Kariera sumienia

Franciszek Kucharczak

|

GN 41/2008

publikacja 13.10.2008 10:39

Kto dla Boga rezygnuje z kariery, temu Bóg robi karierę

Kariera sumienia

Jerzy Urban stwierdził kiedyś, że Jan Paweł II był jedynym Polakiem, który zrobił karierę. Chodziło mu o to, że Polacy w ogóle są do niczego i zaledwie jeden – i to niewłaściwy – do czegoś doszedł. Być może przemówiła tu zazdrość, że to nie Urban zasiadł w Watykanie. Jednak niesłusznie, bo choć tylko jeden Polak został papieżem, to Urbanów na Stolicy Piotrowej było już kilku. Nie da się jednak zaprzeczyć, że to ten Polak zmienił świat. To, co stało się 16 października 30 lat temu, przestawiło wiele zwrotnic. Nic dziwnego, że maszyniści komunistycznych reżimów byli ciężko przerażeni. Czuli, że ich pociągi jadą w kierunku, którego nie są już w stanie kontrolować. Ale poza nimi nie było prawie nikogo, kto nie cieszyłby się jak…

No właśnie, trudno to do czegoś porównać. Ja nigdy, ani wcześniej, ani później, nie odczuwałem czegoś równie radosnego. Nawet w liceum, gdy podczas lekcji matematyki podano wiadomość, że szkoła się pali. Tamtego październikowego wieczora biegałem jak wariat po ulicy z głową zadartą ku niebu. Pamiętam migające korony przydrożnych drzew, dziw, że się w żadne z nich nie wkomponowałem. Ktoś z sąsiedztwa do późnej nocy grał na gitarze, choć grać nie potrafił. Ktoś śpiewał jeszcze gorzej, niż tamten grał, ale z równym zapałem.

Radość z kariery? Ludzie z własnego awansu by się tak nie cieszyli, a co dopiero z wyniesienia człowieka, bądź co bądź, obcego. Karierę to robią ludzie, którzy zabiegają o stołki, bo myślą, że w życiu można osiągnąć tylko to, co się spod kogoś wykopie. Karierę robią ci, którzy w imię rzekomych wyższych wartości sprzedają przyzwoitość za sukces. Bo kto się sam o wszystko nie postara, ten frajer.

Przypadek Karola Wojtyły jasno pokazuje, że jest odwrotnie. Człowiek nie musi – i nawet nie powinien – o nic zabiegać, z wyjątkiem poznania woli Bożej. Nie jest to, wbrew pozorom, takie trudne. Bo choć często nie wiemy, co jest wolą Bożą, to zawsze wiemy, co nią nie jest – grzech. Jeśli bez popełnienia grzechu nie można czegoś zrobić, to znaczy, że mamy robić co innego. O ile chrześcijanin bez zrobienia z siebie szmaty nie mógł wyjechać na studia zagraniczne, miał studiować w kraju. Jeśli bez wstąpienia do komunistycznej partii nie mógł dostać wymarzonej pracy, miał pracować gdzie indziej. Jeśli bez grzechu nie mógł być dyrektorem, miał nim nie być. Nie inaczej jest dzisiaj. Jeśli stołek da się załatwić tylko za łapówkę, to znaczy, że mam go nie załatwiać. Jeśli za przyzwoitość wyrzucają z pracy, należy wybrać przyzwoitość.

Nie jesteśmy odpowiedzialni za zrobienie kariery – jesteśmy odpowiedzialni za sumienie. Bo jeśli Bóg chce nas gdzieś mieć, to sam przewróci każdy mur, który nam stoi na drodze. Wojna, żelazna kurtyna, tabuny tajniaków, utrudnienia w wyjazdach zagranicznych – nic nie zagrodziło drogi Karola Wojtyły do Watykanu. Dlaczego? Bo Bóg chciał go tam mieć. I już.

Słowo wolne od człowieka
Składająca się z katolików hiszpańska partia Alternativa Española zamierzała 17 października zorganizować w Madrycie manifestację przeciw aborcji. Jak podaje KAI, władze stolicy domagały się przedstawienia tekstu przemówienia, które miało być przy tej okazji wygłoszone. Gdy organizatorzy nie zgodzili się na taką cenzurę prewencyjną, władze zakazały przeprowadzenia manifestacji. Nie ma się co burzyć, w demokracji socjalistycznej to normalne. Bo czy wolność słowa to jest wolność mówiącego?

Pokojowi mordercy
W Indiach mordowani są chrześcijanie. Władze państwowe, jeśli reagują, to tylko pozornie, a świat „cywilizowany” w ogóle milczy. Nic dziwnego. Po pierwsze dlatego, że mordują tam chrześcijan, a nie gejów. Po drugie dlatego, że mordercami są ponoć tak pacyfistycznie nastawieni przedstawiciele religii Wschodu. No bo skoro tak wkurzyli się ci, którzy nawet krowy mają święte, to widocznie ci chrześcijanie są jakimiś potworami.

Szacunkowe poparcie
Do czego służy Jan Paweł II? A do różnych rzeczy. Ostatnio do kanonizowania Wojciecha Jaruzelskiego. Oto pełne michnikosierdzia media donoszą, jak też papież uwielbiał generała. Jak się o niego ciągle dopytywał i z jakim szacunkiem się o nim wypowiadał. W tle jest sugestia, że Ojciec Święty usprawiedliwiał wprowadzenie stanu wojennego. Nie tak szybko. Papież o każdym wypowiadał się z szacunkiem. Czy z faktu, że uszanował Fidela wynika, że popierał kubański zamordyzm? Czy z faktu, że odwiedził Alego Agcę w więzieniu wynika, że usprawiedliwił strzelanie do papieży?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.