Schody wiary

Franciszek Kucharczak

|

GN 03/2009

publikacja 19.01.2009 17:11

Bóg przemawia głosem sumienia, a nie stacją jego zagłuszania.

Schody wiary

Kilka lat temu ktoś dał mi książkę byłego amerykańskiego pastora Scotta Hahna, w której autor opisał swoją drogę do Kościoła katolickiego. Myślałem, że to będzie coś jak opowieści byłych katolików, tylko na odwrót. A ci byli katolicy z reguły opowiadają, że się „nawrócili”, bo im Kościół katolicki zrobił krzywdę. Jeśli pogrzebać głębiej w motywach, dziwnie często okazuje się, że tą krzywdą jest własny grzech, którego delikwent nie chce uznać. Niewierność kapłaństwu, ślubom zakonnym albo małżeńskim – takie rzeczy. Wszyscy są wtedy winni, tylko nie sprawca. No bo co taki Kowalski winien, że zakochał się w mężatce i porzucił własną żonę z trojgiem dzieci? Kościół winien, bo nie daje rozwodu. Inkwizycja winna. Stosy, klątwy, trybunały. Co tam moje niedoskonałości wobec takiego morza krwi i draństw. Ja przy zbrodniach Kościoła to jak Tusk przy Kaczyńskim.

Myślałem więc, że ten były pastor też będzie kalał gniazdo, tyle że swoje. To mnie nie pociągało, zwłaszcza że znam wielu szczerze wierzących protestantów. Ale nic z tych rzeczy. Przeczytałem historię człowieka do końca posłusznego głosowi Ducha Świętego i dlatego właśnie porzucającego wszystko, w czym wyrósł i co było mu drogie. Nie było tam odrobiny żalu do wspólnoty, którą opuścił – przeciwnie, była duchowa szarpanina, żeby w niej zostać. Hahn musiał do ostatniego ziarenka uznać wszystko, czego Kościół uczy, a o czym my, obecni w Kościele od becika, nawet nie myślimy. Musiał zaakceptować wszystko, od prawdziwej obecności Jezusa w Eucharystii do odrzucenia antykoncepcji.

Ta książka była dla mnie jak świeży powiew ortodoksji. Nieco później poznałem Piotra Jaskiernię z USA. Okazało się, że ma identyczne przemyślenia. To on właśnie, spotykając się często z przypadkami wyznaniowych „transferów”, zauważył tę różnicę między motywacjami odchodzących z Kościoła, a motywami przychodzących do niego. Na swojej stronie polon.us, tak kiedyś napisał o tych ostatnich: „Są to zazwyczaj ludzie bardzo uczciwi i oddani całkowicie Jezusowi. Odkrywszy raz, że Kościół katolicki jest tym, który On założył, odkrywszy Jego prawdziwą obecność w Najświętszym Sakramencie, muszą przejść na katolicyzm. Inaczej byliby hipokrytami, mieliby zakłamane życie. Na pewno jednak przejścia te nie są z błahych powodów i nie dla własnej wygody”.

Zaczyna się Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Wielu wyobraża sobie, że jedność będzie wtedy, gdy uznamy, że to wszystko jedno, w co się wierzy. Nie. Myślę, że wyznania chrześcijańskie są jak schody. Kto po nich wchodzi, nie ma pretensji do niższych stopni. Nie obraża się na nie, bo one wyniosły go wyżej - tam, skąd więcej widać. Co innego, gdy ktoś schodzi z najwyższego stopnia. Ktoś taki rzuca gromy na ten stopień, bo on jest świadectwem jego cofnięcia się. Wierzę głęboko, że ostatnim stopniem jest święty Kościół katolicki. W nim jest pełnia prawdy objawionej ludziom przez Boga. I szanuję to, że przedstawiciele innych wyznań nie podzielają mojego przekonania. To uważam za właściwy ekumenizm.

- - - - - - - - -

Nierówność etyczna
Od września każdy uczeń, który nie zapisze się na religię, będzie musiał zapisać się na etykę. Minister edukacji Katarzyna Hall informowała, że oba przedmioty będą traktowane jednakowo. Dziennik „Polska” wyniuchał jednak, że w gimnazjum i liceum będą dwie godziny religii tygodniowo, a etyki – tylko jedna. „Lewica już oskarża rząd Donalda Tuska o faworyzowanie szkolnej katechezy i uleganie presji Kościoła” – napisali w gazecie. Oj, lewico. Jest dokładnie odwrotnie. To faworyzowanie etyki. Który uczeń, mając do wyboru godzinę zajęć lub dwie, wybierze te drugie zajęcia? Domagamy się zrównania liczby godzin etyki i religii!

Gej-atria
Jak podaje serwis Life Site News, domowi starców dla chrześcijańskich misjonarzy w brytyjskim Egremont Place koło Brighton władze odebrały dotacje państwowe. Dlaczego? Dlatego, że mieszkańcy domu odmówili wypełnienia ankiet, w których mieli odpowiedzieć na pytanie o swoją „orientację seksualną”. Zapytywano ich tam, czy są gejami, lesbijkami lub transseksualistami. Ponieważ staruszkowie poczuli się takimi pytaniami urażeni, uznano, że są „zamknięci na wspólnotę gejowską”. Z tego powodu dom nie będzie otrzymywał 13 tysięcy funtów wsparcia. Kiedyś ludzie dzielili się na kobiety i mężczyzn. A teraz, widzicie, zmądrzeli.

Pornokryzys
„Dziennik poinformował, że Larry Flint, właściciel wysokonakładowych pism pornograficznych, wystąpił z wnioskiem do władz USA o… dotacje dla jego, jakoby zagrożonego kryzysem finansowym, przemysłu pornograficznego. „Ameryka przeżyje bez samochodów, ale bez seksu nie” – stwierdził Flint. Zdaje się jednak, że chodzi o to, żeby przeżył biznes Larry’ego Flinta.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.