Piłkarska katarynka, czyli taktyka karnego

Piotr Sacha

Taktyka piłkarska jest jak grawitacja. Każdy wie, że coś takiego istnieje. Bo gdyby nie istniało, dałby znać o sobie chaos. A jednak mało kto rozumie szczegółowo istotę tego zjawiska.

Piłkarska katarynka, czyli taktyka karnego

Patrząc na zmagania Polaków z Meksykanami, przypomniałem sobie przepowiednię Grzegorza Krychowiaka. Przed tygodniem po zwycięstwie z Chile nasz zawodnik stwierdził: „Nie oczekujcie od nas, że będziemy grać pięknie w piłkę, bo taka gra nie przynosiła nam efektów. Ten sposób gry, odpowiednia defensywa, przesuwanie, walka, zaangażowanie i półsytuacje, które sobie stworzymy i wykorzystamy, to w ten sposób będziemy wygrywać spotkania”.

Czytaj też: Piłkarska katarynka, czyli piosenka dobra na wszystko

Tak niewiele brakowało, by zacytowana przepowiednia spełniła się w stu procentach. Odpowiednia defensywa – była. Przesuwanie – było. Walka – w sumie też. A nade wszystko – były „półsytuacje”. Gdyby po jednej z owych „półsytuacji” Lewy kopnął w lewy, a nie w prawy róg bramki Meksyku, przydarzyłaby się też wygrana.

Po ostatnim gwizdku sędziego pomyślałem jeszcze o pewnej książeczce z dzieciństwa. Nie była to „Katarynka” ani „Dziady”, ani „Syzyfowe prace”, ani zresztą żadna inna lektura szkolna. Tamta książka z trawiastą okładką nosiła tytuł „Taktyka piłki nożnej”, a napisał ją niejaki Jerzy Talaga. „Taktykę” otrzymałem jako 10-latek w nagrodę za bieganie za piłką po trawie. Ja – inaczej niż Grzegorz Krychowiak – musiałem być przekonany, że gram w piłkę pięknie, ponieważ innych nagrodzono nie „Taktyką”, a „Techniką piłki nożnej”. Logicznym wydało się, że jeśli oferują mi lekturę taktyki, to technika mojej gry musi być wzorcowa. Naiwna wiara w sensowność takiego wnioskowania szybko jednak zgasła, ale książka została. Właśnie teraz sięgnąłem do niej po raz pierwszy od czasu, gdy polską kadrą kierował Andrzej Strejlau a polskiej bramki bronił Józef Wandzik. I od razu natrafiłem na fragment poświęcony rzutom karnym. Otóż, jak zauważa autor, rzut karny „ogranicza się w zasadzie do taktycznego pojedynku pomiędzy strzelcem a bramkarzem”. A więc jednak. To był błąd taktyczny.

Taktyka piłkarska jest jak grawitacja. Każdy wie, że coś takiego istnieje. Bo gdyby nie istniało, dałby znać o sobie chaos. A jednak mało kto rozumie szczegółowo istotę tego zjawiska. Czasem tylko profesorowie futbolu rysują na prostokącie boiska strzałki, łuki, okręgi, próbując dociec meczowej prawdy. Zerkam do serwisu Opta Analyst. Z infografiki dowiaduję się, że Robert Lewandowski w ostatnim meczu dostał od kolegów 32 podania, a 44 proc. z nich miało tego samego nadawcę – Wojciecha Szczęsnego, bramkarza. Nie wiem, co zrobić z tą – bądź co bądź niepokojącą – wiedzą, więc sięgam ponownie do „Taktyki” Talagi. Otwieram na chybił trafił na stronie poświęconej atakowaniu wysuniętym napastnikiem. Zdanie, które czytam, pozwala wyrównać oddech zaniepokojonego kibica: „Rola wysuniętego napastnika nie należy do łatwych”. Dalej jednak dowiaduję się też, że „atakowanie tym sposobem może być uwieńczone pełnym powodzeniem, jeśli przeciwnik stosuje krycie każdy swego, a obrońcy podążają do przodu za cofniętymi skrzydłowymi”. Z całego zdania wystarczy zapamiętać słowo: „jeśli”. Bo to klucz do każdej taktyki, która – przypomnijmy – jest jak grawitacja. Tak więc kilku specjalistów z łatwością taktykę rozszyfruje, zaś większość uwierzy trenerowi, czyli mózgowi operacji, na słowo honoru. Na wszystkich, nie wykluczając tych rozczarowanych, piłka dalej działać będzie siłą przyciągania.