Reglamentacja prawdy

Franciszek Kucharczak

|

GN 49/2009

publikacja 03.12.2009 14:17

Gdzie braknie miłości, tam się mówi o tolerancji. I tylko mówi.

Reglamentacja prawdy

Jakich my mamy pobożnych ateistów, agnostyków i innych katolików niepraktykujących. Jak oni troszczą się o jakość chrześcijaństwa i o szacunek dla krzyża! Jak się starają, żeby wisiał w godnym miejscu, czyli w kościele, a nie na przykład w sali sejmowej, w plugawej obecności posłów. Bo posłowie się kłócą, kłamią i – jak to w parlamencie – wyrażają się nieparlamentarnie. W szkole nie lepiej – uczniowie biją się, przeklinają, nauczycielom wkładają na głowy kosze i wołają: „prorokuj, który cię uderzył”. Istna Golgota. No co wy – krzyż w takim miejscu?

Ostatnio ten pobożny front zaczął się dzielić na dwie frakcje. Podczas gdy jedni nie chcą kalać znaków religijności widokiem publicznym, drudzy pragną, żeby było ich tam jak najwięcej. Przedstawiciel tej frakcji, jeden z radnych z Torunia domaga się, żeby w sali Rady Miasta obok krzyża zawisła gwiazda Dawida, półksiężyc i „inne symbole religijne”. Co prawda zarówno półksiężyc jak i gwiazda Dawida nie są symbolami religijnymi, ale to nie szkodzi. Podobnie jak nie szkodzi fakt, że muzułmanie i wyznawcy judaizmu występują w Toruniu równie licznie, jak toruńskie pierniki za kołem polarnym. Nie szkodzi wreszcie i to, że ani religijny Żyd, ani muzułmanin nie zgodziliby się na takie „równouprawnienie” swoich symboli (gdyby mieli coś porównywalnego do krzyża). Ważne, żeby był jasny komunikat: wszystko jedno w co się wierzy.

Coś takiego może wymyślić tylko ktoś, dla kogo religia nie znaczy nic lub prawie nic. Nie przypadkiem toruński radny deklaruje ateizm. Takiemu to faktycznie obojętne, co wisi na ścianie, byle opiewało jego największą świętość – słuszniacką wersję tolerancji. Ów radny mówi wprost, że „inne symbole religijne” w sali sesyjnej powinny pokazać, jak tolerancyjny jest Toruń. Więc nie chodzi o żaden tam szacunek do wiary innych ludzi – chodzi o jego własną wiarę w boginię Tolerancję. Jej ołtarzykiem może być ściana zapełniona symbolami albo pusta. Ważne, żeby nie dominowało tam nic poza symbolem mitycznej neutralności światopoglądowej.

Wiele wieków temu stanęły przed Salomonem dwie kobiety. Obie twierdziły, że są matkami tego samego niemowlęcia. Król błysnął sędziowskim geniuszem i rozpoznał prawdziwą matkę w tej, która nie zgodziła się na rozcięcie dziecka i podzielenie się nim po połowie. Dzisiejszych postępowych królów-sędziów coraz mniej interesuje prawda, a coraz bardziej to, czy jest „tolerancyjnie”. Albo wszystkim po równo, albo nikomu nic – co ostatecznie sprowadza się do tego samego. W tym też jest geniusz, ale diabelski. Diabeł nienawidzi krzyża i będzie z nim walczył jak tylko się da. Gdzie to możliwe, tam każe swoim pożytecznym idiotom go usuwać, a gdzie to niemożliwe, zechce utopić go w masie innych symboli. Ale to nie ma nic wspólnego z prawdą, a tym samym ze sprawiedliwością. Bo kto kocha prawdę, nie może zgodzić się na jej podział. Ona jest jak dziecko – musi być cała. Gdy ją potną i rozdzielą, każda jej część będzie jednakowo martwa.

- - - - - - - -

Warzywo myślące
46-letni Belg Rom Houben w wyniku wypadku samochodowego przed 23 laty został całkowicie sparaliżowany i nie mógł porozumieć się z otoczeniem. Lekarze przeprowadzili liczne testy, po których orzekli z całkowitą pewnością, że pacjent znajduje się w stanie wegetatywnym. Niedawno jednak, po zastosowaniu nowoczesnej techniki, okazało się, że mózg chorego pracuje normalnie. Dzięki zastosowaniu komputera udało się nawiązać z nim dialog. Ten moment Houben określa dziś jako swoje drugie narodziny. Opowiada, że przez cały ten czas był całkowicie świadomy, słyszał i widział, co się wokół niego dzieje. „Krzyczałem, ale nikt nie mógł mnie usłyszeć” – mówi. I zapowiada: „Chcę rozmawiać z przyjaciółmi, używając komputera i cieszyć się życiem, skoro już wiadomo, że nie jestem martwy”. Gdyby z Romem Houbenem postąpiono jak z Włoszką Eluaną Englaro albo Amerykanką Terri Schiavo, umarłby całkowicie świadomie, powolną, bolesną śmiercią głodową. Ale z pewnością wielką pociechą była-by dla niego wiedza, że jest głodzony zgodnie z prawem.

Klerofobia
Sojusz Lewicy Demokratycznej chce wprowadzenia zakazu zapraszania duchownych na uroczystości państwowe a także nieuczestniczenia urzędników państwowych w obchodach świąt kościelnych. „Nie chodzi nam o walkę z duchownymi, ale o respektowanie konstytucyjnej zasady świeckości państwa. Nie może być tak, że na każde otwarcie miejskiej pływalni przychodzi ksiądz z kropidłem” – powiedział Newsweekowi Tomasz Kalita, rzecznik prasowy SLD. No racja. Bo gdy taki ksiądz poświęci wodę w basenie, to jak postkomunista ma się w niej kąpać? Przecież się jej boi.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.