Katolicyzm pozaustrojowy

Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl

|

GN 49/2007

publikacja 10.12.2007 14:42

Myśl wyrachowana: Kto mówi o grzechu, że nie widzi w nim nic złego, ma rację: nie widzi

Katolicyzm pozaustrojowy

Gdy Gagarin wrócił z kosmosu, Chruszczow zapytał go, czy widział tam Boga. – Nie – powiedział zdziwiony kosmonauta. Przywódca ZSRR zaczął bić brawo.

Boga nie widać – Boga niet. Ten typ myślenia zaprezentowało ostatnio kilku polityków, a szczególnie Ewa Kopacz. Minister zdrowia chce Polkom umożliwić za pieniądze podatników poddawanie się zapłodnieniu in vitro. Bo, jak powiedziała, jest katoliczką, ale w sztucznym zapłodnieniu „nie widzi niczego złego”.

Była już kiedyś taka Ewa, która też nie widziała niczego złego. Ale to, jak się okazało, nie wyszło na dobre ani jej, ani nam. Bo jak człowiek czegoś nie widzi, to nie znaczy, że tego nie ma. Może patrzy nie tam, gdzie trzeba, albo jest po prostu ślepy.

Minister Kopacz oznajmiła, że „nie będzie polemizować z biskupami w kwestii metody in vitro”. Innymi słowy niech się biskupi odczepią, bo nie mają nic do gadania. Jest w tym też sugestia, że sprzeciw wobec in vitro to prywatny pomysł biskupów i gdyby nie byli uparci, to by ustąpili.

Niby nic nowego, takie lewackie gadanie. Tylko że pani minister deklaruje głęboką wiarę. Skoro tak, to nie musi polemizować z biskupami – sama powinna wiedzieć, że na in vitro zgadzać się jej nie wolno. Katolik nie może zgadzać się na to, żeby z jego pieniędzy finansowano cudze grzechy. A gdy jest ministrem, to nie wolno mu się na to zgadzać tym bardziej. Tymczasem przyjął się pogląd, że kto służy państwu, nie może robić tego, opierając się na moralności chrześcijańskiej. Za to w imię ustanowionej prawem kaduka politycznej poprawności może jak najbardziej.

Gdy z pieniędzy podatnika posłowie chcieli – uważam, że niesłusznie – finansować budowę kościoła, podnosiły się awantury. Ale gdy ktoś chce za moje pieniądze – nieporównanie większe – organizować sobie dziecko metodą in vitro albo pozbywać się go metodą „in wiadro”, to ja mam siedzieć cicho.
Katolik nie może siedzieć cicho. Odpowiedzialność za państwo nie zwalnia wierzącego od posłuszeństwa Bogu. Przeciwnie – skoro Bóg mówi, że coś jest złe, to i jego wyznawca winien to mówić – właśnie w duchu odpowiedzialności za państwo.

Już słyszę: „Bóg o in vitro nie mówi”. Mówi, mówi. Ale faktycznie, w Biblii nie ma ani o in vitro, ani o klonowaniu, ani o pigułce postkoitalnej. Gdyby Jezus rybakom znad jeziora Genezaret mówił o genetyce, to by się chłopy potopili z rozpaczy, że nic nie kumają. Dlatego tuż przed męką oznajmił: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie” (J 16, 12). I zapowiedział, że zrobi to Duch Święty. I Duch Święty mówi kolejnym pokoleniom to, czego przodkowie zrozumieć nie mogli. Mówi przez Kościół, który założył, a który wciąż tłumaczy niezmienną prawdę na zmieniające się języki. Również tę prawdę, że Panem ludzkiego życia jest Bóg, a człowiek może tylko o to życie się troszczyć. Troszczyć – a nie manipulować nim. Nie „robić dzieci”, tylko przyjmować je jako owoc miłości. A jeśli ich nie ma, to trzeba przyjąć ich brak, bo żaden człowiek nie ma prawa do dzieci. Prawo do nich ma tylko Pan Bóg.

Co? Że to nie argument dla niewierzących? Ale ja do katolików piszę.

- - - - - - - - - - - - - - - -

Wystrzałowe miłosierdzie
77-letni mężczyzna wdarł się do szpitala we włoskim mieście Prato i w obecności pacjentów i personelu zastrzelił leżącą tam od kilku dni swoją 82-letnią żonę. Kobieta od ośmiu lat cierpiała na chorobę Alzheimera. Zabójca został natychmiast aresztowany, choć nie wiadomo, o co zostanie oskarżony, bo – jak wyjaśnił – zabił żonę, gdyż „nie mógł patrzeć na jej cierpienie”. Użył niewłaściwego narzędzia. Gdyby zastosował truciznę w kroplówce, zostałby okrzyknięty bohaterem. A tak jest kłopot, bo pistolet na razie nie został wciągnięty na listę sposobów przeprowadzania eutanazji.

Późne mordowanie
Cztery prywatne kliniki w Barcelonie przeprowadzały na wielką skalę aborcje nawet do ósmego miesiąca ciąży. Jak doniosła „Rzeczpospolita”, lekarze prowokowali poród, żeby jednak matki nie zorientowały się, że rodzą żywe dzieci, noworodkom uprzednio wstrzykiwano truciznę. Potem zwłokom odcinano głowy, ciała mielono, a ludzką „masę” usuwano do ścieków. Okazało się także, że zapisy USG były fałszowane, żeby „embriony” wydawały się młodsze, niż były naprawdę. Kliniki współpracowały też z dwoma psychiatrami, którzy wystawiali ciężarnym kobietom zaświadczenie o zagrożeniu, jakie ciąża stanowi dla ich zdrowia psychicznego. Udało się już ustalić tożsamość kilku kobiet, które poddały się późnej aborcji. Im również grozi kara. Z paragrafu o zagrożeniu zdrowia psychicznego w Hiszpanii dokonuje się większość ze stu tysięcy aborcji rocznie. Hiszpanki jakieś bardzo słabowite psychicznie, skoro załamują się pod wpływem ciąży. A skoro tak, to sądzić ich tym bardziej nie wolno.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.