Wielkie kłamstwa i głód prawdy. Historia dziennikarki, która jako jedna z pierwszych opowiedziała o Hołodomorze

Piotr Sacha

|

GN 47/2022

publikacja 24.11.2022 00:00

„Zamknęłam oczy. Nie byłam w stanie patrzeć na ten horror” – relacjonowała w 1933 roku. Rhea Clyman jako jedna z pierwszych opowiedziała światu o Wielkim Głodzie na Ukrainie.

Ukraińskie dzieci podczas wywołanego zarządzeniem Stalina głodu w latach 1932–1933. Ukraińskie dzieci podczas wywołanego zarządzeniem Stalina głodu w latach 1932–1933.
UKRINFORM/PAP

Do Moskwy ruszała bez większego doświadczenia w pracy dziennikarskiej. Nie brakowało jej za to odwagi i wiary w sowiecki sen, który śniła od jakiegoś czasu. Był rok 1928. Stalin wprowadzał właśnie w życie pierwszy plan pięcioletni. Cztery lata później radzieccy funkcjonariusze przekazali jej wiadomość „z góry”. Miała 48 godzin na to, żeby się spakować i opuścić kraj. Powód: „sianie kłamstw” w zagranicznej prasie. Świat obiegła informacja o Rhei Clyman – pierwszej od dekady korespondentce wydalonej przez Sowietów. Wyjeżdżała z nową odwagą i pokaźnym bagażem doświadczeń. Zgasła jedynie jej wiara w Sowietów, o czym napisze w serii artykułów w angielskiej i kanadyjskiej prasie.

Rhea w wielkim mieście

Przyszła na świat w Połańcu. Ośmiotysięczne miasto dziś należy do województwa świętokrzyskiego, ale tamtego dnia, to jest 4 lipca 1904 r., było czterokrotnie mniejsze i znajdowało się w zaborze rosyjskim. Dwa lata później z rodzicami Szulimem i Anną Klajmanami oraz dwójką starszych braci dziewczynka popłynęła przez ocean do większego miasta i lepszego świata. Żydowska rodzina z Polski rozpoczęła nowe życie w Kanadzie. Kiedy Rhea miała sześć lat, została potrącona w wielkim mieście Toronto przez tramwaj. Czekało ją sporo wizyt w szpitalu oraz amputacja lewej nogi. Któregoś dnia małych pacjentów odwiedził John Ross Robertson, właściciel gazety „Toronto Evening Telegram” i znany filantrop. „Młoda damo, a ty kim będziesz, gdy dorośniesz?” – spytał małą Rheę. „Dziennikarką” – padła błyskawiczna odpowiedź.

Wcześnie, bo jako 11-latka, Rhea przeżyła śmierć taty. Szulim Klejman, a może wtedy już Salomon Clyman, pozostawił żonę z sześciorgiem dzieci. Najstarsza córka zaczynała teraz pracę w fabryce, dlatego nie mogła dłużej ciągnąć nauki w szkole. Uczyła się w domu, a potem na kursach wieczorowych.

Wreszcie w wieku 22 lat postanowiła wyjechać do jeszcze większego miasta – Nowego Jorku, gdzie zdobyła posadę sekretarki w gabinecie psychoanalityka. W tym czasie obudziła się w niej sympatia do komunizmu. Nawiązała też kontakty z rówieśnikami zaciekawionymi tym, co dzieje się w Rosji sowieckiej. Po roku Rhea przeniosła się do Europy. W Londynie pracowała w biurze przy przedstawicielstwie kanadyjskiej prowincji Alberta. Zajęcie to nie zaspokajało jednak jej ambicji dziennikarskich. Przeniosła się więc do Paryża, a później na krótko do Berlina, gdzie obserwowała, jak rodzi się nazizm. W 1928 r., dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia, wyruszyła pociągiem do Moskwy – z niedużą sumą w portfelu, za to z wielkimi oczekiwaniami.

Asystentka kłamcy

Nieco zapomnianą postać Rhei Clyman przedstawił kilka lat temu Jars Balan z Kanadyjskiego Instytutu Studiów Ukraińskich. W naukowej publikacji opisał pobyt Kanadyjki w Związku Sowieckim oraz jej późniejszą walkę o prawdę. Historyk zwrócił uwagę, że dziennikarka wyruszyła w swoją podróż marzeń z wyobrażeniem Rosji sowieckiej jako kraju, gdzie robotnicy decydują o własnym losie, gospodarka planowa przynosi dobrobyt, a kobiety cieszą się tymi samymi prawami co mężczyźni. Przybyła do Moskwy, by pisać artykuły, lecz nie reprezentowała konkretnej redakcji.

Wielkie kłamstwa i głód prawdy. Historia dziennikarki, która jako jedna z pierwszych opowiedziała o Hołodomorze   Rhea Clyman www.kyivpost.com; unsplash; montaż studio gn

Miała przy sobie 75 dolarów. To niewiele, biorąc pod uwagę, że w Moskwie nie znała nikogo. Nie mówiła też po rosyjsku. W znalezieniu noclegu pomogła jej żona korespondenta „Chicago Daily News”. Później trafiła do biura innego amerykańskiego dziennikarza. Walter Duranty relacjonował wydarzenia z Moskwy dla „New York Timesa”, a Rhea została jego asystentką. W kilka miesięcy opanowała język w takim stopniu, by móc pracować na własne nazwisko.

