Przyjemność sromotnikowa

Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl

|

GN 38/2007

publikacja 24.09.2007 13:02

Myśl wyrachowana: Lepiej grzechu żałować, niż pożałować

Przyjemność sromotnikowa

Ostatnio wywołałem temat cudzołóstwa. Jakiś pan stwierdził na to, że w jego przypadku to nie może być grzech, bo sumienie niczego mu nie wyrzuca. I że nie może się z tego spowiadać, bo tego nie żałuje. No bo jak może żałować, skoro to jest przyjemne.

Oto produkt współczesności. Wydaje się ludziom, że grzech jest tym, czego żałują. A to, czego nie żałują, jest powodem do chwały. Gdyby tak było, łysi musieliby spowiadać się z utraty włosów, zawiedzione żony z wyjścia za mąż, a kibice, że wybrali się na mecz reprezentacji Polski w piłce nożnej. Z kolei na ołtarze należałoby wynosić wszystkich cwaniaków, cyników i dziwkarzy, którzy wytrwali do samego końca bez żadnych znamion skruchy.

Ludzie żałują różnych rzeczy, nawet tego, że nie zgrzeszyli. Bo – mówią – ominęła ich taka przyjemność. I tu akurat mają rację, bo grzech zawsze jest przyprószony po wierzchu czymś, co dla kuszonego jest przyjemne. Gdyby było inaczej, ludzie omijaliby pokusę jak Aleksander Kwaśniewski prawdę.

Mówi się, że coś jest warte grzechu. A owszem. Grzech nadaje się do popełnienia, tak jak muchomor sromotnikowy do zjedzenia. Zazwyczaj tylko raz, ale jednak. A nadaje się, bo w odróżnieniu od innych muchomorów udaje innego grzyba i jest podobno całkiem smaczny. Jeszcze przyrządzony z cebulką, jajeczkiem – mmm, pycha. Nikt nie żałuje takiego dania, dopóki nie poczuje skutków jego konsumpcji. Wtedy owszem, żałuje, nawet bardzo, ale najczęściej jest za późno.

Grzech jest przyjemny w smaku, jak muchomor sromotnikowy. Po zgrzeszeniu delikwent nie musi mieć wyrzutów sumienia, tak jak konsument muchomora nie ma wyrzutów żołądka. Dzięki temu trucizna rozchodzi się po całym organizmie zanim rozlegnie się jakikolwiek sygnał alarmowy.

Można nie uznawać za grzech aborcji, cudzołóstwa, złodziejstwa, magii i czego tam jeszcze, tak jak nowotworu można nie uważać za chorobę. Można nawet chorego ogłosić zdrowym, a do lekarza wysłać wszystkich zdrowych. I nawet, opierając się na tej „sromotnikowej” przyjemności, często się takie rzeczy robi. Skoro przyjemne, to dobre. Dobrego będziesz żałował?

Tu tkwi podstawowy fałsz. Bóg nie mówi: „Żałuj przyjemności”. Bóg mówi: „Uwierz, że to złe. Nie bierz tego, bo zginiesz. A jeśli wziąłeś, natychmiast biegnij do lekarza. Zanim poczujesz bóle”.

Bo w grzech trzeba uwierzyć na słowo. Tak jak dziecko wierzy rodzicom, gdy mówią, że coś jest złe, a coś dobre. Gdyby dzieci bardziej słuchały swojej ciekawości i łapczywości niż rodziców, nikt nie dożyłby wieku dorosłego.

To kłamstwo, że drogę do konfesjonału trzeba znaczyć łzami. Kłamstwo, że człowiek ma czekać z nawróceniem, aż ujrzy opłakane skutki swoich świństw. Nawrócenie wtedy ma wartość, gdy odrzucony grzech wydaje się jeszcze przyjemny. To dopiero po nawróceniu człowiek widzi, że nic nie jest warte grzechu. Bo grzech nie jest wart niczego.

- - - - - - - - - - - - - - - - - -

Szykany religijne
Podniosła się awantura o pięcioletniego Kacpra, którego rodzice deklarujący się jako ateiści nie chcą, żeby chodził na religię w przedszkolu. Chłopiec chodzić na religię nie musi, ale marudzi, że musi przechodzić do innej grupy, gdy koledzy zostają z katechetką. Sprawa oparła się o władze Łodzi. „Chłopczyk może wpaść w depresję wywołaną szykanami!” – oburzyła się radna LiD, Małgorzata Niewiadomska-Cudak. Można się w tym pogubić. Skoro nikt nie każe dziecku chodzić na religię, to gdzie tu szykanowanie? A może to Kacper szykanuje marudzeniem? Przedszkolanki mogą wpaść w depresję.

Zabójcza potrzeba
Międzynarodowa organizacja Planned Parenthood, słynąca z dokonań na niwie zabijania nienarodzonych, upowszechniania antykoncepcji i sterylizacji, wezwała do pełnej legalizacji aborcji w całej Unii Europejskiej. Szczególny ból sprawiają członkom organizacji takie kraje, jak Polska, Irlandia, Malta, Słowacja i Portugalia. Dlatego wydali raport pod tytułem: „Dlaczego potrzebujemy rozmawiać o aborcji?”. Jak potrzebują, to niech sobie rozmawiają. Ale my nie potrzebujemy wiedzieć, dlaczego oni potrzebują. Zresztą wiemy – chodzi o kasę.

Żadna nowość
Jak podaje „Rzeczpospolita”, polityk z Hamburga Roger Kusch, stworzył maszynę do eutanazji. Ma ona służyć ludziom śmiertelnie chorym i „zmęczonym życiem”. Pan Kusch zaprezentował urządzenie pensjonariuszom domu starców hamburskiej dzielnicy Lokstedt. – Wystarczy nacisnąć guzik. Śmierć następuje błyskawicznie – chwalił się podczas pokazu. Na początku przyszłego roku maszyna ma trafić do hospicjów, domów starców i szpitali. Pan Kusch nie ma się czym chwalić. Dużo wcześniej wymyślono coś o identycznej skuteczności. Nazywało się to gilotyna.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.