przed ślubem i Jezus, który „pracował” w szabat i odwracał do góry nogami Stare Przymierze. Pozostaje pytanie: czy Jezus naprawdę był zgorszeniem, czy po prostu ludzie gorszyli się Jego postępowaniem? Ale czy można dokonać takiego rozróżnienia?

Myśl na dziś:
Zgorszenie to bezpośredni kontekst tajemnicy nieprawości, uchwytna dla rozumu otoczka tego, czego nie potrafimy nigdy zgłębić. Tajemnica stawia opór i rozumowi, i wyobraźni. Możemy jej obecność wskazywać; próby opisu pozostają nieadekwatne. (Halina Bortnowska)

11 czerwca, czwartek
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi i Chrystusa
Wj 24,3–8; Hbr 9,11–15; Mk 14,12–16.22–26


I dlatego jest pośrednikiem Nowego Przymierza, ażeby przez śmierć, poniesioną dla odkupienia przestępstw popełnionych za pierwszego przymierza, ci, którzy są wezwani do wiecznego dziedzictwa, dostąpili spełnienia obietnicy. (Hbr 9, 15)

Z jednej strony Jezus odwracał do góry nogami Stare Przymierze, a z drugiej strony mówił też: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść prawo albo proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić”. Nowy Testament nie istnieje bez Starego. Ostatnio uświadomiłam sobie, że niejednokrotnie dużo bardziej optymistyczny i niosący nadzieję jest Stary Testament. Tam Bóg wypełnia swoje obietnice dotyczące codziennego, normalnego życia: ludzie się pobierają, rodzą im się dzieci, których oczekują i pragną. Żyje kilkaset lat, są władcami i przywódcami. Bóg wypełnia doczesne marzenia ludzi. Natomiast w Nowym Testamencie wszystko sprowadza się do tego, co będzie „potem”. I najlepiej, żeby to nastąpiło już jak najszybciej. Mało optymistyczna to wizja... Ale, tak naprawdę, Nowy Testament nie wyklucza Starego. Pogłębia i udoskonala go. A Jezus wypełnia dodatkowe wszystkie obietnice związane z tym co nie jest doczesne. Jezus jest pośrednikiem. Ale co to dla mnie znaczy?

Myśl na dziś:
Odrzucając lub pomniejszając Stary Testament, odrzucamy lub pomniejszamy Chrystusa. Stary Testament świadczy o tym zwyczajnym ludzkim zakorzenieniu Syna Bożego, który z miłości do nas stał się Synem Człowieczym. (Jacek Salij OP)

12 czerwca, piątek
Bł. Antoniego Nowowiejskiego, biskupa, i Towarzyszy Męczenników
2 Kor 4,7–15; Mt 5,27–32


Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby twoje całe ciało miało być wrzucone do piekła. (Mt 5,29)

Jezus jest radykałem. Sam by sobie wyłupił oko, gdyby było Mu powodem do grzechu. Ale jedno jest pewne: nie wyłupiłby oka komuś innemu, nawet jeśli przyprawiałoby go o grzech. Nie wyłupiłby także, gdyby nie był to grzech, a Jemu tak by się wydawało. Nasze podejście natomiast jest skrajne: albo nie widzimy swoich grzechów, za to oskarżamy o nie innych, albo widzimy w sobie same grzechy, nawet tam, gdzie ich nie ma. Powinniśmy zaakceptować swoją grzeszność. Swoją słabość i bezsilność. Wtedy łatwiej nam będzie zaakceptować słabości innych. Ostatnio borykam się z moim perfekcjonizmem. Zaczyna mi on coraz bardziej przeszkadzać. Wszystko musi być idealnie. Wszyscy muszą być idealni. Ja muszę być idealna. Odcinałabym nogi i ręce wszystkim po kolei, a także sobie. A potem bym płakała, że odcięłam, a przecież nie musiałam. Czy na pewno tędy droga?

Myśl na dziś:
Prawdziwi sprawiedliwi nie skarżą się na zło, lecz pomnażają dobro, nie narzekają na niewiarę, lecz pomnażają wiarę, nie psioczą, lecz pomnażają mądrość. (przysłowie z Talmudu)

13 czerwca, sobota
Wspomnienie św. Antoniego z Padwy, prezbitera i doktora Kościoła
2 Kor 5,14–21; Mt 5,33–37


Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. (Mt 5,37)

Jednym słowem: Prawda was wyzwoli. Ale cóż to jest prawda? „tak” i „nie”. Czy zawsze się tak da? Czy zawsze można powiedzieć: zgrzeszyłem, więc zasłużyłem? Nie ma takich okoliczności, w których zło nie jest złem, a prawda nie zawsze może zostać wypowiedziana? Z takim nastawieniem można łatwo przekroczyć granicę, co może doprowadzić do samopobłażania i stępionego sumienia. Czy w każdej sytuacji prawda leży pośrodku, kij ma dwa końce, a medal dwie strony? A jeśli ktoś widzi sytuację ze swojego punktu widzenia, a nie ma racji? „Co nadto jest, od Złego pochodzi”. Nie mówić nic ponad to, co się wie. Zero plotek, nadinterpretacji, domniemań. A dedukcja? Wysnuwanie wniosków na podstawie przesłanek? Czy to już jest kłamstwo? Ostatnio najchętniej wyszukiwałabym szczelin w słowach Pisma. Wszystko jest takie „od do”. A codzienność taka nie jest. Życie chrześcijanina to poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: jak to pogodzić?

Myśl na dziś:
Nie wolno zakładać z góry, że człowiek jest słaby i zły. Bo to prowadzi w prostej linii do samopobłażania. (Małgorzata Musierowicz)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.