Testowanie Boga

Franciszek Kucharczak

|

GN 21/2009

publikacja 23.05.2009 21:47

Myśl wyrachowana: Chrystusa poznaje się po tym, co robi z człowiekiem, człowieka poznaje się po tym, co robi z Chrystusem.

Testowanie Boga

Dawna miss Belgii Goedele Liekens wystąpiła na okładce belgijskiego miesięcznika „Goedele” w stroju zakonnicy. Do pisma dołączono opakowanie z trzema hostiami, opatrzone zdjęciem byłej miss i napisem: „Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje”. Serdeczne dzięki dla redakcji, że hostie nie były konsekrowane. Bo różnie mogło być. Profanacja Eucharystii jest ostatnio w modzie. Jak doniosła KAI, akty znieważenia Najświętszego Sakramentu coraz częściej są filmowane i umieszczane w serwisie internetowym YouTube. Na niektórych filmach widać, jak konsekrowane hostie wrzucane są do toalety, na innych karmi się nimi zwierzęta, rozbija mikserem albo przebija gwoździami.

Nieraz już znajdowali się świętokradcy, którzy chcieli sprawdzić, czy w konsekrowanej hostii naprawdę jest Pan Jezus. A jeśli jest, to jak się zachowa. Dzisiejsi profanatorzy chcą chyba sprawdzić, jak zachowają się katolicy. Być może wyobrażają sobie, że poniewierając Ciałem Chrystusa, dowiodą, że nasza wiara to zabobon. Bo gdyby tam był Bóg, to by przecież nie pozwolił tak się traktować.
Dokładnie tak samo rozumowali oprawcy z Golgoty. „Jeśli jesteś synem Bożym, zejdź z krzyża!” – wrzeszczeli. I tak samo Jezusa potraktowali: pobili Go niemal na miazgę, przebili gwoździami, obrzucili nieczystościami. Popełnili najstraszniejszą profanację wszechświata. I co? I nic. Ale przecież już Izajasz to zapowiedział: „Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich”. To zupełnie zrozumiałe, że i na dzisiejszych bluźnierców nie spada deszcz ognia i siarki. Skoro Bóg nie poraził nagłą śmiercią morderców jego Syna, to i nic dziwnego, że ziemia nie rozstępuje się pod tymi, co poniewierają Ciałem Chrystusa w Eucharystii.

Dlaczego jednak w ogóle może dochodzić do takich rzeczy? W związku z sezonem komunijnym słuchacze radiowej Trójki dzwonili z pomysłami na zmiany w kwestii dopuszczania do sakramentu. Przeważał pogląd, że powinno to być później niż teraz, „bo co takie dzieci z tego rozumieją”. Ktoś nawet postulował, żeby Pierwszą Komunię robić po osiągnięciu pełnoletności. Być może liczył, że wtedy „dziecko zrozumie” – i samo poniesie koszty imprezy. – Czemu właściwie mam iść do Komunii w kościele, przecież opłatki można kupić w sklepie? – usłyszałem kiedyś pytanie. To nie dziecko je zadało – to dwudziestoletnia kobieta, „katoliczka niepraktykująca”. Jak widać, do Komunii nie dorasta się z wiekiem. Nie dojrzewa się do niej – to bez niej się nie dojrzewa. To przecież pokarm, a pokarm nie jest nagrodą za wzrost, tylko warunkiem wzrostu. Eucharystię trzeba przyjmować, a nie rozumieć. Do Komunii nie trzeba „dojrzałości”, tylko prostoty i zaufania, a w tym dzieci są bezkonkurencyjne. Przecież to nie dzieci testują postacie eucharystyczne na obecność Boga. Nie dzieci profanują Komunię, nie one przystępują do niej świętokradzko, żyjąc w konkubinatach i w innych ciężkich grzechach. Robią to dorośli, którzy nie wiedzą, że Boga możemy tylko przyjąć. Myślą, że Boga da się kupić, i to za grosze. Choćby w kiosku – razem z gazetą.

- - - - - - - - - - -

 

 

Konferencja słuszna
Na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego odbyła się konferencja „Prawa osób homoseksualnych do życia w rodzinie”. Współorganizatorem była, a jakże, Kampania Przeciw Homofobii. Tym razem (w odróżnieniu od utrąconej konferencji o homoseksualizmie na UKSW) „Gazeta Wyborcza” nie zrobiła awantury. Nikt nie straszył prokuratorem, nikt nie prześwietlał życiorysów prelegentów, nie porównywał do faszystów i nie wyzywał od pseudonaukowców. Nikt nie zatroszczył się, czy w konferencji reprezentowane jest stanowisko strony przeciwnej. Nikt nie zwrócił też uwagi, że jeszcze niedawno lobby gejowsko-lesbijskie zarzekało się, że w Polsce nie będzie nawet mowy o adopcji dzieci przez homozwiązki. Wszystko odbyło się godnie i wygodnie, w duchu dialogu i tolerancji, którego jakże w Polsce brakuje.

Ministerstwo uzdrowienia
Najtańszy sposób na chorobę to uznać ją za objaw zdrowia. Francuska minister zdrowia Roselyne Bachelot, z okazji wymyślonego przed rokiem Światowego Dnia przeciw Homofobii, uzdrowiła hurtem kolejną grupę przewlekle chorych. Jak doniósł „Nasz Dziennik”, we Francji transseksualizm nie będzie już uznawany za „przewlekłą nienaturalność psychiatryczną”. Co prawda, podobnie jak w przypadku homoseksualizmu, nauka nie mówi o tym niczego nowego, mówią za to posłuszne wymaganiom postępu „autorytety”. Na okoliczność nagłego ozdrowienia wymyślono też odpowiednie nowe schorzenie. Obok homofobii będziemy mieli teraz też transfobię. Na razie jednak francuskie ministerstwo zdrowia zastrzega, że nowy dekret „nie oznacza utraty możliwości uciekania się do medycyny ani odmowy diagnostyki medycznej zaburzeń identyfikacji płciowej i opieki lekarskiej”.Aha. Czyli na razie transseksualistów będą jeszcze leczyć. Ale czy transfobów już będą karać?

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.