Walter Duranty zapisał się w historii jako postać pełna kontrowersji. W swoich reportażach chwalił Sowietów. Zaprzeczał istnieniu Wielkiego Głodu na Ukrainie oraz potwornościom gułagów. W 1932 roku otrzymał Nagrodę Pulitzera. Do dziś mu jej nie odebrano, o czym dowiadujemy się m.in. z filmu Agnieszki Holland „Obywatel Jones”. W obrazie z 2018 r. rozpoznamy też Rheę Clyman w fikcyjnej postaci sekretarki Durantego.

Z biegiem czasu, nie ulegając wpływowi sowieckiej propagandy, Rhea dostrzegła więcej niż koledzy z zagranicznych redakcji. Wynajmowała pokoik w mieszkaniu zwykłej, wielopokoleniowej rodziny, co otwarło jej oczy na sowiecką rzeczywistość.

Z pamiętnika Beatrice

Wiosną 1932 r. Clyman przyjeżdża do Londynu, gdzie spotyka małżeństwo socjalistów Sidneya i Beatrice Webbów. To ci sami, którzy wraz z George’em Bernardem Shawem założyli wiele lat wcześniej Towarzystwo Fabiańskie z intencją „nawrócenia” kapitalizmu na socjalizm. 74-letnia Beatrice nagrywa rozmowę. Bo nie wszystko zdoła zapamiętać, a od niedawna prowadzi dziennik.

Młoda dziennikarka z Kanady nie robi na Webbach dobrego wrażenia. Świadczą o tym zapiski Beatrice. Angielka zaznacza co prawda, że Rhea może się podobać. Ale… „Mogłaby być piękna – notuje dalej – gdyby nie jej niewybredne zachowanie. To prawdziwie »męska kobieta«, wyluzowana i mało dyskretna”.

Rozmowa toczy się 9 kwietnia 1932 r. Webbowie myślami są już w podróży na Wschód, jaką odbędą w maju. Zresztą poprzedni wpis w dzienniku nosi wiele mówiący tytuł „Rosyjska przygoda”. Są zachwyceni przemianami w Rosji. Chcą zobaczyć je na własne oczy.

„Dlaczego tak nie lubisz sowieckiego systemu?” – Beatrice w którymś momencie pyta wprost Rheę. Dostaje szczerą odpowiedź: zero wolności osobistej, masowa produkcja człowieka, który powtarza wszystko, czego go nauczono, niewolnicza praca, „śmiertelna porażka” kolektywizacji gospodarstw rolnych, głód na Ukrainie…

„Dziwię się, że GPU jeszcze ją toleruje. Dlaczego się jej nie pozbędą?” – zastanawia się w dalszej części notatki Angielka. „A może myślą, że będzie [R. Clyman – przyp. P.S.] bardziej szkodliwa poza Moskwą niż na miejscu” – odpowiada sobie samej.

Miasto żywych trupów

Miesiąc po wizycie w Londynie Rhea Clyman publikuje w kanadyjskim magazynie „Maclean’s” dwa artykuły. Wyraża sceptycyzm wobec polityki Moskwy. Odtąd jeszcze mocniej skupia uwagę sowieckich służb. Kolejny miesiąc przynosi czterotygodniową podróż, w czasie której dziennikarka pozbędzie się resztek złudzeń co do intencji Stalina. Rhea wyrusza z Leningradu do Murmańska i Archangielska. Podróżuje z rządowym glejtem. Prawdziwy cel jej wyprawy musi pozostać w tajemnicy. Chce poznać prawdę na temat obozów pracy dla więźniów politycznych.

Na przełomie sierpnia i września brytyjski „Daily Express” drukuje kilka jej tekstów, będących pokłosiem wspomnianej podróży, pod wspólnym tytułem „Miasto żywych trupów”. Artykuł o tym, co Clyman widziała w pewnym mieście nad Morzem Białym, pojawia się kilka tygodni później w „Gościu Niedzielnym” (GN nr 42/1932). Polacy czytają o odważnej dziennikarce, która wyznaje, jak zmyliła czujność agentów policji politycznej i pomimo zakazu przedostała się do miasta Kem, gdzie zsyłano ludzi do łagru.

„Opis tego miasta daje pojęcie o nastroju, jaki panuje ogólnie w Sowietach” – komentuje jej relację redaktor GN. I cytuje wyrywki z tekstu Clyman: „Na pociąg, którym przyjechałam, oczekiwał na peronie tłum ludzi, pomiędzy którymi zauważyłam natychmiast kilku agentów GPU. Uderzył mnie przede wszystkim fakt, że z całego tego tłumu na peronie jedynie dwie osoby wsiadły do pociągu i odjechały. (…) Siedząc na łóżku hotelowym i przypominając sobie fortele, dzięki którym udało mi się dopiąć swego, poczęłam się śmiać na głos. Obecna przy tym służąca była przerażona. »Pani się śmieje«, rzekła trwożnie, »pomimo że jestem tutaj już od dwóch lat, jeszcze ani razu nie widziałam kogoś śmiejącego się. My w Rosji teraz nie wiemy już, co to jest śmiech. Niech pani o tym napisze w swojej gazecie«”.

