Pożytki z mundialu

Piotr Legutko

|

GN 48/2022

Obecność na piłkarskich mistrzostwach drużyn z odległych miejsc rankingu FIFA nie ma zbyt wielu entuzjastów. Marudzono, że dopuszczanie do rozgrywek większej grupy „kelnerów” wydłuża mundial i za dużo będzie spotkań rozgrywanych do jednej bramki. A w ogóle najlepiej byłoby, gdyby turniej rozgrywało ze sobą pięć najlepszych zespołów z Europy i pięć z Ameryki Południowej. Bo reszta świata się nie liczy.

Pożytki z mundialu

Pierwsza runda mistrzostw zweryfikowała te opinie. Najlepsze wrażenie zrobiły właśnie drużyny z góry zakwalifikowane jako dostarczyciele punktów: Arabia Saudyjska, USA, Kanada czy Japonia. I nie chodzi tylko o sensacyjne rozstrzygnięcia, ale zaprezentowane przez nie styl, wolę walki, radość płynącą z gry. Na tym tle wyrachowanie polskiej drużyny raziło bardziej niż osiągane wyniki. Zbigniew Boniek oglądający nasz mecz we włoskiej telewizji przekazywał polskim dziennikarzom zdumienie tamtejszych komentatorów i pytania, gdzie się podziała słynna polska fantazja, której nie brak z pewnością drużynom z krajów niżej notowanych.

Mundialowe refleksje można podzielić na dwie grupy: jedne są o niebie, drugie o chlebie. Jedni zajmują się piłką, inni samym Katarem. Po meczu Niemcy–Japonia Monika Olejnik w swoim programie ogłosiła, że co prawda Niemcy przegrali z Japonią, ale wygrali poza boiskiem, protestując przeciw temu, co się dzieje w Katarze. Danke Deutschland! – skomentowała, powtarzając wraz z gośćmi, politykami lewicy, gest zamknięcia ust dłonią, wykonany przez niemieckich piłkarzy. Ta symboliczna, a zarazem groteskowa scenka pokazuje hipokryzję świata mediów, wielkiej polityki i nie mniejszych pieniędzy, który miał wiele lat na zablokowanie mistrzostw w Katarze – z powszechnie znanych powodów – ale tego nie zrobił. Dziś pozostają puste gesty i próby obrzydzania mistrzostw ze względu na ich pozasportowy kontekst.

Tymczasem dla milionów ludzi na świecie jest to wielkie święto piłki nożnej. Także dlatego, że właśnie pojedynek narodowych reprezentacji jest ostatnim szańcem futbolu, którego już nie ma. Tu się graczy nie kupuje (można co najwyżej naturalizować, ale to margines), po boisku nie biegają najemnicy. Kibicuje się swoim, co w przypadku piłki klubowej należy do przeszłości. Już tylko tu prowincja może wygrać ze stolicami piłkarskiego świata, to właśnie na mundialach Dawid pokonuje Goliata. Entuzjazm w Polsce (i nie tylko) po porażce Niemiec w pierwszym meczu miał w gruncie rzeczy taką właśnie proweniencję: jeszcze piłka nie zginęła, skoro takie rzeczy mogą się wydarzyć. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.