Koncepcja antykatolicka

Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl

|

GN 34/2007

publikacja 27.08.2007 12:17

Myśl wyrachowana: Prawda nie zależy od tego, co się o niej sądzi

Koncepcja antykatolicka

Kiedyś byłem na protestanckim wykładzie, w którym ostrzegano przed praktykowaniem magii. Nagle do przodu przykicał starszy mężczyzna i oznajmił: „A ja jestem gorącym zwolennikiem okultyzmu katolickiego”.

Odnoszę wrażenie, że istnieje też coś takiego, jak „antykoncepcja katolicka”. Wnoszę to z reakcji, jakie wzbudził mój felieton sprzed dwóch tygodni. Sporo Czytelników próbowało mnie przekonać, że antykoncepcja jest koniecznością. Niektórzy starali się wykazać błędy mojego rozumowania, a jakaś dziewczyna, nie trudząc się argumentacją, oznajmiła, że nie znosi mnie za mój fanatyzm.

Muszę jedno wyjaśnić: to nie ma znaczenia, czy mnie ktoś przekona do antykoncepcji, czy nie. Nawet gdyby ktoś to jakimś sposobem osiągnął, to i tak antykoncepcja pozostanie grzechem. Przekonujcie Boga, nie mnie. To nie ja wymyśliłem świat tak, że wszystko powinno czemuś służyć. Ja wiem, katolikom, którzy stosują antykoncepcję, jest przykro, że to grzech. Ale zamiast z antykoncepcją zerwać, próbują zwiększać grono tych, którzy uważają, że to nie grzech. Tylko co to da? W „Małym Gościu” mieliśmy kiedyś zagadkę: „Zanim odkryto Mount Everest, który szczyt był najwyższy na świecie?”. Odpowiedź brzmi: Mount Everest.

Tak samo jest z antykoncepcją. Niezależnie od tego, czy ktoś uważa ją za grzech, czy nie, ona i tak grzechem pozostaje. I to nie jest pomysł złośliwych dziadków w purpurze, którzy chcą ludziom obrzydzić życie seksualne. To jest pomysł Pana Boga, a Kościół to tylko powtarza i nie może przestać. Gdyby przestał, byłby jak latarnik, który gasi latarnię morską, żeby ludziom w ślepia nie świeciła. Kościół mówi, gdzie jest brzeg, ale jeśli ktoś koniecznie chce się o niego rozbić, to już jego decyzja. Ta „latarnia” nie jest dla wywoływania wyrzutów sumienia. Ona sama jest sumieniem.

Ja w rzeczonym felietonie nie użyłem jedynych argumentów, jakie istnieją przeciw antykoncepcji. Pominąłem na przykład względy medyczne, co zauważył pewien lekarz, przesyłając mi wykaz przyczyn, dla których antykoncepcja rujnuje zdrowie kobiet i zagraża życiu poczętych dzieci. Teologicznie i logicznie też dałoby się napisać lepiej, niż zrobiłem to ja. Ale ja nigdzie nie twierdzę, że to, co piszę, jest jedyne i najlepsze. Jak ktoś chce mieć głębokie uzasadnienie, dlaczego antykoncepcja jest złem, niech sobie poczyta „Miłość i odpowiedzialność” Karola Wojtyły. A jak chce znać oficjalne dokumenty kościelne na ten temat, niech zajrzy do Katechizmu Kościoła Katolickiego, tam są odsyłacze.

Oczywiście można dowodzić, że antykoncepcja jest dobra i „katolicka”, tylko po co? To niczego nie zmieni. Nie ma i nie będzie „antykoncepcji katolickiej”, bo nie ma i nie będzie katolickiego grzechu. I nic do rzeczy nie ma powszechność grzeszenia. Bo wtedy z faktu, że połowa Polaków łazi do wróżek, należałoby wnioskować, że istnieje okultyzm katolicki. Ale takie wnioskowanie będzie równie owocne jak sama antykoncepcja.

- - - - - - - - - - - -

Upór mitu
„Życie Warszawy” zamieściło wywiad z szefem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów Mariuszem Agnosiewiczem. Stowarzyszenie krzewi wiarę w to, że Boga nie ma, i upiera się, że to jest rozumne. Pan Agnosiewicz zapowiedział, że „Racjonaliści” wkrótce obalą mit, że 95 proc. Polaków to katolicy. Ambitne zadanie. Księża z ambon mówią to od dawna, a statystyki dalej swoje.

Obraza zabójcy
Jak doniosło BBC, dyrekcja szkoły w Aberdeenshire w Szkocji zakazała nastoletniej uczennicy Sarze Scott nosić koszulkę z napisem „aborcja jest zabójstwem”. Zagrożono jej usunięciem ze szkoły. Dziewczyna uważa, że to dyskryminacja, zwłaszcza że uczniom wolno nosić koszulki z innymi napisami. Rada Miasta, której podlega szkoła, podtrzymała zakaz, tłumacząc, że napis mógł obrażać uczucia innych uczniów i pracowników szkoły. To racja. Słowo „zabójstwo” obraża uczucia każdego zabójcy.


Reżim demokracji
Sąd w Düsseldorfie podtrzymał zakaz noszenia w szkołach państwowych Nadrenii-Westfalii oznak religii. W związku z tym uczące w tych szkołach zakonnice nie będą mogły nosić habitów. Najgorsze totalitaryzmy też takie zakazy wprowadzały. Ale to nie to samo. Tam ludziom odbierano wolność bezprawnie, a tu demokratycznie.

Religia dialogu
Jak donosi „Rzeczpospolita”, holenderski biskup Tiny Muskens ogłosił, że Boga należy nazywać imieniem Allah. „Bogu i tak jest wszystko jedno, jak go nazywamy” – powiedział. Byłby to, jak uznał, krok w dialogu z muzułmanami. Tylko że bóg, któremu wszystko jedno, jak go nazywamy, też ma swoje imię: „Dialog”.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.