Podróż przez głód

Kolejna jej podróż dostarcza materiału aż na 44 artykuły, opisujące klęskę głodu na Ukrainie. Nieznana jest dokładna liczba ofiar Hołodomoru. Mówi się o przedziale od 3 do 10 milionów ludzi zagłodzonych na Ukrainie w latach 1932–1933. Na chłopów spadły okrutne przepisy administracyjne. Zaczęto ściągać z gospodarstw produkty rolne w wymiarze przekraczającym możliwości produkcyjne. W listopadzie 1932 r. przyszedł z Moskwy nakaz, by kołchozy, które nie wywiązały się z tego obowiązku, oddały całe posiadane ziarno.

Mniej więcej w tym czasie do Moskwy przybywają dwie 22-letnie Amerykanki z Atlanty – Alva i Mary. Są zafascynowane komunizmem. Starsza o sześć lat Rhea zgadza się zostać ich tłumaczką i przewodniczką w podróży. Wyruszą samochodem z Moskwy na wschód. Pokonają łącznie 2700 km, jadąc przez Charków, a potem w dół mapy, m.in. przez Słowiańsk, Kubań, aż do Tbilisi, miasta, nieopodal którego urodził się wódz Stalin. Wcześniej jednak Rhea dostaje liczne wiadomości z ostrzeżeniami przed wyjazdem.

„Tam nie ma dróg. Zabraknie ci benzyny. Zapomnij o hotelu. Nie przeżyjesz bez ciepłych kąpieli i trzech posiłków dziennie. Wrócisz do Moskwy wraz z pierwszym ugryzieniem pluskwy” – straszy cenzor z departamentu prasowego. W noc poprzedzającą start wyprawy Rhea odbiera telefon z brytyjskiej ambasady. Znów słyszy, że nie podoła eskapadzie. Z kolei Walter Duranty rzuca swojej byłej asystentce na pożegnanie: „Napisałem już twoją notę pośmiertną”. Rhea się nie zniechęca. Pakuje do samochodu żywność, narzędzia, koce, dodatkowe paliwo, wszystko, co najpotrzebniejsze. Trzy kobiety ruszają w kierunku Kurska.

W Charkowie zatrzymują się na dwa dni. „Wielka ukraińska stolica w uścisku głodu” – napisze później Clyman w „Toronto Evening Telegram”.

Ruszają dalej, na południe, mijając opustoszałe wioski. W tych zamieszkałych rozmawiają z umęczonymi mieszkańcami. Jedni proszą o kawałek chleba, inni błagają, by przekazać władzom w Moskwie, że na Ukrainie nie ma co jeść. Jeszcze inni opowiadają o dzieciach, które z głodu jedzą trawę – „na czworakach, jak zwierzęta”.

„Wysoka, wychudzona kobieta zaczęła rozbierać swoje dzieci – jedno po drugim. Szturchała ich zapadnięte brzuszki, szpiczaste nóżki. Poruszała ich udręczone, powykręcane ciała, abym tylko zrozumiała, że oni naprawdę cierpią z głodu. Zamknęłam oczy. Nie byłam w stanie patrzeć na ten horror” – tę relację Rhea opublikuje 16 maja 1933 r.

Ucieczka z hitlerowskich Niemiec

W Tbilisi na dziennikarkę czekają funkcjonariusze policji politycznej. Ich obecność jest reakcją na serię artykułów o łagrach nad Morzem Białym. Rhea ma 48 godzin na spakowanie się i opuszczenie kraju.

Wraca do Toronto, skąd alarmuje świat o Hołodomorze. Pół roku później dziennikarska ciekawość oraz niegasnące pragnienie docierania do ukrytej prawdy prowadzą ją do Berlina. Obserwuje listopadowe wybory parlamentarne w 1933 r., w których partia nazistowska zdobywa ponad 92 proc. głosów. Kolejne jej artykuły ukazują się w brytyjskim „Daily Telegraph”. Nadchodzi rok 1938. Trzy dni po nocy kryształowej Rhea opuszcza nazistowskie Niemcy na pokładzie niewielkiego samolotu wraz z grupą Żydów. Maszyna rozbija się podczas lądowania na lotnisku w Amsterdamie. Katastrofę przeżywa dwunastu pasażerów. Jest wśród nich Rhea Clyman. Ze sporym uszczerbkiem na zdrowiu wraca do Ameryki. Przez jakiś czas pracuje jeszcze dla redakcji w Toronto. W czasie wojny przeprowadza się na stałe do Nowego Jorku. W kolejnych latach podejmuje się różnych prac. Nie zakłada rodziny. Umiera w 1981 r. w wieku 77 lat. Prasa nie poświęca jej życiorysowi uwagi. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.