Paparazzi na Wawelu

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 09/2005

publikacja 02.03.2005 00:29

Być VIP-em i nie dać się zwariować, co więcej, zostać świętym. To naprawdę wysoki poziom.

Paparazzi na Wawelu

Kazimierzu przewyborny! – tak zaczyna się pieśń wyliczająca liczne cnoty świętego. A ja mam problem. Bo nie wiem, jak napisać o św. Kazimierzu.

Znamy najważniejsze fakty z jego życia. Był drugim synem króla Kazimierza Jagiellończyka. Urodził się w 1458 r. na Wawelu. Jego wychowawcami byli Jan Długosz oraz włoski humanista Kallimach. Król Kazimierz przeznaczył13-letniego syna na tron węgierski. Wyprawa na Węgry w celu objęcia władzy skończyła się jednak niepowodzeniem. Kiedy król udał się na Litwę, książę Kazimierz przez dwa lata praktycznie sprawował rządy w Królestwie Polskim. W roku 1483 ojciec wezwał syna do Wilna. Kazimierz chorował już wtedy na gruźlicę. Zmarł w Grodnie, mając niespełna 26 lat. Szczątki Świętego złożono w katedrze wileńskiej. Kanonizowano go w 1604 r.

Tyle suchych faktów. Ale na czym polegała jego świętość? Tu jest problem. Jak przebić się przez pobożne, nadmiernie ckliwe lub zbyt heroiczne opowiadania? Jak dotrzeć do żywego człowieka? Czy życie młodego księcia z czasów największej polskiej prosperity można jakoś porównać z życiem synów księcia Karola lub dzieci megagwiazd filmu czy rocka? Jak 13-letni Kazik przeżywał nieudaną wyprawę na Węgry? Czy nie wolał bawić się z rówieśnikami? Młody, dobrze urodzony, bogaty Kazimierz, składający ślub czystości, byłby wymarzonym bohaterem brukowej prasy. Gdyby żyli wtedy paparazzi, dziś znalibyśmy więcej szczegółów z życiakrólewskiego sy-na. Niekoniecznie jednak wiedzielibyśmy więcej o jego świętości.

Kolorowa prasa z upodobaniem szuka ciemnych stron życia gwiazd. Hagiografowie spisujący dzieje świętych działali odwrotnie. Usuwali z ich życiorysów wszystko, co uznali za zbyt pospolite, słabe czy grzeszne. Oddawali im jednak niedźwiedzią przysługę. Powstawały biografie uniwersalne, które można bez trudu przypasować do wielu ludzi. Oto próbka: „Niewypowiedziana i najszczersza miłość ku Wszechmogącemu Bogu w Duchu Świętym tak bardzo ogarniała serce Kazimierza, tak obfitowała i wylewała się na zewnątrz z głębi serca ku bliźnim, iż nic nie było dlań przyjemniejszym, nic bardziej upragnionym, jak wszystko swoje, a także i siebie samego oddać ubogim Chrystusa, podróżnym, chorym, więzionym i strapionym”. Aby być dobrze zrozumianym – nie podważam prawdziwości tego tekstu. Chodzi o styl. Tym pompatycznym zwrotom daleko do prostoty stylu Ewangelii, daleko do autentycznych zmagań, które przeżywali święci, daleko do piękna przygody z Bogiem zwanej świętością.

Wracając do św. Kazimierza. Sedno jego świętości leży chyba w tym, że nie uderzyły mu do głowy ani bogactwo, ani władza, ani przywilej dobrego urodzenia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.