Razem!

Marcin Jakimowicz

|

GN 47/2022

publikacja 24.11.2022 00:00

Rodzina pod lupą. Skupiły się na niej oczy całego świata. Nic  dziwnego: była pierwszą beatyfikowaną parą w historii Kościoła.

Razem! unsplash

Prawdę mówiąc, nie byli pierwsi. Znamy przecież historie dziadków Jezusa Anny i Joachima oraz sędziwej Elżbiety i Zachariasza, który pod wpływem Bożej interwencji zaniemówił.

Jest też przepiękna para, która poznała się na moście w Alencon (Zelia, mijając starszego od niej mężczyznę, poczuła, że jej serce niespodziewanie mocniej zabiło, a głos wewnętrzny szeptał: „To ten!”. Pobrali się z Ludwikiem Martin po trzech miesiącach). To właśnie rodzice Małej Tereski mieli być pierwszą parą małżeńską oficjalnie wyniesioną razem na ołtarze. W tych rodzinnych zawodach Francuzów wyprzedziło jednak włoskie małżeństwo Quattrocchich.

To ciekawe (i zdumiewające!), że do 21 października 2001 roku papieże nie wynieśli na ołtarze żadnej małżeńskiej wspólnoty. Pierwszeństwo miały osoby konsekrowane. To pokazuje, że inaczej rozkładano wówczas akcenty. Gdy Jan Paweł II beatyfikował małżonków Marię i Alojzego Quattrocchich, świętowano 20-lecie adresowanej do rodzin adhortacji apostolskiej „Familiaris consortio”. Alojzy Beltrame Quattrocchi przyszedł na świat 12 stycznia 1880 roku w Katanii. Po ukończeniu gimnazjum w Ankonie przeniósł się do Wiecznego Miasta, gdzie po latach studiów został wziętym adwokatem i zaczął piąć się po szczeblach kariery. Powierzano mu coraz wyższe stanowiska. Stronił od polityki. W roku wybuchu II wojny nie przyjął propozycji objęcia urzędu adwokata generalnego, a po dziewięciu latach – ubiegania się o mandat senatora. Sąsiedzi widywali go codziennie, jak biegł na poranną Eucharystię, a wieczorem na wykłady z teologii na Uniwersytecie Gregoriańskim. Zapał, z jakim opowiadał o spotkaniu żywego Boga, sprawił, że wielu jego znajomych, dotąd omijających kościoły szerokim łukiem, wróciło do wiary. Ze swą ukochaną żoną Marią zaangażował się w działalność ruchów katolickich. Zmarł w opinii świętości 9 listopada 1951 roku.

Maria Ludwika Corsini pochodziła z Toskanii. Urodziła się we Florencji 24 czerwca 1884 roku. Podobnie jak jej przyszły mąż przeniosła się wraz z rodzicami do Rzymu. Jaka była? Oczytana, bystra, nieprzeciętnie inteligentna – opowiadali znajomi. Publikowała w wielu periodykach, a jej teksty czyta duża część włoskich katolików. Gdy w 1913 roku po raz czwarty zaszła w ciążę i wywiązały się komplikacje zagrażające życiu matki i dziecka, nie zgodziła się na proponowaną przez lekarzy aborcję. W kwietniu 1914 roku na świat przyszła wytęskniona, wymodlona i zdrowa Enrichetta. Maria przeżyła męża o 14 lat. Zmarła jako 81-latka w 1965 roku. „Mój kochany, wspominam wszystkie szczęśliwe chwile, którymi się rozkoszowałeś do końca życia” – wspominała Alojzego. „Żadna z tych chwil nie przeszła niezauważona przez ciebie. Za każdą z nich składałeś dziękczynienie Panu Bogu. Coraz bardziej cię podziwiałam za to, że z wielką godnością i szlachetnością wznosiłeś się ponad nędze i ambicje ludzkie. Zwyciężałeś dzięki miłości bliźniego”.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.