Moralność, głupcze!

Franciszek Kucharczak

|

GN 46/2008

publikacja 16.11.2008 22:22

Myśl wyrachowana: Kto mówi „gospodarka, głupcze”, a nie myśli o moralności, gwarantuje tylko głupotę

Moralność, głupcze!

Podobno wszyscy cieszą się ze zwycięstwa Obamy. Pewnie to prawda. Ja na przykład się nie cieszę, bo nie jestem wszyscy. Ale też wygraną Obamy strasznie się nie martwię. To nie takie istotne, kto został wybrany. Istotniejsze jest, kto go wybierał. Na przykład Obamę poparła ponad połowa głosujących katolików. Pewnie, że oni mieli różne powody, żeby go wybrać – bo czarny, bo młody, bo nie Bush. Problem w tym, że uznali te przyczyny za ważniejsze od tych, dla których wybrać go nie powinni. Bo co z tego, że Obama ma wiele nieobowiązkowych zalet, skoro nie ma tej jednej koniecznej – szacunku dla prawa naturalnego.

Zgoda – jest sprawny, ale on opowiada się za aborcją! Zgoda – jest dobrym mówcą, ale popiera związki homoseksualne! Dla każdego człowieka sumienia, zwłaszcza dla chrześcijanina, takie poglądy powinny wykluczać poparcie. Jeśli nie wykluczają, to znaczy, że z wyborcami jest jeszcze gorzej niż z wybrańcem. No bo jeśli społeczeństwo popiera człowieka, który neguje sprawy podstawowe, to znaczy, że dla społeczeństwa przestały to być sprawy podstawowe. Tuż po wyborach słuchałem komentarzy w radiowej jedynce. – Obama niczego nie zmieni. Nie będzie żadnych ryzykownych ruchów w gospodarce – prognozowali publicyści. – Jeśli coś zmieni, to jedynie w sprawach kulturowych, obyczajowych. Prawdopodobnie będzie tylko dążył do ułatwienia aborcji i legalizacji jednopłciowych związków – uspokajali.

JEDYNIE sprawy kulturowe! Prezydent największego mocarstwa zechce TYLKO poprzeć „nowy model” rodziny! Ale co tam rodzina – ważne, żeby benzyna była tania. Ważne, żeby ocalił konsumpcję, bo wszystkich konsumentów już nie musi. Bill Clinton może nie dbał o gospodarkę bardziej niż inni prezydenci, ale tak się wydawało, bo mniej niż tamci dbał o moralność. Nad biurkiem powiesił sobie napis „gospodarka, głupcze!”, a pod biurkiem zabawiał się z Moniką Lewinski. A potem kłamał, że się nie zabawiał. Ludzie mieli do niego pretensje. Ale o co? Przecież napisał „gospodarka” a nie „moralność” albo „przyzwoitość”. No i sam przyznał, że jest głupcem. Tacy ludzie są coraz bardziej w cenie nie tylko w USA. To skutek założenia, że moralność jest czymś dodatkowym i mało istotnym, bo bez wpływu na życie.

Takie myślenie znamionuje schyłek imperiów. Bo co z tego, że twardzi Rzymianie stworzyli wspaniałą sieć akweduktów, skoro ich rozlazłe potomstwo nie było w stanie przeszkodzić barbarzyńcom w przerwaniu dopływu wody. Odcięcie od źródeł wystarczy, żeby zawalić najwspanialszą cywilizację. Pewnie, że może być inaczej. Ludzie mogą otrzeźwieć i zmienić poglądy, a wtedy i Obama je zmieni. Jest przecież „pragmatykiem”. Różne rzeczy mogą się zdarzyć, ale ludzie nie mają prawa liczyć na cud Boski, jeśli sami działają wbrew Bogu. Pewna kobieta, sponiewierana przez męża, zadała mi kiedyś pytanie: „Dlaczego Bóg dopuścił, żebym za niego wyszła?”. Tak to jest – ludzie wybierają jak chcą, a potem mają pretensje do Boga, że im na to pozwolił.

Milczenie niedzielne
Grupa posłów Parlamentu Europejskiego chciała wprowadzić poprawkę do dyrektywy o czasie pracy. Jak donosi Radio Watykańskie, chodziło tam o stwierdzenie, że dniem z zasady wolnym od pracy powinna być niedziela. Parlamentarzyści trzech partii chcieli zapisu, że wolna niedziela pozwala obywatelom zaspokoić duchowe potrzeby i umacnia więzi rodzinne. Nic z tego jednak nie będzie, bo przewodniczący parlamentarnej komisji ds. zatrudnienia i spraw społecznych Jan Andersson nie dopuścił parlamentarzystów do głosu. Gdyby deputowani zaproponowali przywrócenie „dekad”, czyli dziesięciodniowych „tygodni” z czasów rewolucji francuskiej, zaraz by ich wysłuchano.

Jak trwoga, to do Kościoła
Feministki z Partii Kobiet wymyśliły projekt ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Jak poinformowała tvp.info, projekt przewiduje nakaz opuszczenia mieszkania przez sprawcę przemocy, nawet jeśli jest właścicielem mieszkania. Ponieważ panie muszą zebrać 100 tys. podpisów, a zebrały 7 tys., chcą poprosić Episkopat Polski o pomoc. Oczekują też, że proboszczowie włączą się do akcji zbierania podpisów, bo – jak mówi szefowa partii Anna Kornacka – „Kościół katolicki stoi na stanowisku, że trzeba walczyć z patologiami w rodzinach”. Jeden z biskupów powiedział nieoficjalnie tvp.info: „Partia Kobiet chce postawić nas pod ścianą. Trudno nam bowiem podpisywać się pod inicjatywą ugrupowania promującego aborcję, a jednocześnie nie wypada odmówić pomocy w sprawie zwalczania przemocy w rodzinie”. Ależ księże biskupie, wypada odmówić. Przecież tym paniom w ogóle nie chodzi o pomoc rodzinie, tylko ich partii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.