Łaska konieczności

Franciszek Kucharczak

|

GN 15/2010

publikacja 14.04.2010 20:11

Myśl wyrachowana: Najlepszy hołd oddany ludziom to ten złożony Bogu

Łaska konieczności

W ubiegłym tygodniu na stronie KAI zamieszczono list solidarności z Benedyktem XVI w obliczu przypuszczonego na papieża ataku medialnego. Pod numerem 2609 widnieje wpis: „Lech Kaczyński, Warszawa, prezydent”. Prezydent podpisał się pod tym listem przed północą w piątek 9 kwietnia. Na tym zakończył dzień. Swój ostatni pełny dzień. Ostatnie rzeczy – słowa i czyny – mają znaczenie szczególne, bo mówią coś o stanie duszy w obliczu nadchodzących rzeczy ostatecznych. Kardynał John Newman (niebawem błogosławiony) mówił, że chrześcijanin powinien zawsze być gotowy na przyjęcie Komunii świętej i śmierci. Nie zawsze tak bywa, ale akurat w oktawie Wielkanocy świadomi katolicy, po spowiedzi i Komunii wielkanocnej, w większości są gotowi. I właśnie w takim czasie śmierć przyszła na niemal stu naszych znajomych. Za sprawą mediów każdy ich przecież znał. Stąd tak powszechny wstrząs i – rzecz charakterystyczna – powszechna modlitwa. Tyle modlitw zanoszonych z autentycznym przejęciem do Boga w dniach Miłosierdzia Bożego mogłoby chyba wyszarpać sprzed bram piekła najgorszego grzesznika. Jakie to szczęście, że żyjemy w takim kraju, w którym ludzie wiedzą, Kogo wzywać, gdy nie ma sensu wzywać lekarza. To szczęście, że żyjemy w kraju, w którym zmarłym można dać autentyczną pomoc, a nie tylko „minutę ciszy”.

Słuchałem wypowiedzi wielu osób, komentujących tragedię pod Smoleńskiem. Wśród nich znalazły się też osoby zaangażowane dotychczas w walkę o pozbawioną Boga „neutralność światopoglądową”. Oni też byli poruszeni, ale ich słowa były przejmująco puste i bezradne. Coś mówili, bo ich o to poproszono, ale choć słowa płynęły, nic z nich nie wypływało. Bo co tu mówić, gdy wszystkie nadzieje pokłada się w tym świecie? Kanon współczesności mówi, że życiem rządzą zdrowi, piękni i piastujący władzę, a przecież właśnie tacy zginęli. Czy to możliwe, że ci znakomici ludzie, utalentowani, pełni sił twórczych i planów, nagle tak po prostu przestali być? Osunęli się w nicość? To, co się zdarzyło, każe zadać sobie takie pytania, a ta konieczność jest łaską. Pięć lat temu Bóg zorganizował nam narodowe rekolekcje, które zaczęły się w wigilię święta Miłosierdzia Bożego. Wydawało się, że nic już nie skłoni całego narodu – a nawet i świata – do podobnej mobilizacji ducha. A jednak. Kolejne rekolekcje znów zaczęły się w przeddzień święta Miłosierdzia Bożego. I już dzieją się rzeczy niewiarygodne. Polacy i Rosjanie z płaczem rzucają się sobie w ramiona, a jest to płacz szczery, bo płynący z prawdy. W samą Niedzielę Miłosierdzia cała Rosja zobaczyła film „Katyń”, choć jeszcze niedawno było to niewyobrażalne. Bóg, jak w psalmie, „przechował łzy moje w swoim bukłaku” i upomniał się o nie wtedy, gdy – ujawnione – mogą wreszcie zaowocować przebaczeniem. Miałem na tym skończyć, gdy mój siedmioletni syn powiedział: „Tata, super by było, gdyby tak za nas cała Polska się modliła”.

- - - - - - - -

 

 

Pewność wątpliwa
W piątek 9 kwietnia jeden z polityków, dyskutantów radiowej Jedynki, polemizował z wypowiedzią ministra Stasiaka (jednej z ofiar katastrofy), który twierdził, że uroczystości katyńskie z udziałem prezydenta będą ważniejsze od tych z udziałem premierów Polski i Rosji. Mówił (cytat z pamięci): „On tak musi mówić, bo jest człowiekiem prezydenta, ale wszyscy wiemy, że nic nie przebije spotkania Putina z Tuskiem. Słowa, które padły na temat Katynia z ust premiera Rosji, są ważniejsze niż cokolwiek, co może się wydarzyć w sobotę. Nie łudźmy się – do annałów wejdzie właśnie to spotkanie, a nie jutrzejsze”. Zadziwiające, jak niepewne mogą być najpewniejsze ludzkie prognozy.

Trudność normalności
W telewizji pokazano pociąg, który wrócił z uroczystości katyńskich. Jeden z panów, który wysiadł z wagonu, powiedział: „Może to, co się stało, sprawi, że staniemy się normalnym narodem”. Oby tak się stało. Ale jeśli się stanie, oznaczać będzie nie upodobnienie się do innych narodów, lecz jeszcze większą odrębność. I to będzie wywoływało bezustanny sprzeciw. Chyba że inne narody też znormalnieją.

Chwila jedności
Solidarność z Polską w obliczu narodowej tragedii wykazało wiele państw. Żałobę narodową ogłoszono nawet w Brazylii. Świat obiegły również zdjęcia piłkarzy Realu Madryt, którzy przed meczem z Barceloną założyli czarne opaski na rękawy i oddali hołd ofiarom wypadku. Zainicjował to Jerzy Dudek, bramkarz Realu. „My, katolicy, tym bardziej przeżywamy takie sytuacje. Do więzi narodowych łączących teraz wszystkich Polaków, bez względu na to, czy głosowali na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy nie, dochodzą inne. Wiara ma tutaj ogromne znaczenie” – powiedział „Rzeczpospolitej”.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.