Co widoczne dla oka

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 48/2022

publikacja 01.12.2022 00:00

– Romantyzm przetrwał w Wilnie do dziś – mówi poeta Józef Szostakowski. – To wrażliwość, bez której nie powstanie prawdziwa poezja. Bez Mickiewiczowskiego „czucia i wiary” żaden wiersz nie zadraśnie czytelnika.

Pomnik Mickiewicza  przy kościele św. Anny. Pomnik Mickiewicza przy kościele św. Anny.
HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

Rok 2022 obwołano Rokiem Polskiego Romantyzmu. Prawdę o tym nurcie w sztuce i literaturze można poznać, wyłącznie jadąc do Wilna, gdzie wszystko się zaczęło.

Romantycy

Jestem szczęściarą, bo od wielu lat mam w tym mieście przyjaciół, którzy nieraz oprowadzali mnie po miejscach, w których w latach 20. XIX w. przebywał Adam Mickiewicz, nazwany ojcem polskiego romantyzmu. Kiedy tam przyjechał – w 1815 r. – był bardzo młody, miał dopiero 17 lat.

Moich przewodników miejscowi uważają za żywe legendy. Józef Szostakowski to poeta, doktor nauk humanistycznych, autor wielu książek o Wilnie, kustosz muzeum Syrokomli na Borejkowszczyźnie, dziennikarz. Wojciech Piotrowicz również jest poetą, a także pisarzem, dziennikarzem, znawcą historii. Szostakowski urodził się w Lubieliszkach, a Piotrowicz w zaścianku Obiejucie, lecz całe ich dojrzałe życie jest związane z Wilnem. Kiedy spacerujemy wśród barokowych budowli i zawieszonych nad nimi chmur, będących przedłużeniem tutejszej architektury, mam wrażenie, że gdyby włożyli czarne surduty, białe koszule z wysokim, wcinającym się pod uszy kołnierzem i modne w tamtej epoce nankinowe spodnie, mogliby być nieodrodnymi kompanami Mickiewicza. Mimo że dzielą ich wieki, jak on pozostają romantykami kochającymi ojczyznę i język polski. Podobnie jak on są też indywidualistami spełniającymi się przez pisanie wierszy. – Romantyzm stawiał w centrum człowieka, a powstająca wtedy literatura umiała pokazywać bogactwo duchowe bohatera indywidualisty – podkreśla Piotrowicz. – Romantyczny poeta był świętością. Nikt nie miał prawa pogrozić mu palcem. Na taki – wręcz nabożny – odbiór piszącego wiersze zapracował swoją twórczością Adam Mickiewicz. Miał niespełna 24 lata, kiedy w czerwcu 1822 r. jego „Ballady i romanse” ukazały się w drukarni Józefa Zawadzkiego przy ul. Świętojańskiej w Wilnie. Kiedy stoimy pod umieszczoną na budynku tablicą, mamy świadomość, że data, którą sygnowano pierwszy egzemplarz wypuszczonej stąd w świat książki, wyznaczyła początek nowej epoki. – Ważny jest sam akt wydania dzieła, w którym znajduje się ballada „Romantyczność”, napisana wcześniej w Kownie – podkreśla Szostakowski. – Po raz pierwszy w ówczesnej literaturze autor, zamiast mówić o cyrklu i wadze, zachęca czytelnika: „Miej serce i patrzaj w serce”. To był przełomowy moment, zaczęto bowiem dostrzegać to, co „niewidoczne dla oka”.

Pukanie w szybę

Romantyczną wędrówkę rozpoczynamy od pokłonienia się Najświętszej Pannie, „co w Ostrej świeci Bramie”. Jak napisał Szostakowski, każdy przychodzący przed Jej oblicze puka „wzrokiem o szybę wysoko/ gdzie nie śpi lampka oliwna”, bo cudowny wizerunek wisi nad bramą i widać go przez okno.

