Konserwatysta z krwi i kości

Jakub Jałowiczor

|

GN 48/2022

publikacja 01.12.2022 00:00

– Ron DeSantis, weteran wojny w Iraku – tak obecny gubernator Florydy przedstawił się widzom podczas debaty w 2018 r. Wtedy starał się dopiero o nominację republikanów na kandydata na gubernatora, dziś typowany jest na przyszłego prezydenta kraju.

Konserwatysta z krwi i kości CAROLINE BREHMAN /EPA/pap

DeSantis naprawdę jest weteranem. Spędził ok. 6 lat w marynarce wojennej. Był jeszcze studentem prawa na Uniwersytecie Harvarda, kiedy wstąpił do korpusu prawnego armii, czyli słynnego JAG. Skończył wojskową szkołę dla prawników i został skierowany do bazy Guantanamo na Kubie, gdzie przetrzymywani są schwytani w różnych krajach terroryści. Amerykańskie władze były krytykowane przez organizacje pozarządowe za niewłaściwe traktowanie więźniów Guantanamo, ale DeSantis nie wypiera się swojej pracy w tym miejscu. Przeciwnie, gdy w 2016 r. administracja prezydenta Baracka Obamy zwalniała część więźniów, on jako kongresmen był temu przeciwny i forsował ustawę mającą zapobiegać recydywie dawnych dżihadystów. Co dokładnie robił w Guantanamo jako wojskowy prawnik? Nie wiadomo, ale według amerykańskich mediów, pracował bezpośrednio z osadzonymi. Spędził na Kubie około roku, po czym w 2007 r. został wysłany do Iraku wśród 30 tys. żołnierzy wzmacniających wtedy amerykańskie siły. Brał udział w operacji łapania zwolenników Al-Kaidy prowadzonej przez Navy Seals i brytyjskie Zielone Berety. Część jeńców przekazywano irackiemu wymiarowi sprawiedliwości. Ron DeSantis nie był komandosem, ale nie mógł też pracować zza biurka. Odznaczono go Brązową Gwiazdą Zasługi i Medalem Kampanii Irackiej.

Z wojska do partii

Podkreślanie wojskowej przeszłości nie wynika jedynie z sentymentu. Na Florydzie mieszka ponad 1,5 mln weteranów. Głosy byłych żołnierzy i ich rodzin przydadzą się również podczas walki o całe Stany. Atutem DeSantisa będzie też polityka prowadzona w czasach pandemii, a także pięknie prezentująca się w mediach rodzina – polityk ożenił się raz, a najmłodsze z trójki jego dzieci przyszło na świat, gdy rządził już Florydą.

Ronald Dion DeSantis urodził się w Jacksonville na Florydzie w 1978 r. Wszyscy jego dziadkowie pochodzili z Włoch, osiedli w Stanach Zjednoczonych na początku zeszłego stulecia. Rodzice, jak podaje DeSantis, należeli do „niebieskich kołnierzyków”, czyli wykwalifikowanych robotników lub urzędników niższego szczebla. Ron miał młodszą o 7 lat siostrę, która zmarła w 2015 r. Rodzina z pewnością nie cierpiała biedy, skoro Ronowi udało się rozpocząć studia na najsłynniejszej amerykańskie uczelni.

Wojskowy prawnik miał ok. 30 lat, kiedy na kursie golfa poznał młodszą o dwa lata Casey Black, prezenterkę lokalnych telewizji, nagrodzoną swego czasu regionalną Nagrodą Emmy. Na ślubie, który odbył się we wrześniu 2010 r., Ron wystąpił w mundurze oficera marynarki wojennej, ale nieco wcześniej rozstał się z wojskiem i poświęcił polityce. W 2012 r. dostał się do Kongresu z ramienia republikanów, a 2 i 4 lata później uzyskał reelekcję. W 2018 r. stanął do walki o fotel gubernatora Florydy. Wygrał, wyprzedzając Andrew Gilluma z Partii Demokratycznej o 0,4 proc. głosów: 49,6 proc. do 49,2 proc. W 2022 r. obronił mandat, tym razem z dużą przewagą.

