Wybory moralne

Franciszek Kucharczak

|

GN 19/2010

publikacja 13.05.2010 15:58

Myśl wyrachowana: Od wyborów politycznych mogą zależeć wybory wieczne.

Wybory moralne

W schyłkowym Peerelu, już po wojnie polsko-jaruzelskiej, przepadałem za felietonami Jacka Fedorowicza. Słuchałem ich z rozprowadzanych nielegalnie taśm magnetofonowych. Pamiętam zwłaszcza jeden. Autor radził w nim, co zrobić, gdy się nie wie, co zrobić: pójść do „wyborów” czy nie pójść, podpisać coś czy nie podpisać. Otóż należy sobie szybko pomyśleć, co w danym wypadku władza chce, abym zrobił… i zrobić odwrotnie. I wiecie, że to zawsze było skuteczne? Niestety, w warunkach wolności taka „zasada odwrotności” już nie działa. Coś jednak z niej zostało. Na przykład gdy się nie wie, na kogo oddać głos w wyborach, należy sprawdzić, czy któryś kandydat deklaruje poparcie dla aborcji, in vitro, eutanazji, związków homoseksualnych. Wystarczy, że kandydat nie odrzuca tylko jednej z tych rzeczy, a my już powinniśmy odrzucić jego kandydaturę. No bo co nam po takim prezydencie, który nie zamierza nas truć iperytem, arszenikiem i cyjankiem, bo łaskawie ograniczy się tylko do arszeniku? Jeśli ktoś nie wie, czy dany kandydat popiera którąś z tych rzeczy, powinien szybko pomyśleć, kogo popiera lewica i/lub „pewna gazeta”, i poprzeć innego. Którego? Skoro mamy już kandydatów, którzy nie zagrażają fundamentom, wybieramy spośród nich takiego, który nie zagraża również parterowi i kolejnym piętrom.

Niektórzy, ulegając dyktatowi sondaży, obawiają się „zmarnowania głosu”. Ale głos zmarnowany to ten, który sprzyja zmarnowaniu choćby jednej ludzkiej duszy. Bo wybory polityczne są jak najbardziej religijne: przekładają się bezpośrednio na zbawienie wielu ludzi. Politycy wpływają przecież na prawo, a prawo wpływa na ludzkie decyzje. Szczęśliwe te matki, które „musiały” urodzić z powodu „restrykcyjnej” polskiej ustawy, i biedne te, które zabiły swoje dzieci, bo ta ustawa jest jeszcze nie dość „restrykcyjna”. Gdyby u nas panowało prawo jak w Holandii, wielu ludzi miałoby sumienia obciążone zbrodnią eutanazji, a gdybyśmy wybierali jak Brytyjczycy, wielu odpowiedziałoby przed Bogiem za seksualną deprawację dzieci. Okazja czyni złodzieja, a okazję czyni polityk. A każdy z nas czyni polityka. To nieprawda, że najpierw trzeba myśleć o gospodarce, a o moralności potem albo wcale.

Społeczeństwa niemoralne, choćby najpotężniejsze, zapadają się pod własnym ciężarem, a z wielkości pozostaje im tylko wielki upadek. To nie kompromisy ze złem są źródłem prawdziwej pomyślności, lecz błogosławieństwo Boże. Bo jest dokładnie tak, jak w psalmie: „Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą”. Demokracja nie musi produkować samych Obamów. Nie musimy wybierać najprzystojniejszego z nihilistów i bezideowców. Mój znakomity dziadek mawiał: „Najgorzej, jak człowiek jest sam sobie winien”. Wszyscy grzeszymy, jasne. Ale co innego grzech wynikający ze słabości, a co innego zło świadomie wybrane w pakiecie z deklarującym je kandydatem. Kto sam, przez głupi wybór lub przez brak udziału w wyborach, nada grzechowi osobowość prawną, będzie sam sobie – i innym – winien. I wtedy będzie najgorzej.

- - - - - - -

 

 

EuroKlapa 2010?
W lipcu ma się odbyć w Warszawie EuroPride 2010 – parada „gejów”, na której organizatorzy spodziewali się setek tysięcy uczestników z wielu krajów. Jednak, jak donosi „Dziennik – Gazeta Prawna”, imprezie grozi klapa. Do 30 warszawskich hoteli, w których na początku roku zarezerwowano na dwa lipcowe tygodnie kilkanaście tysięcy miejsc, nie zgłosił się jeszcze nikt. „Mamy nadal nadzieję, że jeszcze sytuacja się poprawi, bo hotele nie będą tych rezerwacji w nieskończoność trzymać. Lato to gorący okres i znajdą się inni chętni” – powiedziała gazecie przedstawicielka organizatora parady.

Co ważniejsze, z finansowania imprezy wycofało się już kilka firm, gdyż „nie chcą być kojarzone z kontrowersyjnym charakterem imprezy”. Z tego powodu prawdopodobnie nie odbędzie się główna impreza – wielki koncert plenerowy. Adam Biskupiak z Fundacji Równości, oficjalnego organizatora EuroPride, żali się: „Miasto w ogóle nie chce wspomóc imprezy finansowo, a przecież nie zrobimy tego z prywatnych pieniędzy”. A dlaczego nie z prywatnych? Życie seksualne to przecież jak najbardziej prywatna sprawa, nawet jeśli ono jest „specyficzne”, a jego amatorzy są dość bezwstydni, żeby się tym chwalić.

Przemoc państwowa
Sejm uchwalił ustawę „przemocową”, zwaną czasem ustawą „o przeciwdziałaniu rodzinie”. Zgodnie z nią przybędzie armia urzędników, którzy będą tropili rodziców dających klapsy i znęcających się nad dziećmi psychicznie nakazami w rodzaju: „wróć do domu przed dwudziestą”. Za ustawą głosowała cała lewica i PO, która miała nawet dyscyplinę klubową (!). Wyłamał się tylko jeden poseł PO. Z PiS ustawy nie poparł nikt, z wyjątkiem Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Teraz jeszcze sprawę rozpatrzy senat, a podpis (lub weto) będzie należał do nowego prezydenta. Już choćby ta jedna sprawa pokazuje, jak ważne jest, kto prezydentem zostanie.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.