Tutaj musieli „stawać na kolanach”, jak mówią wileńscy Polacy, Adam Mickiewicz i jego koledzy uniwersyteccy filomaci i filareci, a wśród nich – Tomasz Zan, Onufry Pietraszkiewicz, Jan Czeczot. – Obraz od XVI wieku uważany za cudowny zyskał jeszcze większą sławę, kiedy „Pan Tadeusz” ukazał się w Paryżu – przypomina Szostakowski. – Ludzie, cytując Inwokację, pytają, co świeci w tej bramie. A to złocona szata Maryi, która, gdy pada na nią słońce, kieruje jego promienie w stronę patrzącego z ulicy. Gdy Mickiewicz przyjechał do Wilna, najpierw pokłonił się przed tym obrazem, dziękując za swoje uzdrowienie. Jak głosi legenda, jeszcze w Nowogródku, będąc dzieckiem, spadł z parapetu, a może z dachu, i został „do zdrowia powrócony cudem” po tym, jak jego matka błagała o to Maryję. Nazwa miejsca, gdzie znajduje się sanktuarium, pochodzi od kształtu ówczesnej wileńskiej zabudowy. Jak pisał Józef I. Kraszewski: „tu nagle mur miejski skręcał pod kątem ostrym”, tworząc tzw. ostry koniec miasta. Postać Madonny okala 40 promieni, pod dłońmi ma srebrny półksiężyc, a wokół ściany ozdobione 8 tysiącami wotów. – Mickiewicz jednej z ostatnich nocy przed zesłaniem do Rosji spotkał się z najbliższymi kolegami w bramie stojącego obok domu – Szostakowski opowiada z przejęciem, jakby sam brał udział w tamtym wydarzeniu. – Improwizował balladę „Basza”, a kiedy zaczęło świtać i już mieli się rozejść, postanowili jeszcze zostać na nabożeństwo. Odyniec wspominał, że Mickiewicz, który klęknął na galerii, twarz miał smutną, lecz spokojną.

Dwaj wieszczowie

Z Ostrej Bramy przenosimy się do spokojnego czasu początku studiów Mickiewicza. Do dziś wznoszą się budynki uniwersytetu Stefana Batorego, który w czasach wieszcza cieszył się uznaniem w Europie. – Wilno miało szczęście, że książę Adam Jerzy Czartoryski trafił w przyjacioły do wielkiego księcia Aleksandra Romanowa – opowiada Piotrowicz. – Kiedy ten został carem, przeznaczał spore sumy na uniwersytet wileński. Dlatego w tamtych czasach władze uczelni zapraszały do grona profesorskiego naukowców z Zachodu, z priorytetowym uznaniem polskiego charakteru tej szkoły wyższej – dodaje.

Z przestronnych podwórców uniwersyteckich przechodzimy do akademickiego kościoła Świętych Janów. Może zajrzał tu Mickiewicz, by pomodlić się po egzaminie wstępnym na fizykę i matematykę? – Wyszedł ze sprawdzianu z poczuciem winy. Kandydaci byli wpuszczani parami, a jemu przytrafił się Tomasz Zan – wtajemnicza w szczegóły Piotrowicz. – Na każdą parę przypadało jedno stypendium. To, kto je dostawał, zależało od werdyktu komisji egzaminacyjnej, kierowanej przez prof. Mickiewicza, fizyka, opiekuna studentów. Stypendium otrzymał młody Mickiewicz, dzięki czemu miał zapewnioną opiekę finansową i mieszkanie u mentora o tym samym nazwisku. Czuł jednak wyrzuty sumienia, że nie dostał go kolega – opowiada.

Potem jeszcze kilka razy zmieniał miejsca zakwaterowania. W zaułku bernardyńskim, w oficynie kamienicy Byczkowskich, w której od Wielkanocy do czerwca 1822 r. pracował nad korektą „Ballad i romansów” i kończył pisać „Grażynę”, mieści się dziś muzeum jego imienia. Można tam obejrzeć portrety jego i ukochanych kobiet, część księgozbioru oraz księgę rejestracyjną studentów z 1815 r., w której autor „Dziadów” figuruje pod numerem 93.

