Milczenie baranów

Franciszek Kucharczak

|

GN 51/2008

publikacja 21.12.2008 18:25

Myśl wyrachowana: Owczy pęd powstaje, gdy jednostki zachowują się jak barany

Milczenie baranów

W projekcie ustawy bioetycznej Jarosława Gowina nie ma opcji właściwej, czyli takiej, żeby in vitro zostało całkowicie zakazane. Bo podobno nie przeszłoby to przez parlament. W wywiadzie dla „Gościa” Jarosław Gowin powiedział, że nawet o to posłów nie pytał, bo zna ich poglądy. A szkoda. Należało spytać wszystkich, którzy zarzekali się przed wyborami, jak to chcą kierować się nauczaniem Kościoła. Tych, którzy zgrywają katolików, zarówno z PiS, PO, jak i PSL. Niech każdy z osobna potwierdzi na piśmie: „Ja, poseł Iksiński, wyznania katolickiego, oświadczam, że sprzeciwiam się nauczaniu Kościoła”. Bo na razie każdy udaje jedynego sprawiedliwego, bezsilnego wobec całej reszty niesprawiedliwych. „Ja bym nawet był przeciw in vitro, ale to nie ma sensu, bo wszyscy są za” – mówi taki sprawiedliwy i ma spokój, bo i wyborca syty i mandat cały.

Większość nieszczęść bierze się z tego, że ludzie chowają się za grupą, niepomni, że w ten sposób właśnie tę grupę tworzą. Pomyślcie, co by było, gdyby tych ludzi, wrzeszczących przed pałacem Piłata „Ukrzyżuj go!”, ktoś spytał pojedynczo: „A co ci zrobił ten Jezus?”. Prawie każdemu szczęka by opadła i każdy taki baran musiałby przyznać, że uzdrowienia i przesłanie miłości nie są wystarczającym powodem domagania się kary śmierci. Pewnie ten tłum składał się z samych zwolenników Jezusa, tylko że, niestety, pojedynczych. Oni też byli tam „jedynymi sprawiedliwymi”, i co oni, biedni, mogli.

Oni tylko milczeli. Każdy tam milczał, tylko dziwnym trafem nad placem niósł się okrzyk, którego życzyli sobie szefowie całego interesu. I to się powtarza przez całą historię – wciąż mamy sympatycznych i dobrych ludzi, z których każdy ma zasady moralne, ale gdy tacy zbiorą się w grupę interesu, stają się sprawnym narzędziem dokonania każdego łajdactwa. No bo powiedzcie, jak to się dzieje, że tylu mamy prywatnych przeciwników aborcji w sejmie, a jakoś nie można całkowicie zakazać mordowania niewinnych ludzi? Jak to się dzieje, że pojedynczo ogromna większość jest przeciw demoralizacji, a grupa nie potrafi uporać się z zalewem pornografii albo wydać oświadczenia, że „marsze równości” urągają moralności publicznej? Do grupy z taką większością.

Aha, no tak – nasza grupa boi się jeszcze większej grupy. Tej europejskiej grupy grup. Ale ta grupa to też jednostki, tylko że zastraszone i omamione krzykiem głupców, ślepych na katastrofę, którą szykują. Prywatne poglądy tych jednostek również odbiegają od głosu całości. Grupą można łatwo sterować, pod warunkiem, że nie znajdą się jednostki krnąbrne, które zawołają „król jest nagi”. Bo my wcale nie musimy ciułać większości – my ją stanowimy. Większość ludzi wciąż ma jeszcze zdrowe poglądy, tylko ukryte z obawy przed ośmieszeniem albo przyprószone nalotem kłamliwej propagandy. Trzeba tylko krzyku prawdy, a tłum klakierów rozsypie się szybciej niż rządowy tupolew. Trzeba tylko odważyć się być jednostką. Jako chrześcijanie mamy taki obowiązek. Bo chrześcijanin to jednostka specjalna.

Zakaz zakazu
Stolica Apostolska wydała dokument „Dignitas personae”, który rozwiał nadzieje na ogłoszenie bezgrzeszności zwolenników in vitro i innych metod nieludzkiej produkcji ludzi. Marco Politi na łamach włoskiego dziennika „La Repubblica” ostro skrytykował dokument. „Trzy lata pontyfikatu Josepha Ratzingera tworzą w opinii publicznej wizerunek Kościoła i papieża permanentnie okopanych” – napisał. Dokument „Dignitas personae” określił jako litanię zakazów: „nie, nie, nie”. Okropny ten dokument. Zupełnie jak Dziesięć Przykazań.

Kolędy zastępcze
Zachód pogrąża się w coraz większej poprawności politycznej. A to rada miasta zakaże Boże Narodzenie nazywać Bożym Narodzeniem, a to szkoła odwoła jasełka, a to centrum handlowe kolędy zastąpi muzyką „tolerancyjną”. Tym razem słuszniactwo dotknęło nawet pastora anglikańskiego Stephena Coultera z południowej Anglii. Jak podaje „Rzeczpospolita”, pastor zakazał śpiewania popularnej na Wyspach kolędy „Małe miasteczko Betlejem”, a to dlatego, że pieśń ta nie oddaje rzeczywistości tego palestyńskiego miasta „rozdzieranego przez wojnę”. Panie pastorze, gdy po Betlejem grasowali siepacze Heroda, było jeszcze gorzej. I co –śpiewałby pan wtedy „My ze spalonych wsi” czy „Wyklęty powstań ludu ziemi”?

Świąteczna masakra
Jak podaje serwis Ekumenizm.pl, amerykańska firma aborcyjna Planned Parenthood, zaproponowała mieszkańcom stanu Indiana bożonarodzeniowy prezent – talon na aborcję. Serwis przytacza wypowiedź przedstawicielki firmy, Betty Cockrum: „Dlaczego nie kupić komuś, kogo kochamy, na ten świąteczny czas prezentu, którego potrzebuje?”. No pewnie. Rzeź niewiniątek jest z Bożym Narodzeniem ściśle związana.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.