Ciąża religijna

Franciszek Kucharczak

|

GN 42/2007

publikacja 19.10.2007 10:51

Myśl wyrachowana: Jeśli ochrona "płodu" jest sprawą religii, to noworodek jest objawieniem prywatnym.

Ciąża religijna

Znany polityk, którego nazwiska z powodu ciszy wyborczej wymienić nie mogę, odmówił odpowiedzi na zadane w poprzednim „Gościu” pytanie o stosunek do aborcji. Dlaczego? Bo „nie akceptuje mieszania religii z polityką”. To trochę jak ten facet, który nie chciał powiedzieć, czy to, co świeci u góry, to słońce czy księżyc, „bo jest nietutejszy”.

Przyjęło się, że gdy Kościół o coś twardo walczy, to jest to sprawa religii i dotyczy tylko tych, którzy akurat przyszli na Mszę. „Co mnie obchodzą wasze poglądy. Ja jestem za prawem do aborcji, bo nie jestem katolikiem” – słyszy się nieraz.

Kościół sprzeciwiał się także mordowaniu Żydów. Nazista mógłby więc powiedzieć: „Co się czepiacie, ja nie jestem katolikiem”. I mógłby zaraz dodać: „I nie nazywajcie ich ludźmi, bo to Żydzi”.

Niedawno ktoś upierał się w rozmowie ze mną, że nie można zwolenników prawa do aborcji pozbawić możliwości wypowiedzenia się na ten temat. Bo to są członkowie społeczeństwa i mają prawo do reprezentacji w parlamencie. – Mają takie samo prawo, jak naziści mieli prawo głosić pogląd, że Żydów należy zabijać. O przepraszam, nie zabijać, tylko ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską – ironizowałem.
Usłyszałem na to, że Holocaustu z aborcją nie można zestawiać, bo uznanie Żydów za podludzi było wynikiem ideologii. – A czego wynikiem jest uznanie dzieci nienarodzonych nie za ludzi, tylko za „płody”? – To sprawa filozofii – usłyszałem.

No to mamy jasność. Nazista zabijający Żyda jest ideologiem, a lekarz zabijający dziecko jest filozofem.
Głupie? Logika nie ma znaczenia, gdy w grę wchodzi gigantyczny biznes i doraźny interes tak wielu ludzi. Wtedy podnosi się krzyk o godności i cierpieniach kobiet, co jest tym łatwiejsze, że okrutnie mordowane dzieci nie krzyczą. A że w ich imieniu krzyczy niemal osamotniony Kościół, to nie znaczy, że to sprawa tylko Kościoła. I nie znaczy to, że inni mogą milczeć albo gadać, że to kwestia religijna, a nie polityczna.

Kiedy ktoś chce kogoś zabić, muszę interweniować nie dlatego, że jestem katolikiem, ale dlatego, że jestem człowiekiem. Obrona ludzkiego życia to nie jest post piątkowy ani nawet popielcowy. To nie jest Msza niedzielna. Do Mszy i innych praktyk zobowiązany jest tylko katolik i jedynie ktoś stuknięty mógłby domagać się ich od innych. Ale ciąża nie jest praktyką religijną, czego najlepszym dowodem jest fakt, że miewają ją również kobiety zupełnie niereligijne. Ba! W ciążę zachodzą nawet panie zajmujące się polityką, a to – jeśli przyjąć sposób myślenia wspomnianego wyżej pana – oznaczałoby najzupełniej skandaliczne pomieszanie religii z polityką.

Jeśli ktoś nie chce być katolikiem, nie musi udawać się do ginekologa. Wystarczy, że złoży deklarację: „Nie jestem katolikiem”. Jeśli jakaś kobieta w ciąży zdoła usunąć dziecko deklaracją „nie jestem w ciąży”, to można uznać, że jej ciąża była sprawą religii.

Niemego wysłuchać
W związku ze sprawą byłych betanek pojawiły się głosy, że relacje mediów w ich sprawie są nieobiektywne i tendencyjne, bo nie wysłuchano samych wyeksmitowanych z kazimierskiego klasztoru pań. Bardzo szlachetny postulat – niech te panie odpowiedzą na parę pytań, na przykład o realizację zakonnego ślubu posłuszeństwa lub o uzasadnienie dwuletniej okupacji cudzej własności. Jest tylko mały problem ze złapaniem z nimi kontaktu. Taka sztuka nie udała się dotąd nawet wysłannikom Watykanu.

O bezpieczeństwo mordowania
Na świecie przeprowadza się obecnie 42 miliony aborcji rocznie. Jak podała „Gazeta Wyborcza”, w Europie co trzecia ciąża kończy się zabiciem dziecka, w pozostałych częściach świata co piąta. Liczba aborcji nie jest dla gazety problemem, lecz sposób ich przeprowadzania, bo ponad 20 milionów „zabiegów” ma miejsce w warunkach „niebezpiecznych”. Oznacza to, że przeprowadzono je nielegalnie lub przez osoby niewykwalifikowane, co często kończy się śmiercią kobiet. Wniosek jasny: Zabijaj legalnie. Żyj i pozwól żyć innym. Ginekologom.

Olimpiada bez zagrożeń
Władze Chin oficjalnie zabroniły przyjeżdżającym na olimpiadę przywożenia „dzieł oraz materiałów przeznaczonych do jakichkolwiek działań religijnych czy politycznych”. Obecni w Pekinie członkowie ekip krajowych zauważyli, że jeszcze nigdy podobne ograniczenia nie towarzyszyły żadnej olimpiadzie. Ale nie powinno to nikogo dziwić. Celem komunistów jest szczęście obywateli, a Chiny to Państwo Środka. Uświęconego przez cel.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.