Poszła w ciemno za światłem

Marcin Jakimowicz

|

GN 13/2008

publikacja 01.04.2008 13:00

Jej imię niektórzy tłumaczą jako Kropelka. Kropelka, na której Duch Święty osiadł, ale jej nie spalił.

Poszła w ciemno za światłem fot. Henryk Przondziono

Nikt nie chce być nawiedzony. To słowo źle się kojarzy. Z jakimś zacietrzewieniem, oszołomstwem, zamknięciem na argumenty. Nie chcemy być nawiedzeni. Zapomnieliśmy już nawet, co to słowo oznacza. Maryja była nawiedzona. Odwiedził Ją wysłannik z samego nieba.

Gdzie „Słowo stało się ciałem”? Większość krzyknie: Jak to gdzie? W Betlejem! Nieprawda. Słowo oblekło ludzkie kształty w Nazarecie. To tu, w łonie Maryi, począł się Ten, który stworzył wszystkich. – Witaj, bo nosisz Tego, co wszystkie nosi rzeczy – woła w Akatyście zachwycony pokorą Maryi Gabriel. Jej imię (aramejskie Mariam) niektórzy tłumaczą jako Kropelka. Kropelka, na której Duch Święty osiadł, ale jej nie spalił. „Woda oddaje siebie w moc ognia bez obawy, że zostanie unicestwiona, że zamieni się w parę i zniknie. A przecież wdarcie się lawy jest w stanie sprawić, że spłonie morze” – pisze o Maryi brat Efraim. Jak bardzo musiała być mała, pokorna, przezroczysta, skoro obecność anioła nie wyrządziła Jej krzywdy. Wystarczy przewertować Biblię, by zobaczyć, jak ludzie reagowali na obecność Bożych posłańców. Archanioł ukazujący się Danielowi rzuca proroka na twarz. Prorok jest przerażony, ze strachu drżą mu kolana, a ludzie, widząc go przywartego do ziemi i dygocącego, uciekają w popłochu. Po spotkaniu z gościem z nieba Daniela „ogarnęła niemoc i chorował przez wiele dni” (Dn 8,27). A przecież anioł nie uczynił mu niczego złego! Pokorna Maryja rozmawiała z potężnym archaniołem Gabrielem (odpowiedzialnym, wedle midraszy, za zniszczenie Sodomy i Gomory!) twarzą w twarz.

Zwiastowanie pokazuje, jak na dłoni, że to Bóg czyni pierwszy krok. To On wychodzi z inicjatywą. Wybieram Mu miejsce na spotkanie, ale On przychodzi gdzie indziej. Na skraju potężnego Imperium Rzymskiego, w jego najbardziej kłopotliwej prowincji, w malutkim mieście Nazaret. Na uboczu, nie w świetle reflektorów. Mogę słać do nieba SMS-y: „Panie Boże, spotkajmy się. Wyznaczę Ci kilka dogodnych terminów. Może w siódmym miesiącu? Siódemka to przecież liczba pełni, doskonałości”, ale On i tak przyjdzie, kiedy chce. Wybiera miesiąc szósty, liczbę ludzkiej słabości. Przychodzi w chwili, gdy nie jestem już panem sytuacji, ale leżąc bezradnie na ziemi, zrezygnowany szepczę: Oto ja, sługa, niech mi się stanie według Twego słowa. Wielkość Maryi polega na tym, że poddała się bez walki. Powiedziała Hineni (Oto jestem), domyślając się, że odtąd nic nie będzie już takie samo. Czy proroczo czuła ostrze miecza, który przeniknie Jej serce? Czy słyszała słowa drwiny: „To żarłok i pijak!”? Czy widziała agonię Golgoty? Zaufała słowom Tego, który prowadząc swój lud przez pustynię, szedł jako słup ognia i słup obłoku. Jako obecność i zarazem nieobecność. Maryja wybrała światło i… poszła za nim w ciemno.
Wtedy odszedł od Niej anioł.

Uroczystość Zwiastowania NMP przeniesiona z 25 marca ze względu na Oktawę Wielkanocną.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.