Azyl w koszmarze

Franciszek Kucharczak

|

GN 49/2022

publikacja 08.12.2022 00:00

Przed wojną malowali ikony. Teraz dwoje z nich tworzy je na skrzynkach po amunicji, trzeci maluje akwarele o strasznej treści. Ikon nie potrafi tworzyć. Przejmującą twórczość ukraińskich artystów można zobaczyć w Poznaniu.

Ikony Oleksandra Klymenki i jego żony Sonyi Atlantovej powstają na fragmentach skrzyń po amunicji. Ikony Oleksandra Klymenki i jego żony Sonyi Atlantovej powstają na fragmentach skrzyń po amunicji.
ROMAN KOSZOWSKI /foto gość

Wchodzisz i zaraz przy wejściu widzisz dwie ikony. Po lewej pełna mistycznego smutku Maryja spogląda w kierunku drugiego obrazu, który przedstawia Jezusa umęczonego. Wszystko utrzymane w jednej tonacji kolorystycznej, nawiązującej do barwy desek, na których powstały malowidła.

To normalne, że ikony powstają na deskach, ale z reguły zagruntowanych, dokładnie wyczyszczonych i wygładzonych. W tym przypadku tak nie jest. Deski są surowe, widać łączenia między nimi, a nawet szpary. Zobaczymy też pęknięcia i nierówności. Więcej: pozostały na nich nawet metalowe okucia i fragmenty kartek z informacją o rodzaju amunicji, a z krawędzi ikony przedstawiającej Chrystusa wystają gwoździe. Wygląda to tak, jakby ktoś wyszarpał tę deskę, otwierając w pośpiechu skrzynię, której stanowiła wieko.

Tak też jest w istocie. Ikony prezentowane na wystawie „Wojna i pokój” w Galerii VA w Poznaniu są namalowane na fragmentach skrzyń po amunicji. Ich autorem jest Oleksandr Klymenko, 46-letni artysta z Kijowa, członek Narodowego Związku Artystów Ukrainy, a ponadto pisarz i krytyk sztuki. Ikony tworzy wraz ze swoją żoną Sonyą Atlantovą, również artystką i pisarką.

Kierunek życie

Artysta wpadł na pomysł wykorzystania tych „odpadów wojennych” jesienią 2014 roku, gdy Rosja rozpoczęła wojnę, zajmując Krym i część Donbasu. Podczas wizyty w bazie jednego z batalionów ochotniczych zobaczył stos pustych skrzyń po amunicji. Uderzył go fakt, że wieko lub dno tych pojemników jest bardzo podobne do desek, na których maluje się tradycyjne ikony. „Ta sama tarcza wykonana z desek i wzmocniona szpongami, aby uniknąć deformacji. To dziwne podobieństwo skłoniło mnie do napisania pierwszej ikony projektu” – wyjaśnił autor w książce „Ikony na deskach po skrzyniach z amunicją”.

Żołnierze podarowali mu jedną skrzynię. „Następnego dnia zacząłem malować na jej dnie ikonę Matki Bożej, skupiając się na klasycznym, starym bizantyjskim modelu. Rezultat nie tylko mnie zadowolił, ale też zrobił na mnie ogromne wrażenie, choć zwykle jestem bardzo krytyczny wobec własnej twórczości” – pisze artysta.

Tę właśnie ikonę widz ogląda jako pierwszą na wystawie.

– Pomysł był taki, żeby odwrócić logikę wojny i z ciemności wyprowadzić światło – wyjaśnia o. Wojciech Surówka OP, współinicjator wystawy. Dominikanin osobiście poznał Klymenkę w Kijowie, gdzie latach 2011–2019 był dyrektorem tamtejszego Instytutu Nauk Religijnych św. Tomasza z Akwinu.

Skrzynia symbolizuje śmierć, a ikona zmartwychwstanie. Artyście zależało na tym, żeby pokazać kierunek ze śmierci do życia, czyli przeciwny do tego, który obserwujemy na co dzień, zwłaszcza teraz, w czasie wojny w Ukrainie.

Większość prezentowanych na wystawie ikon namalowanych na fragmentach skrzyń, które przekazywane były artyście z frontu, stanowi cykl zbliżony do drogi krzyżowej, ale o szerszym zakresie. Widzimy kolejne etapy zbliżania się Chrystusa do śmierci, poczynając od wjazdu do Jerozolimy. Potem jest ostatnia wieczerza, umywanie nóg, Ogrójec, pojmanie, biczowanie… Dalej ukrzyżowanie, złożenie w grobie, ale są też epizody związane ze zmartwychwstaniem Pana Jezusa.

– Technika jest bardzo dobra, ikona ukraińska, nie ruska. Warto podkreślić, że nie musimy być ograniczeni do kanonu ruskiej ikony. Są inne, bardziej łagodne. Kto interesuje się ikoną, zobaczy różnicę w tych stylach – zaznacza zakonnik.

Wystawione malowidła z tego cyklu nie są na sprzedaż, natomiast inne z całego projektu można nabyć. Artysta sprzedał ich wiele, sponsorując w ten sposób pomoc medyczną dla walczących na froncie.

Za dużo bólu

Do każdej z eksponowanych ikon, z wyjątkiem dwóch pierwszych, zostały przyklejone wycinanki z gazet rosyjskojęzycznych z Donbasu.

– Ktoś mówił mi, że takie przaśne wycinanki na tym szlachetnym rysunku mu przeszkadzają. Według mnie mają one jednak symbolizować narzucanie Ukrainie rosyjskiej warstwy kulturowej – wskazuje o. Wojciech Surówka.

