Zasady z głowy

Franciszek Kucharczak

|

GN 45/2009

publikacja 06.11.2009 13:18

Myśl wyrachowana: Ileż się niektórzy naszukają ludzi, których mogliby zgubić

Zasady z głowy

Niedawno widziałem w telewizji jakiś materiał o egzorcyzmach. Najpierw mówił ksiądz egzorcysta, a po nim… „egzorcysta świecki”, który z miną znawcy coś tam gadał o aniołach, że każdy ma ich po kilku. Skąd oni tego chłopa wytrzasnęli? No cóż – jak dziennikarz musi, to nawet Babę Jagę znajdzie i zrobi z nią wywiad, żeby opinia publiczna poznała alternatywną wersję incydentu z Jasiem i Małgosią. Bo tak dzisiaj jest, że każdy pogląd, zwłaszcza „konserwatywny”, musi być skonfrontowany z poglądem „niezależnym”.

Do tego celu szczególnie przydatni są etycy nowego wzoru. To swoiści egzorcyści amatorzy, tacy jakby niewierzący księża, którzy głoszą własne nauki i mają pretensje, że lud nie przyjmuje ich jak słów Boga. Dwa tygodnie temu czworo etyków „niezależnych” – Jan Hartman, Jacek Hołówka, Magdalena Środa i Jan Woleński – ujęło swe pretensje w formie listu do minister edukacji Katarzyny Hall. Zawarli w nim apel o ochronę wybierających lekcje etyki uczniów przed „indoktrynacją watykańską”. Przebijała się tam myśl, że najwartościowszym etykiem jest ateista, a najgorszym katolik – zwłaszcza ksiądz. Naturalnie autorzy listu należą do tych najlepszych etyków, bo nie ma na nich wpływu żadna religia, żadna siła wyższa. Są obiektywni, bo swoją etykę wywodzą…

No właśnie – z czego? Ilekroć słyszę, jak taki „niezależny” etyk mówi, co jest etyczne, a co nie, tylekroć zachodzę w głowę, z czego mu to wynika. No bo skoro nie z jakiejkolwiek siły wyższej, to skąd? Ano z tego, co sobie wymyślił albo co wykoncypował jakiś jego ulubiony filozof. Można i tak, ale co jeden wymyślił, to drugi wywróci. Z czegoś takiego nie da się stworzyć trwałych zasad moralnych. Wszystko wisi na cieniutkim włosku ludzkiego widzimisię. Dawno temu słyszałem, jak etyk „niezależna” mówiła w radiu tonem eksperta, że polityk w pewnych sytuacjach może skłamać, byle był „nieskazitelny we wszystkich innych sprawach”. Ale wtedy rządził SLD i akurat zaczęły wychodzić różne przekręty tej formacji.

Dziś już pewnie ta pani nie pozwala politykom kłamać – chyba że zaczęła popierać PO. Ale ja dziękuję za taką etykę, której zasady można powoływać rano przy goleniu, a obalać wieczorem razem z flaszką. Jeśli zgodzimy się na świat, w którym nie ma bezdyskusyjnych zasad moralnych (na przykład prawo człowieka do życia od poczęcia do naturalnej śmierci), przegramy każdą wartość. Przy założeniu, że człowiek ma prawo ustalać każdą zasadę, nie da się utrzymać żadnej zasady. Gdzie odrzucono nienaruszalny fundament, dojdzie do akceptacji tego, co dziś jeszcze zatyka dech w piersiach. Będzie legalizacja pedofilii, będą „małżeństwa” dowolnego kształtu, będzie produkcja ludzi na części zamienne. Nie? No to spróbujcie to zakwestionować przy założeniu, że Boga nie ma, a tym samym wzięliśmy się znikąd i zmierzamy ku nicości. Nie obronicie niczego. Nie ma się co czarować – jeśli chcemy ocaleć, musimy poddać się etyce Boga, a nie religii Jego braku.

- - - - - - - - -

 

 

Dziewięć to brzmi dumnie
Działacze homoseksualni po raz kolejny próbowali wykorzystać Władysława Warneńczyka do propagowania swojej ideologii jako „króla-geja”. Z tej okazji w kierunku katedry wawelskiej, gdzie znajduje się symboliczny sarkofag monarchy, wyruszył „marsz” złożony z… dziewięciu uczestników. A i to częściowo z importu, bo było wśród nich dwóch Węgrów.

Na każdego z manifestantów, otoczonych zastępami opancerzonych policjantów, przypadało czterech dziennikarzy, zaś całą imprezę filmowały trzy ekipy telewizyjne. Aktywiści nie dotarli do Wawelu. Rozwiązali „marsz” u podnóża zamku, a ich szef Łukasz Pałucki, „ambasador międzynarodowego Stowarzyszenia Lesbijek i Gejów”, ogłosił „wielki sukces idei równouprawnienia”. Bardzo słusznie. Z całego serca życzymy pełnego sukcesu, który nastąpi, gdy pod Wawel przejdą wyłącznie dziennikarze filmujący policjantów.

Nowe otwarcie
Przewodniczącą Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego została pani Margot Kässmann, dotychczasowa biskup z Hanoweru. To pierwsza kobieta na tym stanowisku. Nowością jest też fakt, że 51-letnia pani biskup jest rozwódką. Mimo to otrzymała przygniatającą większość głosów członków synodu, którzy liczą, że nowa przewodnicząca powstrzyma rosnącą falę wystąpień z Kościoła ewangelickiego.

Pani biskup uważa, że Kościół nie może być obojętny na zmiany zachodzące w społeczeństwie. Ponieważ jest w swoim Kościele przedstawicielką nurtu liberalnego, można spodziewać się jeszcze większego „otwarcia”. Jak podała „Rzeczpospolita”, Margot Kässmann nie była łatwym partnerem dla Kościoła katolickiego, krytykowała bowiem instytucję celibatu. To też jakiś sposób na problemy. Masz kryzys w swoim Kościele? Powalcz o kryzys w innym Kościele.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.