Puste stągwie, puste serca

o. Augustyn Pelanowski OSPPE

|

GN 02/2007

publikacja 10.01.2007 17:25

Im więcej imprez, tym większy lęk przed samotnością, im więcej zmysłowego zaspokojenia i upojenia, tym bardziej okradziony duch

Puste stągwie, puste serca Zasoby internetu

Bóg jest Bogiem wesela, a nie smutku, tyle że nasza tęsknota za radością od wczesnego dzieciństwa jest narażona na okaleczenie. Te okaleczenia sprawiają, że zamykamy się w sobie, odcinamy się od prawdziwych pragnień, zabraniamy sobie uczuć, przestajemy wierzyć w szczęście, podejrzewamy każdą radość o podstęp cierpienia.

Wielu ludzi boi się w piątek przeżyć najskromniejsze rozweselenie, gdyż są przekonani, że niedziela będzie pełna łez. Coraz mniej ludzi wierzy w udane małżeństwa, coraz częściej słowo „rodzina” kojarzy się z torturami psychicznymi. Ludzie zamykają się na doznawanie radości, szukają rozweselenia w uzależnieniach chemicznych, w pracoholizmie, w zajęciach pochłaniających uwagę, w obsesyjnej aktywności nawet o pozorach charytatywnych. W masturbacji i obżarstwie, w seksie i Internecie, upijaniu się piwem i wirtualnych grach, w których mszczą się na wygenerowanych potworach. I wszystko dlatego, że stłumiona tęsknota za prawdziwym weselem została zablokowana. Im bardziej nie wierzą w radość życia, tym usilniej oddają się hedonistycznym imitacjom.

Substytuty miłości, czułości, radości, sukcesu, przyjaźni są na wyciągnięcie drżącej ręki. Ale to wszystko tylko depresyjnie pogłębia smutek. Wiele matek daje swym dzieciom jedzenie zamiast czułości, wielu ojców daje dzieciom pieniądze zamiast rozmowy. Wielu ludzi młodych nie ma nic do zaofiarowania partnerom prócz seksu. Wielu ludzi woli oglądać godzinami ekranowe dramaty, niż zaryzykować uświadomienie sobie na minutę własnej tragedii. Odcinamy się od uczuć. Nie chcemy odczuwać głodu serca i zapychamy go czymkolwiek, co nas oszuka na chwilę, a nie zaspokoi na zawsze.

Czego naprawdę pragniesz? Szczęścia, czułości, miłości, rozmowy, rozweselenia, które nie jest pustym śmiechem. Kto ci może to dać? Tylko Jezus zaradził pustce kamiennych stągwi. Było ich sześć. To szóstego dnia stworzono człowieka. Żeby poczuć smak prawdziwego szczęścia, trzeba uczynić to, co mówi Jezus – zgodnie z zachętą Maryi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Wesele w Kanie jest nie tylko wydarzeniem rozpoczynającym szereg cudów Jezusa, ale też symbolem powołania człowieka do przeżywania nieskończonego i niewyczerpalnego wesela. Był trzeci dzień i zabrakło wina, za godzinę lub dwie wesele mogło się skończyć niemiłym zgrzytem.

Starosta weselny udawał, że wszystko jest w porządku. Zachowywał pozory panowania nad sytuacją. Jest mnóstwo ludzi, którzy już w połowie życia skazani są na sztuczny uśmiech, skrywający bankructwo uczuć i ducha. Ich radość z życia albo powiedzmy inaczej: ich wesele, stało się kurtyną zasłaniającą rozpacz i beznadzieję, deficyt i rozczarowanie. Im więcej imprez, tym większy lęk przed samotnością, im więcej zmysłowego zaspokojenia i upojenia, tym bardziej okradziony duch. Szczęście nie leży poza nami, lecz jest w naszym wnętrzu – w odkryciu w samotności pełni obecności Ducha Świętego. Któż jednak w to uwierzy? Kto jest owym wiecznym weselem i niegasnącym rozradowaniem dla człowieka? „Jezus rozradował się w Duchu Świętym…” (Łk 10,21).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.