Jutro pójdziemy do łóżka

Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl

|

GN 36/2007

publikacja 10.09.2007 23:24

Myśl wyrachowana: Zamiast troszczyć się o lepsze jutro, wygodniej wymyślić lepsze wczoraj

Jutro pójdziemy do łóżka

W ubiegłą sobotę TVP1 nadała film „Jutro pójdziemy do kina” o polskich maturzystach w przeddzień II wojny światowej. Młodzież piękna, dynamiczna, patriotyczna. Pewnie taka była. W filmie dominuje jednak wątek zakochanych par, które wówczas takie nie były. Bo wszystkie pary, jakie tam się tworzą, od razu zdążają do łóżka. Jeśli któraś para tam nie trafia, to tylko dlatego że – z powodu wojny – brakło czasu.

Pewnie, że przed wojną też trafiały się jednostki „bezpruderyjne”, ale to były właśnie jednostki, absolutny margines. Tymczasem zasady moralne, które wtedy obowiązywały, w filmie praktycznie nie istnieją. Choć wszystko jest tam przedwojenne – fryzury, kreacje, mundury, samochody – to sposób traktowania seksu jest dzisiejszy. Jeśli jakieś dziewczę ma w tym względzie opory, to raczej z przyczyn „feministycznych” niż moralnych i religijnych. Damsko-męskie dialogi o seksie, namiętne pocałunki na ulicy – takie rzeczy wtedy się nie zdarzały.

Jasne, że reżyser może sobie nakręcić film o czymkolwiek. Ze świętej Agnieszki może zrobić Anetę K., a z Łyżwińskiego świętą Agnieszkę. Amerykanie na przykład zrobili film o rozpracowaniu Enigmy (niemieckiej maszyny szyfrującej), w którym Polacy nie grają praktycznie żadnej roli, choć w rzeczywistości grali podstawową. Wolno im. Ale tym, którzy ten film obejrzeli, daremnie teraz tłumaczyć, że było inaczej.

To, co ludzie wiedzą o historii, nie jest obojętne. Nie bez powodu lobby homoseksualne w Wielkiej Brytanii próbuje poprawiać podręczniki do historii, informując, że Szekspir i inni wielcy ludzie byli gejami, tylko „nie mogli się ujawnić”. Po co to robią? Po to, żeby przekonać ludzi o poglądach tradycyjnych, że to, co wyznają, to żadna tradycja, tylko maskarada. Że moralność nigdy nie była praktyką, tylko teorią dla obłudników.

Taki film – świadomie lub nie – doskonale temu służy. Zostanie po nim wniosek: skoro nawet w przedwojennej Polsce, takiej podobno katolickiej, dziewczyny były tak często „rozdziewiczane” (to słowo pada w filmie), to tym bardziej dzisiaj dziewictwo to wstyd. Tylko że to wniosek fałszywy, bo oparty na wymyśle reżysera. To dopiero od niedawna facetom jest wszystko jedno, czy ich „jedyna” nie była już jedyną dziesięciu poprzedników. Dopiero od niedawna noc poślubna znaczy to samo, co przedślubna, a narzeczony to mąż na niekończącą się próbę.

Jeśli czegoś kiedyś nie było, a teraz jest, to wcale nie oznacza, że teraz jest lepiej. Bo prawo rozwoju w moralności wcale nie jest takie, jak w technice. Tu kolejne pokolenia nie muszą być lepsze od poprzedników. Nieraz bywa odwrotnie, a świadczą o tym upadki imperiów, które załamywały się pod ciężarem duchowej rozlazłości obywateli. Ludzie bez ideałów – zwłaszcza moralnych – rzadko wzbijają się na wyżyny patriotyzmu, jakiego dowiodła młodzież Września ’39. Bo za ideały trzeba nieraz oddać życie, a po co oddawać, skoro przyjemniej je rozdziewiczyć.

- - - - - - - - - - - - - - - - -

Pomyłka rzecz ludzka
W szpitalu w Mediolanie przeprowadzono „selektywną aborcję”. Chodziło o usunięcie jednego z bliźniaków, który nie spełniał kryteriów jakościowych, bo – jak wykazały badania – miał zespół Downa. Tymczasem USUNIĘTO… ZDROWE DZIECKO. Gdy pomyłka wyszła na jaw, zabito też drugiego bliźniaka.
Ginekolog Anna Maria Marconi, która pomyliła się przy aborcji, powiedziała, że „prawo tego nie zabrania”. Nie zamierza zaprzestać dokonywania selektywnych aborcji, chce tylko, żeby dziecko przeznaczone do zabicia na przyszłość oznaczać jakimś kolorem. Ale po co kolorem? Są wypraktykowane metody, można takie dziecko na przykład oznaczyć gwiazdą Dawida.

Bez sensu, ale wytrwale
W wielu hotelowych pokojach na Zachodzie znajdują się jeszcze egzemplarze Biblii. Jak donosi portal wp.pl, aktor Ian McKellen (Gandalf z „Władcy Pierścieni”) ma zwyczaj ze znalezionych egzemplarzy Pisma Świętego WYRYWANIA STRONY Z KSIĘGI KAPŁAŃSKIEJ, na której widnieje „antygejowski” tekst: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli” (Kpł 20,13). Aktor czuje się tym skrajnie obrażony, bo sam deklaruje się jako gej i bojownik o „prawa homoseksualistów”. – Nie potrafię bronić swojego zachowania, ale zamierzam nadal tak postępować – powiedział dziennikarzom. Bardzo rozsądnie. Tak właśnie od początku postępują działacze gejowscy – wbrew naturze i zdrowemu rozsądkowi, a proszę, jakie mają efekty. Niedługo możemy oczekiwać postulatu usunięcia z Biblii Listów świętego Pawła i zastąpienia ich rezolucją Parlamentu Europejskiego przeciw homofobii.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.