Asyż w ogniu

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 32/2006

publikacja 04.08.2006 07:15

Klara zobaczyła w nim żywą Ewangelię. Zakochała się po uszy w ubogim Franciszku i w ubogim Chrystusie. To nie były dwie miłości, ale jedna miłość.

Asyż w ogniu Asyż. Roman Koszowski/Foto Gość

Ludzie święci przemieniają ziemię. Także w sensie całkiem dosłownym. Dowodem na to jest Asyż. To urocze miasteczko we włoskiej Umbrii zostało przemienione świętością Franciszka i Klary. Ktokolwiek tam był, wie, o czym mowa. Nawet zgiełk turystów nie zagłusza wyjątkowej atmosfery ulic, schodów i placów, po których osiem wieków temu biegali Franciszek i Klara. Wydaje się, jakby przed chwilą echem odbijało się od miejskich murów wołanie Bożego Prostaczka: „Miłość nie jest kochana!”.

Największe wrażenie zrobił na mnie kościółek San Damiano. To w nim Franciszek usłyszał słowa Ukrzyżowanego: „Odbuduj mój Kościół”. Tutaj powstał mały klasztor, w którym zamieszkała Klara ze swoją siostrą Agnieszką i innymi dziewczętami. Wszystkie ogarnięte tym samym pragnieniem – naśladowania Biedaczyny z Asyżu. Zwiedzający robią zwykle wiele hałasu, jednak w tym miejscu cisza zwycięża. W pomieszczeniu, w którym zmarła święta Klara, widziałem ludzi klęczących na posadzce, szepczących modlitwę. Wydawało się, że rozmawiają z parą ubogich świętych z Asyżu.

Trzeba przyznać, że Franciszek nieźle namieszał w głowie i w sercu nastoletniej panny z dobrego domu. Klara zobaczyła w nim żywą Ewangelię, odkryła duchowego brata. Zakochała się po uszy – w ubogim Franciszku i w ubogim Chrystusie. To nie były dwie miłości, ale jedna miłość. Ta miłość dojrzała w życiu Klary i jej jednej pozostała wierna. Jako osiemnastolatka uciekła z domu, aby w Porcjunkuli przywdziać habit zakonny z rąk świętego Biedaczyny. Postanowiła iść drogą ewangelicznego ubóstwa, jak mniejsi bracia, dając początek zgromadzeniu nazwanemu drugim zakonem św. Franciszka lub klaryskami. Musiała walczyć z władzami kościelnymi o zachowanie radykalnej formy ubóstwa. Regułę św. Klary papież zatwierdził 9 sierpnia 1253 roku, dwa dni przed jej śmiercią. W testamencie nazwała siebie „niegodną służebnicą Chrystusa i sióstr ubogich klasztoru św. Damiana i roślinką świętego Ojca naszego Franciszka”. Dwa lata po śmierci papież Aleksander IV ogłosił ją świętą.

Legenda mówi, że kiedy pewnego razu Klara odwiedziła Franciszka, ludzie w okolicy ujrzeli, że klasztor płonie, i rzucili się, aby ugasić pożar. Autor „Kwiatków św. Franciszka” notuje, że kiedy przybyli do klasztoru, „ujrzeli świętego Franciszka i świętą Klarę i tych, którzy z nimi byli, zachwyconych w rozpamiętywaniu Boga i siedzących wokół pokornego stołu. Poznali wyraźnie, że był to Boski, nie cielesny ogień, od Boga zesłany cudownie, dla ukazania przedstawienia ognia miłości Boskiej, którą płonęły dusze tych świętych braci i świętych mniszek”.

Mój Boże! Człowiek rozgrzewa się nieraz do czerwoności z byle powodu: piłka nożna, sejm, film itd. A Bóg ? Czy rozpala moje serce? Choć trochę…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.