C(i)ałopalenie w Ugandzie

Krzysztof Błażyca, religioznawca, pasjonat misji

|

GN 22/2006

publikacja 26.05.2006 09:35

Neofici z Ugandy szli w środku nocy, by przez przyjęcie Najświętszego Sakramentu szukać łaski wytrwania w czasie próby. Prześladowcy nie potrafili wyjaśnić ich odwagi i determinacji inaczej, niż przypisując je magii oraz czarom.

C(i)ałopalenie w Ugandzie ks. Andrezj Halemba

Skrępowani więźniowie zostali ułożeni na trzcinowych matach. Aby uniemożliwić im jakiekolwiek ruchy, zwinięto im maty wokół ciał. Ofiary złożono na stosach. Podpalając stosy, kaci krzyczeli: „Nie my, lecz bogowie nasi was podpalają”. Oni zaś mówili między sobą: „Oto już blisko jest nasze spotkanie z Jezusem”.
„Krew męczennik ów jest nasieniem chrześcijan” – pisał w III wieku Afrykańczyk Tertulian w odpowiedzi na prześladowania, które dosięgły chrześcijan w Kartaginie (dzisiejsza Tunezja). Kilkanaście wieków później te słowa znów stają się prawdą na afrykańskiej ziemi, w królestwie Bugandy (dzisiejsza Uganda). Apogeum wydarzeń miało miejsce dokładnie sto dwadzieścia lat temu.

Pierwsi misjonarze katoliccy przybyli do Bugandy w roku 1878. Byli to Ojcowie Biali – zgromadzenie powołane do ewangelizacji Afryki. W Bugandzie panował wtedy król Mutesa. Misjonarzom okazano wiele serdeczności na królewskim dworze. W 1880 roku pierwsi katechumeni przyjęli chrzest. Dwa lata później, kiedy na tronie zasiadł syn Mutesy, Mwanga, sytuacja ulega zmianie. Dostojnicy królewscy zaczynają szemrać przeciw nowej wierze. Lęk o religię przodków zaczyna wypierać słowa Dobrej Nowiny. 6 lutego 1986 biskup Livinhac, ojciec biały, pisze w liście: „Nowiny z misji w Bugandzie są bardzo złe. Mwanga stał się rozwścieczonym prześladowcą chrześcijan, zarówno katolików, jak i protestantów”. Intensyfikacja prześladowań następuje między 25 maja a 3 czerwca 1886 r.

Rozpoczynają się wymyślne egzekucje. Apogeum wydarzeń ma miejsce 3 czerwca, w wiosce Namugongo. Płomienie strawiły żywcem dwudziestu sześciu chrześcijan. Ojciec Lourdes notował w pamiętniku: „Patrzyłem na twarze lśniące blaskiem młodzieńczej energii, na których rysowała się rezygnacja, a jednocześnie męska odwaga. I chociaż smutek przepełniał moje serce, myślałem o łasce, jaką Bóg dał misji w Bugandzie, wybierając spośród jej dzieci ofiary, których krew będzie w przyszłości nasieniem chrześcijan”. Krótko po tych wydarzeniach kardynał Lavigerie, założyciel Ojców Białych, pisał: „Duch jest zawsze ten sam.

Nie należy się dziwić, że neofici z Ugandy szli w środku nocy, by przez przyjęcie Najświętszego Sakramentu szukać łaski wytrwania w czasie próby, jak to czynili chrześcijanie za czasów Tertuliana. I dlatego nie należy się dziwić, że prześladowcy nie potrafili wyjaśnić ich odwagi i determinacji inaczej, niż przypisując je magii oraz czarom. Oni pierwsi w całej Afryce ponieśli śmierć dla Jezusa Chrystusa i zostali pogrzebani pod czarnymi polanami swoich stosów”.

W roku 1964 papież Paweł VI kanonizował męczenników z Ugandy: Karola Lwangę i jego 21 towarzyszy. Chrześcijanie różnych wyznań stanowią dziś większość mieszkańców Ugandy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.