W obronie dziewczyny z Jamajki

– Modlitwy milionów zostały wysłuchane – takimi słowami gubernator Florydy skomentował wyrok Sądu Najwyższego dotyczący aborcji. Sąd uznał, że konstytucja USA nie gwarantuje prawa do aborcji, co pozwoliło wielu stanom wprowadzić przepisy chroniące poczęte dzieci lepiej niż dotychczas. Tak stało się również na Florydzie. Dotychczasowe prawo zezwalało tu na aborcję na życzenie do 24. tygodnia ciąży. Jeszcze w 2021 r. 96 proc. z 80 tys. przeprowadzonych tam aborcji dokonano na żądanie. Ustawa podpisana przez gubernatora nie zabroniła aborcji na żądanie, ale skróciła czas do 15 tygodni. Lewica i tak krytykowała za to gubernatora, ale on spokojnie się bronił. W czasie kampanii przed tegorocznymi wyborami podkreślał, że jest dumny z nowego prawa. Podczas debaty opowiedział historię biednej jamajskiej dziewczyny, która, będąc w ciąży, w ostatniej chwili zrezygnowała z pomysłu pozbycia się dziecka. Urodzona przez nią córka mieszka dziś w Stanach Zjednoczonych i – mówił gubernator – weszła właśnie w skład stanowego Sądu Najwyższego. Chodziło mu o Renathę Francis, którą sam nominował do SN. Francis została pierwszą pochodzącą z Karaibów sędzią w tym gremium, a konserwatyści zyskali w nim przewagę.

Ron DeSantis starał się działać na rzecz poczętych dzieci także wtedy, kiedy reprezentował swój stan w Kongresie. Głosował m.in. za odcięciem aborcyjnego giganta Planned Parenthood od publicznych pieniędzy. Zirytował lewicę i sporą część mediów jeszcze przynajmniej kilka razy. Jedną z takich spraw była ustawa, którą zwolennicy ruchu LGBT nazwali „Don’t say gay”, co można przetłumaczyć jako „Nie używaj słowa gej”. Wprowadzone w życie przepisy ograniczają prowadzenie lekcji dotyczących orientacji seksualnej. W przedszkolach jest to zakazane, a ewentualne zajęcia w szkołach muszą być dostosowane do wieku uczniów. Gubernator podpisał też ustawę zabraniającą uczenia w szkołach, że pewne ludzkie jednostki są „z natury rasistowskie, seksistowskie lub opresyjne, świadomie lub nieświadomie”. W praktyce było to uderzenie w tzw. ideologię woke, zakładającą – w uproszczeniu – m.in. to, że biali są automatycznie winni dziejowym krzywdom doznanym przez czarnych. DeSantis spokojnie tłumaczył, że takie podejście to po prostu rasizm. Polityk z Florydy nakazał też obchodzenie Dnia Ofiar Komunizmu. Szkoły mają wtedy przypominać m.in. o zbrodniach Fidela Castro i Ernesto „Che” Guevary, o których z pewnością pamięta 1,5 mln mieszkańców Florydy pochodzących z Kuby.

Cichy katolik?

DeSantis chętnie podkreśla swoje przywiązanie do konserwatywnych wartości, ale rzadko wspomina, że jest katolikiem.

Prawdopodobnie dlatego, że znaczna część wyborców, których głosów będzie potrzebował w walce o Biały Dom, to protestanci. Czy w takim razie w czasie kampanii prezydenckiej zapomni o swoim wyznaniu? Jak dotąd nie wypierał się go.

Gubernator Florydy dotychczas sprawnie radził sobie z krytyką medialną, co pokazuje sprawa ustawy „Don’t say gay”. Walkę przeciw niej zapowiedziała wytwórnia Disneya, która ma na Florydzie swój słynny park rozrywki. To państwo w państwie, mające specjalny status podatkowy i odpowiadające na swoim terenie za służby publiczne czy budownictwo. DeSantis podpisał ustawę likwidującą ten stan rzeczy. Wielu politykom wojna z producentem kreskówek poważnie by zaszkodziła, ale Ronowi DeSantisowi nic się nie stało. Z kolei działania w czasie pandemii, mimo krytyki ze strony takich stacji jak CNN, wręcz przysporzyły mu popularności. Republikański polityk starał się ograniczać restrykcje narzucane przez centralne władze. W dodatku wiosną 2021 r. ze skutkiem natychmiastowym zdjął wszelkie obostrzenia, a kilka miesięcy później zabronił zwalniania pracowników za brak szczepień (choć nie był przeciwny szczepionkom i sam je przyjął).

W medialnej walce, która czeka go w najbliższym czasie, przeciwnikiem nie będzie lewica, ale Donald Trump. Były prezydent chce wrócić do Białego Domu, więc DeSantis jest dla niego konkurentem. Gubernator spokojnie odpowiadał na pierwsze zaczepki: w stanie, w którym zwykle wyniki były prawie remisowe, on właśnie wygrał w pierwszej turze 59 proc. do 40 proc., a republikanie mają rekordową liczbę miejsc w stanowym parlamencie, więc jest skuteczny. Mógł dodać, że ma też nieco większe od Trumpa poparcie w partii, więc szanse na uzyskanie nominacji republikanów są naprawdę duże. Jeśli tak się stanie i jeśli później Ron DeSantis pokona kandydata demokratów, zostanie trzecim – po Johnie Fitzgeraldzie Kennedym i Joe Bidenie – katolikiem rządzącym Stanami Zjednoczonymi i być może pierwszym, u którego przełoży się to na prowadzoną politykę. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.