Na ulicach miasta mógł spotykać drugiego romantycznego wieszcza, młodszego o dziesięć lat Juliusza Słowackiego. – Od świata filomatów i filaretów odgradzał go młody wiek. Poza tym rodzice arystokraci dbali, by Słowacki nie kontaktował się z gorzej sytuowaną młodzieżą – opowiada Piotrowicz. – Pełne dramaturgii życie, w którym brał udział Mickiewicz, przeszło obok niego. Do dziś zwiedzający zatrzymują się przed domem przy ul. Zamkowej 22, gdzie Słowacki mieszkał z matką Salomeą, jej drugim mężem prof. Becu i jego dwiema starszymi od Juliusza córkami. – Według jednej wersji w tamtym czasie prof. Becu chodził często do zausznika cara, generalnego gubernatora Nikołaja Nowosilcowa, i donosił, a według drugiej – zbliżał się do emerytury i chciał załatwić, by była ona wyższa – mówi. – Jedno nie ulega wątpliwości. Kiedy całe Wilno czekało z niecierpliwością na wyrok cara w procesie filomatów i filaretów, prof. Becu śmiertelnie trafił piorun kulisty, który przy czystym niebie wpadł do jego pokoju przez uchylone okno.

Gustaw i Konrad

Czas studenckiej stabilizacji Mickiewicza nie trwał długo. Przechodzimy przez zachwycającą rokokową bramę. Droga prowadzi nas do miejsca, gdzie zaczęły się katusze poety. To klasztor bazylianów przy cerkwi Trójcy Świętej, który władze carskie zmieniły w więzienie. Tędy w październiku 1823 r. prowadzono 25-letniego Mickiewicza, Ignacego Domeykę oraz ich przyjaciół, gdy Nowosilcow zorientował się, że zawiązali spisek. – Poeta przebywał w zamknięciu do 24 kwietnia 1824 r. – mówi Szostakowski, pokazując umieszczoną nad wejściem do zamienionego w hotel budynku płytę z włoskiego marmuru. – To jedna z pierwszych tablic umieszczonych w czasach niepodległej Litwy, bo przedwojenne Sowieci wydarli razem z cegłami – tłumaczy.

O tym, że miejsce to jest dla poetów święte, świadczy fakt, iż ważnym punktem „Maja nad Wilią” organizowanego przez Romka Mieczkowskiego jest czytanie wierszy na schodach prowadzących do tego budynku. – Wszystko, co Mickiewicz tu wycierpiał, opisał w III części „Dziadów” – przypomina Szostakowski. – W Wilnie każdy wiedział, że nie zamknęli przestępców, lecz więźniów politycznych, dlatego u państwa Góreckich powstał komitet pomocy uwięzionym i jego członkowie dostarczali osadzonym żywność – dodaje. W znajdującej się na piętrze celi Konrada, znanej z III części „Dziadów”, symbolicznie umarł Gustaw, a narodził się Konrad. – Sam Mickiewicz kiedyś był sentymentalnym Gustawem, który zmienił się w walczącego o niepodległość Konrada. Sytuacja w Wilnie stała się tak dramatyczna, że w Wielkiej Improwizacji zrozpaczony Konrad pyta Boga, gdzie jest, kiedy aresztowano pół miasta. To wtedy padają jego prawie obrazoburcze słowa: „Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale…” „Carem” – podpowiada mu czart.

Niedługo po uwolnieniu osadzonych w klasztorze rozpoczęły się wywózki na zesłanie. – Sobolewski, obserwujący zza kolumn kościoła św. Kazimierza pierwsze transporty skazanych, zdał mu relację, jak spod ratusza zmienionego w więzienie kolumna za kolumną wywozili naszych – mówi Szostakowski. – Przejmujący jest fragment „Dziadów”, który opowiada o najmłodszym skazanym, dziesięcioletnim gimnazjaliście: „Niebożę skarżył się, że łańcuchów podźwignąć nie może”.

Wykonawcy carskiego wyroku zabrali Mickiewicza do kibitki 25 października 1824 r. z domu pani Macewiczowej przy ulicy Wielkiej 22. Przyjaciele odprowadzili go do bramy Trockiej i dalej, aż do wzgórza na Pohulance. Ale dla nich on nigdy stąd nie odjechał.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.