Cenzorzy Kościoła

Franciszek Kucharczak

|

GN 36/2009

publikacja 03.09.2009 15:43

Chrześcijanin nie może się bać ludzi. Ma się bać o ludzi.

Cenzorzy Kościoła

W diecezji płockiej przed Mszami odczytuje się katechezy. Autorem jednej z nich był ks. Czesław Stolarczyk. Mówił tam o rewolucji moralnej, jaką jest zmieniający się stosunek do homoseksualizmu. Między innymi postawił pytanie: „Czy odczuwasz niepokój słysząc o coraz większych prawach dla zboczenia, które jest zagrożeniem dla rodziny, zawierania nowych małżeństw i wychowania dzieci?”.

Natychmiast niepokój odczuła „Gazeta Wyborcza”. Katechezę poddano wnikliwej analizie, konfrontując ją z odpowiednio odmienną opinią licznych duchownych, a konkretnie ks. Jacka Prusaka. Jezuita uznał, że katechezę mogły słyszeć osoby homoseksualne, a „taka katecheza nie zbliża ich do Boga, bo z kościoła wychodzą jako wierzący drugiej kategorii, przeciwko którym zaszczuwa się pozostałych wiernych”. Jednak nie tylko oni ucierpieli. „Używanie uproszczonej argumentacji, także podczas nabożeństw dla dzieci i młodzieży, jest nie na miejscu, ponieważ z definicji wprowadzi je w błąd” – orzekł ks. Prusak.

Co prawda katecheza to nie nabożeństwo dla dzieci i młodzieży, co jednak nie przeszkodziło martwić się o „kilkuletnie dzieci, które nie wiedzą nawet, czym jest heteroseksualizm. I w związku z tym faszerowanie zwrotami, że homoseksualizm jest obrzydliwością, jest co najmniej nieroztropne”.

Idąc tym tropem, dojdziemy do wniosku, że w kościele wolno mówić tylko o Bozi, o Aniele Stróżu i o zbieraniu dobrych uczynków, bo zawsze mogą tam być kilkuletnie dzieci. Nawet nie o Eucharystii, bo maleństwa gotowe popaść w kanibalizm. A o seksie, aborcji, eutanazji – fuj! A o piekle – niech Europa broni!

Oj tak, nieroztropne jest mówienie o grzechu, że jest obrzydliwy i że w ogóle jest. Nieroztropne jest cytowanie Biblii, bo to ona czyny homoseksualne nazywa obrzydliwością. Nieroztropne jest „używanie uproszczonej argumentacji”, bo dziś nic nie może być proste. Wszystko trzeba skomplikować, wszystko rozmyć, dla każdej prawdy trzeba znaleźć przeciwprawdę, a każdy moralny wymóg trzeba „zobiektywizować” opinią kogoś, kto nie wymaga, choćby inni wymagali.

Niedawno w „Wyborczej” dzieci mogły zobaczyć niemal pornograficzne zdjęcia. To wstęp do akcji „nago po polsku”. Ale tu gazeta nie martwi się o małolatów – rozbieranki zrównoważyła przecież cotygodniowym dodatkiem „Madonny. Najpiękniejsze wizerunki Matki Bożej”.

Gazetowa recenzja płockiej katechezy jest warta uwagi, bo zawiera coś nowego – oto gejowski terror zaczyna pchać się do kościołów. Już nie wystarczy obrażanie normalnych ludzi mianem homofobów. Nie wystarczy utrącanie niewygodnych sympozjów na uczelniach. Mało jeszcze bezwstydnego obnoszenia się z defektami płciowymi po ulicach. Homotalibowie ośmielają się wystawiać cenzurki kapłanom mówiącym z ambony i w pełni zgodnie z nauczaniem Kościoła! (tekst katechezy ks. Czesława Stolarczyka z Diecezji Płockiej.

To pierwsze ostrzeżenie homolobby dla duszpasterzy – mówcie tak, jak my chcemy, bo was załatwimy. Ale cóż by to był za duszpasterz, który bałby się ludzi, a nie Boga?

- - - - - - - - - - - -

Dramat ocalenia
Prezydent Słowacji Ivan Gaszparovicz podpisał poprawkę do ustawy. Za jej sprawą nastolatki na dokonanie aborcji będą potrzebowały zgody rodziców do chwili osiągnięcia pełnoletniości, a nie jak dotąd do 16. roku życia. Ustawa wprowadza wymóg przekazania kobiecie chcącej pozbawić życia swoje nienarodzone dziecko dokładnych informacji na temat skutków tego czynu. Ponadto kobieta będzie musiała odczekać dwa dni przed podjęciem ostatecznej decyzji. Jak podaje portal Fronda.pl, zmiany w słowackim prawie poprzedziły protesty międzynarodowych środowisk proaborcyjnych. Politycy otrzymali list w tej sprawie od 19 organizacji wspierających zabijanie dzieci. Mimo tego parlament słowacki przyjął poprawkę większością 87 do 7 głosów. Potwory. Będą winni tylu dramatom. Bo ubytek wpływów za skrobanki to zawsze dramat.

Lewica dla lewych par
Sojusz Lewicy Demokratycznej przygotowuje projekt ustawy, która umożliwiłaby konkubentom rejestrowanie swoich związków. Jak podaje „Newsweek”, wystarczyłoby złożenie w urzędzie gminy wypełnionego formularza (równie łatwo byłoby przy wyrejestrowaniu związku). Wpisanie do ewidencji powodowałoby przyznanie takiej parze części praw przysługujących małżeństwom: wspólnego opodatkowania, możliwości przejęcia lokalu po zmarłym partnerze czy ulg spadkowych. Osoby takie mogłyby też odwiedzać nieprzytomnego partnera w szpitalu i decydować o sposobie jego leczenia. Naturalnie SLD chce te prawa rozciągnąć również na pary jednopłciowe. „Newsweek” przytacza opinię psychologa społecznego prof. Janusza Czapińskiego, który stwierdził: „Gdyby uchwalenie takiej ustawy zależało od społeczeństwa, a nie posłów, to pewnie już by obowiązywała”. Racja, panie profesorze. Jacy ci posłowie uparci. Powinni słuchać narodu, a oni boją się jakichś wyborców.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.