Obiektywizm tendencyjny

Franciszek Kucharczak

|

GN 50/2008

publikacja 14.12.2008 17:37

Myśl wyrachowana: Z odmiennymi przekonaniami należy się mierzyć, a nie czynić je przedmiotem kultu

Obiektywizm tendencyjny

Pan pisze tak, jakby dla pana chrześcijaństwo było jedyną słuszną religią – napisał mi czytelnik. Odpisałem, że od niego, jako niechrześcijanina, nikt nie oczekuje, żeby uznawał chrześcijaństwo za słuszną religię. W odpowiedzi otrzymałem klasyczne: „jestem katolikiem, ale…”. Że on niby taki otwarty, zwrócony ku odmiennym przekonaniom i „obiektywny”. O właśnie – obiektywizm. To teraz ideał. Miałby polegać na dystansie do rzeczywistości i zimnym ocenianiu wszystkiego – nawet wyznawanej przez siebie religii. Bardzo to ambitne, tyle że na ziemi osiągalne jedynie przez nieboszczyka. On wszystko ocenia na zimno i wszystkich traktuje z jednakowym, sztywnym dystansem. Żywi tego nie potrafią. Oni tylko mówią, że są obiektywni, nawet gdy angażują się po jakiejś stronie po same uszy. Taka Monika Olejnik uważana jest za wzór obiektywizmu, ale tylko przez tych, którzy mają poglądy zbliżone do jej poglądów. Wystarczy posłuchać, jak rozmawia z Donaldem Tuskiem, a jak ze Zbigniewem Ziobro. Albo jak mówi z przeciwnikiem lustracji, a jak z jej zwolennikiem. Zawsze robi to obiektywnie, lecz w pierwszych przypadkach jest to obiektywizm przychylny, a w drugich obiektywizm obiektywny.

Nie żebym wytykał dziennikarzom – czy w ogóle komukolwiek – tendencyjność. Przeciwnie, uważam, że ludzie muszą być tendencyjni. Są przecież żywi i jako tacy mają poglądy. Niemożliwe, żeby te poglądy nie miały wpływu na ich działalność. Problem w tym, że oni udają obiektywnych. Tym samym włączają się w wyścig o certyfikat obiektywizmu. Kto wyraża poglądy zgodne z obowiązującą linią, zostaje uznany za człowieka rozsądnego i wyważonego, i taki certyfikat otrzymuje, kto zaś obowiązującą linię podważa, ten jest oszołom, faszysta, ksenofob i nie ma z nim co gadać.

Wielu ludzi ze strachu przed uznaniem za tendencyjnego schowało swoje poglądy tak głęboko, że ich teraz nie umie znaleźć. A ponieważ polityczne słuszniactwo na czoło listy poglądów nieobiektywnych wciągnęło przekonania religijne, niejeden chrześcijanin wyparł się Chrystusa. Bo gdy ktoś obiektywizmem nazywa pogląd, że inne religie są równie „słuszne” jak chrześcijaństwo, to z niego żaden katolik, tylko wyznawca bogów cudzych. Chrześcijanin musi uznawać chrześcijaństwo za jedyną w pełni prawdziwą religię i jej wskazaniami kierować się dokładnie we wszystkim. Dlaczego? Bo chrześcijaństwo JEST „jedyną słuszną” religią. A że wielu uważa inaczej? Nic dziwnego, skoro tylu mamy katolików owładniętych obsesją obiektywizmu. Wystarczy spojrzeć na katolickich posłów, którzy głosują i przeciw ochronie życia, i za in vitro, bo „nie można kierować się przesłankami teologicznymi”, za to marksistowskimi i im podobnymi jak najbardziej. Ludzki obiektywizm to mit, bo obiektywny może być tylko ktoś, kto ma komplet informacji. Nie, nie chodzi o Trybunał w Strasburgu. O Pana Boga chodzi. Ja tam nie będę ukrywał: my w „Gościu Niedzielnym” jesteśmy tendencyjni – popieramy Jezusa.

On, ona, ono i co chcecie
Australijska rządowa Komisja Praw Człowieka i Równych Szans chce wprowadzić urzędowe uznanie trzeciej płci. Jak donosi serwis dziennik.pl, miałoby się to nazywać „interpłeć”, a oznaczałoby kogoś pomiędzy kobietą a mężczyzną. „Osoby, które nie identyfikują się jako mężczyzna lub jako kobieta, mogłyby wybrać interpłeć i umieścić taki opis na akcie urodzenia i innych dokumentach” – donosi wydana przez urząd broszura. Zachęcone tym faktem organizacje skupiające „mniejszości seksualne” chcą iść dalej. Ich działacze mają nadzieję, że reforma zostanie rozszerzona i w rubryce „płeć” będzie można wpisać też „inna” dla tych, których „płeć nieustannie się zmienia”. Ale zabawa! W Australii będą mieli płeć męską, żeńską, nijaką i byle jaką. Ciekawe, jak to rozwiążą w toaletach.

Mordowanie demograficzne
Hiszpania obchodzi trzydziestą rocznicę uchwalenia konstytucji. Mijają też 23 lata od wprowadzenia w życie ustawy aborcyjnej. Jak donosi KAI, pod pomnikiem Konstytucji w Madrycie ustawiono z tej okazji setki białych krzyży. Symbolizują ponad 1,2 mln zamordowanych dzieci, bo tyle dokonano tam przez ten czas „zabiegów”. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba aborcji wzrosła w Hiszpanii o 126 proc. i przekracza już 112 tys. rocznie. Średnio jest więc tam dziennie zabijanych 307 dzieci. Aborcji dokonuje się zazwyczaj w oparciu o „ryzyko psychologiczne matki”, czyli rzekome, spowodowane ciążą, zagrożenie psychiki kobiety. Po pierwszej wojnie światowej ludność Europy zdziesiątkowała grypa zwana hiszpanką. Dzisiaj, jak widać, równie śmiercionośne stały się Hiszpanki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.