Nieco z boku umieszczono ikonę przedstawiającą Pana Jezusa przeklinającego drzewo figowe, które nie wydaje owoców. Tu wycinanki z gazet zastępują opadające z drzewa uschnięte nagle liście.

– To bardzo piękna ikona. Brak owoców zestawiliśmy z akwarelą przedstawiającą siewcę – mówi duchowny. Rzeczywiście, poniżej widnieje wizerunek mężczyzny rozsiewającego coś, co u jego stóp układa się w równe szeregi znaków podobnych do drukowanego tekstu. O to właśnie chodzi, bo w zamyśle autora jest to siewca dezinformacji.

Autorem tej i pozostałych akwarel jest Danylo Movchan, który także wcześniej malował ikony. Teraz tego nie robi. Nie potrafi.

– On sam przyznaje, że od czasu kiedy zaczęła się wojna, nagromadził się w nim tak wielki ból, że nie jest w stanie stworzyć świętego obrazu. Mówi, że musi sobie z tym poradzić i dopiero potem może wróci do malowania – tłumaczy dominikanin. – Przedstawione tu akwarele są bardzo dramatyczne. Te najbardziej dotykające bólu znajdują się za tamtą ścianą – wskazuje.

Dla niektórych gości wystawy fakt zgromadzenia najbardziej wstrząsających prac w innym miejscu jest korzystną okolicznością. – Dobrze, że tamte akwarele są za ścianą. Można stamtąd wyjść i odetchnąć – mówiły osoby, które były na wernisażu.

Istotnie, akwarele Movchana w jakiś sposób kondensują traumę tej wojny. Częstym motywem jest żółty dom, który wyraża Ukrainę. Ten dom jest w rozmaity sposób atakowany i niszczony, a nawet profanowany. – Tu jest budynek z czaszkami, ze szkieletami, tu dom jest ostrzeliwany przez pociski w kształcie czaszek, a w tym miejscu żółty dom symbolizuje szpital położniczy w Mariupolu. Widać w nim dwie ciężarne kobiety atakowane przez czaszki – pokazuje nasz przewodnik.

Powtarza się motyw ściekania czy spływania. To najbardziej mroczne z prac Movchana. – Tutaj była kiedyś twarz człowieka, ale już jej nie ma, bo została wessana przez śmierć – tłumaczy zakonnik.

– Wszystkie ciała wyglądają jakby były uderzone, okrutnie zbite, miejscami sine, wiele jest w stanie rozkładu. Tak jakby autor chciał powiedzieć, że wojna wchodzi w człowieka – dopowiada Agata Suszczyk, pracowniczka galerii i członek zarządu. Zwraca uwagę na daty widniejące przy tytułach prac. Sporo z nich powstało w kwietniu i maju, gdy na jaw wychodziły kolejne zbrodnie dokonane na zajętych, a następnie opuszczonych przez Rosjan terenach.

Gdziekolwiek spojrzeć – groza. Jedna akwarela przedstawia Rosjanina gwałcącego ukraińską kobietę, inna – dwa ciała z zakrytymi twarzami w pozycji przypominającej wizerunek Jezusa odbity na Całunie Turyńskim, jakiś mężczyzna trzyma sczerniały korpus ludzki. Nieco dalej widzimy akwarelę przedstawiającą trzy postacie z czerepami wpisanymi w pocisk rakietowy. Tytuł brzmi „Rosyjscy artyści”.

– Na tym polega dziś największy „artyzm” Rosjan. To jest ich sztuka – komentuje z ironią pani Agata.

Siła kontrastu

„Wojenne akwarele Movchana są podwójnym świadectwem: intensywnego mroku, którym jest każda wojna, ale także nadziei zachowanej w chrześcijańskich odniesieniach” – pisze kurator wystawy Karolina Staszak w omówieniu ekspozycji.

– Niesamowite jest to zestawienie ikon z akwarelami. Po pierwsze jest to działanie poprzez ogromny kontrast, a po drugie – silnie nawiązuje do tytułu wystawy, czyli „Wojna i pokój”. Tam jest wojna, a tu jest Boży pokój. Człowiek, widząc dramat wojny, w naturalny sposób chce odwrócić głowę w stronę ikon. Jest w nich duży ładunek nadziei, tu jest azyl – ocenia Jolanta Lisiak, współzałożycielka galerii.

Prezentowaną twórczość o. Wojciech Surówka określa jako terapię także dla twórców. – Mogą w jakiś sposób się wypowiedzieć, opowiedzieć o swoim bólu. Mają szansę wyrzucić to z siebie – i to robią, każdy na swój sposób. To ich świadectwo dotyczące tego, co dzieje się teraz na terenie Ukrainy – podkreśla.

Wystawa „Wojna i pokój”, zawierająca część projektu „Ikony na deskach po skrzyniach z amunicją”, będzie otwarta do końca roku. Można ją obejrzeć w Galerii VA w Poznaniu przy al. Marcinkowskiego 26. Wystawa jest czynna we wtorki, w czwartki i piątki w godzinach 15.00–18.00 oraz po wcześniejszym uzgodnieniu telefonicznym (tel. 502 564 572, 695 796 556). Jest to trzecia wystawa z cyklu zorganizowanego przez Fundację VA „Wolność, Młodość, Braterstwo”, współfinansowanego ze środków miasta Poznania #poznanwspiera. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.