Przesądzanie zasad

Franciszek Kucharczak

|

GN 41/2009

publikacja 14.10.2009 00:48

Myśl wyrachowana: Wyroki ludzkie niesłusznie utożsamia się z Boskimi

Przesądzanie zasad

Naprawdę chciałem już pisać o czymś innym niż o wyroku. Zacząłem więc unikać jedynie słusznej gazety „lub czasopism”, ale oko mi się omsknęło na tekst Wojciecha Maziarskiego z „Newsweeka” i masz – przeczytałem. No i wessało mnie. Pan Maziarski napisał, że biskupi mieli trzy drogi: milczeć albo wywalić naczelnego z „Gościa” („co zostałoby przywitane z uznaniem przez dużą część polskiej opinii publicznej, w większości katolickiej”), a wybrali wariant najgorszy i nas poparli. „Odnieść można wrażenie, że episkopat jest przekonany, iż to on, a nie świecki sąd orzeka, jakie formy krzewienia zasad wiary są zgodne z prawem” – gniewa się redaktor.

Tośmy się dowiedzieli! Nie tam jakiś Bóg decyduje o zasadach wiary, tylko sąd. Wystarczy okręgowy. Gdyby to chrześcijanie wiedzieli od początku, toby ich nie było i „Newsweek” nie miałby obciachu, że go jakieś kościółkowe pisemko prześcignęło. Ale pech chciał, że już u zarania chrześcijaństwa ludzie nie pytali sądów, jak mają wierzyć. A nawet przeciwnie – ośmielali się mieć inne niż sąd zdanie! Nic dziwnego, że sąd musiał takimi krnąbrnymi głupcami karmić zwierzęta. Niektórych ścinano. Przed egzekucją odbywały się porządne procesy, co wiemy np. z akt męczenników scylitańskich. Jest to odpis protokołu sądowego z roku 180. „Za powtórnego konsulatu Presensa, dnia 17 lipca doprowadzono do sali sądowej w Kartaginie: Speratusa, Narsalusa, Cittinusa, Donatę, Sekundę i Westię” – czytamy. Rozprawę prowadził prokonsul Saturnin. „Porzućcie te swoje wierzenia” – namawiał oskarżonych. Protokolant zapisał: „Cittinus rzekł: Nikogo się nie boimy oprócz Pana Boga naszego, który jest w niebiosach. Donata rzekła: Cesarza należy czcić jako cesarza, ale bać się trzeba tylko Boga. Westia rzekła: Jestem chrześcijanką”.

Podobnie powiedzieli pozostali. Prokonsul zaproponował im 30 dni do namysłu, na co usłyszał: „W sprawie tak słusznej nie potrzebujemy się namyślać”. Odczytał więc z tabliczki wyrok: „Speratus, Narsalus, Cittinus, Donata, Westia, Sekunda i inni, którzy zeznali, że żyją na sposób chrześcijański, zostają skazani na ścięcie, ponieważ odrzucili przyznaną im możność powrotu do obyczajów rzymskich i uparcie trwali na swym stanowisku”. Następnie polecił woźnemu ogłosić odprowadzenie skazańców na śmierć. Protokolant zapisał: „Wszyscy oni rzekli: Bogu niech będą dzięki”.

Wszystko zgodnie z prawem – tym słynnym rzymskim prawem. Prawo, prawo – brawo, brawo, brawo. I co? takie to wspaniałe? 4 lata temu w USA zgodnie z prawem skuto kajdankami 10-letniego Joshuę Heldretha za to, że chciał podać wodę głodzonej na śmierć – również zgodnie z prawem – Terri Schiavo. Sąd skazał chłopca na prace społeczne i napisanie przeprosin. Joshua napisał: „Jestem smutny, że wam się to nie podobało i że zabroniliście mi pomóc ocalić jej życie i kiedyś będziecie musieli powiedzieć Bogu, dlaczego to zrobiliście. Ja nie będę mógł wam wtedy pomóc, tak jak próbowałem pomóc jej. Codziennie będę się za was modlił”. Wysoki sądzie, jest Ktoś od ciebie dużo wyższy. Bogu niech będą dzięki.

- - - - - - - - - -

 

 

Demokracja sterowana
Traktat lizboński w Irlandii przeszedł w referendum. W drugim referendum, bo pierwsze – w ubiegłym roku – nie spełniło oczekiwań speców od UE. Oto nowe oblicze demokracji: lud ma zrobić dokładnie to, czego życzą sobie rządzący. A jeśli nie zrobi, trzeba powtórzyć referendum, urabiając w międzyczasie „opinię społeczną”. W dniu referendum ktoś z władz Unii powiedział, że w razie porażki traktatu „nie ma planu B”. Jasne, bo już to referendum było planem B. Gdyby Irlandczycy i tym razem nie sprostali demokracji, wdrożono by plan C. Na przykład postraszyłoby się Irlandczyków, że nie dostaną piwa. Najdalej przy planie Ź przyszliby do Brukseli na kolanach, błagając o zatwierdzenie dowolnego traktatu.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.