Linia bożka

Franciszek Kucharczak

|

GN 11/2009

publikacja 16.03.2009 19:09

Myśl wyrachowana: Ludzie modlą się do bożków, a Boga winią za niewysłuchanie.

Linia bożka

Dwuletni syn moich krewniaków dorwał się kiedyś do telefonu, wystukał przypadkowy zbiór cyfr i „przeprowadził rozmowę”.
– Z kim rozmawiałeś? – zapytała mama, gdy mały odłożył słuchawkę.
– Z babcią.
– I co ci powiedziała?
– Nie ma takiego numelu.

Podobną „rozmowę” przeprowadzają teraz Holendrzy. Jak doniósł serwis TVP Info, ogromnie popularna okazała się tam inicjatywa artysty, który uruchomił „linię do Boga”. Kto wybierze określony numer, usłyszy: „To linia Boga. W tej chwili nie może on odebrać telefonu, ale zostaw wiadomość lub zadzwoń później i być może zostaniesz wysłuchany”.

Jakie to symboliczne. Obywatele społeczeństw, które przestały słuchać Boga, każą teraz Bogu słuchać siebie. Ale Bóg nie odezwie się z tamtej strony kabla, bo On nie ma zwyczaju występować w roli, w której Go ludzie łaskawie obsadzą. Taki „numel” testował już niejaki dziad, który gadał do obrazu, lecz ten do niego ani razu. Owszem, na taką „linię Boga” można się wygadać jak penitent do pustego konfesjonału. Ale w takim konfesjonale nie otrzyma się rozgrzeszenia. Tam się ciężaru duszy z siebie nie zrzuci. Zresztą nie o to rozmówcom „linii Boga” chodzi. Dziś ludzie nie myślą wyznawać grzechów. Nie chcą żałować – chcą się wyżalić. Na wszystko i wszystkich, tylko nie na siebie. Nie chcą powiedzieć „źle zrobiłem” – chcą zło w sobie zaakceptować. Pragną się z nim dobrze poczuć.

To jest właśnie przyczyna rzekomego milczenia Boga. Nic dziwnego, że ludzie, którzy dyktują Bogu, co ma im powiedzieć, w końcu dochodzą do wniosku, że Bóg nie ma człowiekowi nic do powiedzenia. Że zimny, że obojętny i że go nie ma. Wniosek to słuszny, bo istotnie, takiego boga nie ma. To jest, jak mówi psalmista, „dzieło rąk ludzkich”. Ludzkie bożki „mają usta, ale nie mówią, mają oczy, ale nie widzą. Mają uszy, ale nie słyszą; i nie ma oddechu w ich ustach”. A przecież nie o uszy ludzie wyją, tylko o wysłuchanie. Nie o oczy, tylko o spojrzenie. Fałszywy bóg tego nie potrafi, musi więc wyznawców rozczarować.

Słyszałem taki dowcip: Idą dwa koty przez pustynię. Nagle jeden mówi: „Wiesz, ja tej kuwety nie ogarniam”.

Raczej głupio jest traktować rzeczywistości boskie tak, jak kot traktuje kuwetę. Gdybyśmy je potrafili ogarnąć, nie byłyby boskie. One z natury przerastają nasze możliwości pojmowania. Dlatego Bóg objawił nam to, co konieczne do zbawienia. Co do reszty – musimy zaufać. Jeśli nie widzimy uszu Boga, to nie znaczy, że nas nie słyszy. Jeśli nie widzimy Jego ust, to nie znaczy, że do nas nie mówi. Mówi – i to bardzo wyraźnie, głośno i dobitnie. Tylko że On nie czeka na żaden telefon od nas. To On sam bezustannie dzwoni. Ale co ma zrobić, gdy ktoś wybiera inną linię?

Kraj szczęśliwych świń
Jak podał serwis TVN, Unia Europejska zamierza wprowadzić wymóg umieszczania na produktach mięsnych informacji, że zwierzę żyło bezstresowo, że miało komfortowe warunki i że zostało zabite w humanitarny sposób. Gdy już zwierzętom zapewni się te warunki, przyjdzie kolej i na ludzi. Na razie jednak operacja ta wydaje się zbyt kosztowna. Polskę stać tylko na spełnienie ostatniego warunku: zabicia w humanitarny sposób. Dlatego premier Donald Tusk wezwał do debaty o eutanazji.

Ignorant wieszcz
Schizmatycki biskup lefebrysta Richard Williamson, znany z tego, że nie wierzy w istnienie komór gazowych, w których Niemcy uśmiercali Żydów, ma zakaz udzielania wywiadów. Dlatego na swoim blogu zajął się analizą bieżącej sytuacji. Jego zdaniem, w wyniku kryzysu ekonomicznego dojdzie do trzeciej wojny światowej. Ciekawe, że trzecią wojną straszy ktoś, kto nie wie, jak wyglądała druga.

Bajka zaangażowana
„Gazeta Wyborcza” doniosła, że w warszawskim Teatrze Buffo odbył się pedagogiczno-publicystyczny spektakl dla 180 dzieci poczętych metodą in vitro. Dzieci zobaczyły czarodzieja, który z pomocą szklanych menzurek doprowadził do wykiełkowania ziarenka, które Ojciec Słońce podarował Matce Ziemi. Ale przy-szła biedronka w moherowym berecie i krzyczała „Zgorszenie: hodowanie dzieci w szklance!”.
„Kim jestem? Czy jestem człowiekiem?” – rozpłakała się dziewczynka, a chórek zaśpiewał: „Mówią, że nie mamy serca, mówią, że nie mamy duszy”. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło i nawet biedronka się nawróciła. Trzy pytania: 1. Kto mówi, że dzieci z probówki to nie ludzie? 2. Ile czarodziej wziął za czarowanie? 3. Kto ma interes w finansowaniu takich teatrzyków?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.