Zakup małżeński

Franciszek Kucharczak

|

GN 03/2008

publikacja 21.01.2008 12:37

Myśl wyrachowana: Dla kogo kurs prawa jazdy jest ważniejszy niż kurs przedmałżeński, przejedzie się i autem, i na małżeństwie.

Zakup małżeński

Jak podała „Gazeta Wyborcza”, w ubiegłym roku prawie co druga para w Polsce zawarła tylko ślub cywilny. W Warszawie podobno zrobiło to aż 70 procent par. A dlaczego nie w kościele? Zapytane osoby odpowiadały, że w urzędzie jest szybciej, taniej, kursów przedmałżeńskich nie ma, białej sukni nie trzeba, wielkiego wesela nie musi być, a nade wszystko łatwiej się rozwieść.

Patrzcie, jakie mamy biedne społeczeństwo, że ludzie muszą oszczędzać na ślubach. Są biedniejsi niż chłopi pańszczyźniani, bo nawet ci z okazji ślubu zdobywali się na paradne stroje i największą w swoim życiu imprezę. Ale pewnie dlatego, że to była z reguły tylko jedna impreza. Teraz jak taki cywilny żonkoś wykosztuje się na ślub, to nie wiadomo, czy zdąży uzbierać do następnego.

Ale bądźmy poważni. Nie w finansach problem. Ludzie nie takie pieniądze wydają na byle zachcianki. Tu w istocie chodzi o pozyskanie taniego człowieka. Bo ślub kościelny jest rzeczywiście drogi, ale nie z powodu pieniędzy. Jego ceną jest zobowiązanie do ponoszenia kosztów życia, a nie tylko użycia. Miłość ślubowana w kościele nie oznacza seksu, tylko wolę czynienia dobra poślubionej osobie. Kłopot w tym, że dobrem dla małżonka nie zawsze jest to, na co człowiek ma ochotę. Wierność ślubowana w kościele nie oznacza zobowiązania męża, żeby w czasie rozłąki korzystał tylko z usług renomowanych agencji towarzyskich. Nie oznacza też, że żona może mieć „kogoś”, byle z aktualnymi badaniami na obecność wirusa HIV. Wierność zaczyna się w myślach i już w myślach zaczyna się zdrada.

Uczciwość małżeńska ślubowana w kościele nie znaczy, że żona ma prawo znać stan wyłącznie bieżącego konta męża, ale że małżonkowie się nie okłamują. To są prawdziwe koszty, a nie tam jakieś suknie i wesela. A gwoździem do trumny katolickich ślubów są słowa „oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Tego zdania wielu boi się jak lewica lustracji. Dlatego dają nogę na widok prawdziwych kosztów życia. Wieją przed sytuacjami, gdy przestaje być „fajnie”. Przed konfliktami, przed chorobami, problemami z dziećmi. Nie zamierzają niczego znosić, niczego przetrzymać. Według nich wszelkie ludzkie zobowiązania muszą być jak buty – muszą się zawsze dać rozwiązać.

Gdyby zawierający śluby cywilne, zapytani: „dlaczego nie w kościele”, odpowiadali: „bo nie jestem katolikiem”, to w porządku. Ale nie. Oni o kosztach, o braku czasu, że świadkowie by się musieli wyspowiadać, bla, bla, bla. Skoro zatem ktoś, kto uważa się za katolika, zawiera tylko ślub cywilny, bo „łatwiej się rozwieść”, dowodzi tym, że małżonka traktuje jak zakup. Jak sprzęt, który można wyrzucić, gdy się zepsuje, i sprawić sobie nowy.

Jan Paweł II powiedział kiedyś, że wartość to jest to, co kosztuje. Małżeństwo katolickie ma wysoką cenę. Ale czy człowiek – i to jeszcze ponoć kochany – na nią nie zasługuje?

Plaga w Warszawie
Międzynarodowa Organizacja Turystyczna Gejów i Lesbijek (bo i takie coś istnieje) zamierza zorganizować najazd swoich „turystów” na Polskę. W 2010 roku ma się odbyć w Warszawie wielka parada Europride. Organizacja do tej pory zajmowała się niszczeniem moralności na Zachodzie. W zeszłym roku w Barcelonie odbyła się parada około miliona gejów i lesbijek. W tym roku Sztokholm spodziewa się 800 tysięcy „turystów”.

Polska będzie pierwszym krajem Europy Środkowo-Wschodniej, któremu ma się to przytrafić. Działacze organizacji dokonują już przeglądu polskich hoteli w celu wyodrębnienia tych, które „spełniają światowe wymogi przyjazności osobom homoseksualnym”. Te, które takie wymogi spełniają, otrzymają certyfikat „gay friendly”, a ich pracownicy zostaną odpowiednio przeszkoleni. Na potrzeby „gejturystyki” tworzy się też specjalne przewodniki. Strach pomyśleć, co w takim przewodniku napiszą o kolumnie Zygmunta.

Pomożemy tym, co zostali
Radio Watykańskie doniosło, że Fundusz Ludnościowy ONZ zajmuje się promocją antykoncepcji i aborcji wśród nastolatków. Z najnowszego raportu wynika, że ta agenda ONZ zamierza skłonić kraje do wydania większych pieniędzy na promocję „prawa rozrodczego” i „służby zdrowia reprodukcyjnego”. Katolicki Instytut Rodziny i Praw Człowieka informuje, że te pojęcia oznaczają w praktyce naciski w celu legalizacji aborcji.

Fundusz był już oskarżany o udział w przymusowych programach aborcyjnych w Chinach i w akcji sterylizacji kobiet, bez ich zgody, w Peru. Jak widać, niektóre agendy ONZ doszły do wniosku, że pomoc humanitarna jest najskuteczniejsza, gdy zlikwiduje się nadwyżkę potrzebujących pomocy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.