Atrapy wiary

Franciszek Kucharczak

|

GN 34/2006

publikacja 17.08.2006 10:53

Myśl wyrachowana: Ludzie potrzebują zbawienia, a nie zwabienia

Atrapy wiary

W kościele parafialnym mamy nowe organy. Nowe u nas, ale używane, bo z niemieckiego kościoła. A właściwie już nie kościoła, bo zamknięty. Nie ma wiernych.

Wiele polskich kościołów w ten sposób zaopatruje się w organy.

Na Zachodzie ubywa chrześcijan, bo – na przykład – chcą zaoszczędzić na podatku kościelnym. Dramatycznie spada też liczba studentów teologii, zwłaszcza protestanckiej – a co za tym idzie, maleje liczba pastorów. Prognozy na najbliższe dwa lata dla Niemiec to utrata kolejnych dwóch milionów wiernych. Tamtejszy Kościół katolicki ma podobne problemy, choć na mniejszą skalę.

Ostatnio gazety podały informację, że władze niemieckiego Kościoła ewangelickiego chcą ratować sytuację. Zamierzają w tym celu przeprowadzić reformę „największą od czasów reformacji”. Miałoby to polegać na „uatrakcyjnieniu form uczestniczenia w życiu religijnym”. Mówi się o stworzeniu jakichś kościołów dla młodzieży, jakichś „ofert dla turystów”, zmniejszeniu liczby probostw, redukcji administracji.

Są jeszcze lepsze sposoby zapełnienia kościoła. Można w nim zrobić halę targową. Albo kawiarnię. Przyświecałby jej cytat z Listu do Koryntian: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie”. W ofercie byłoby też owo „cokolwiek innego”. Albo dyskotekę można zrobić zamiast nabożeństwa. Będziemy chwalić Boga tańcem. Jak to było? „Kto tańczy, dwa razy się modli” czy jakoś tak. Aha! I koniecznie trzeba prowadzić na bieżąco liczenie wiernych.

Ludzie wierzący nie muszą uatrakcyjniać Pana Boga. Wystarczy, żeby Go nie przesłaniali swoimi dostojnymi osobami, tylko umożliwili z Nim spotkanie. Problem w tym, że wielu chrześcijan nie bardzo wierzy, że Bóg na to spotkanie przyjdzie. Dlatego zamiast z Bogiem, organizują spotkania z „ciekawymi ludźmi”. Z braku przekonania, że żywa wiara jest najatrakcyjniejsza na świecie, modlitwę zastępują dyskotekami, Ewangelię pogadankami o kulturze, liturgię wieczorkami słowno-muzycznymi.

Znamienne, że do Taizé od lat ciągną tłumy młodych, choć tam bracia nikomu się nie podlizują, o nikogo nie zabiegają. Znamienne, że na brak powołań nie narzekają zakony kontemplacyjne. Młodzież się do nich garnie, choć nikt tam jutrzni nie zastępuje porankiem z kawusią do łóżka. Post znaczy tam umartwienie, nie pocztę elektroniczną, adoracja trwanie przed Jezusem w kaplicy, a nie w fotelu przed telewizorem.
Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ludzie po prostu potrzebują Boga, a nie zastępujących Go atrap. Bo w jadłodajni trzeba dać ludziom jeść, a nie organizować pokazy dań i spotkania dyskusyjne na temat istotnej roli jedzenia.

Problem niemieckich protestantów jest w istocie problemem powszechnym. Każdy potrzebuje reformy. Ale w środku. Do tego nie trzeba się specjalnie gimnastykować, tylko zwyczajnie paść na kolana. Bez ochraniaczy.

Pismo bez opinii
Związek Kontroli Dystrybucji Prasy podał dane o średniej sprzedaży tygodników opinii w maju bieżącego roku. Na pierwszym miejscu ciągle jeszcze jest „Polityka”, a na drugim – uwaga! – „Gość Niedzielny”. Kolejne miejsca zajęły „Newsweek”, „Wprost” i „Nie”.

Wzrost sprzedaży „Gościa” już od pewnego czasu budził panikę u świeckiej konkurencji. Niektóre instytucje zajmujące się mediami chwyciły się więc sposobu. Odtąd nie będą nas umieszczać w rankingach tygodników opinii, tylko wśród tygodników katolickich.

Wynika z tego, że katolicy nie mają opinii. Żeby tylko nie skończyło się takim podziałem, że jedne pisma będą miały opinię, a inne czytelników.

Postępy ciemnogrodu
W resorcie zdrowia pracę wznowił Zespół Promocji Naturalnego Planowa-nia Rodziny. Na jego czele stanął prof. Bogdan Chazan, były krajowy konsultant ds. położnictwa i ginekologii. Zespół będzie się zajmować upowszechnianiem w społeczeństwie metod oznaczania płodności.

To fatalna wiadomość dla tych, co twierdzą, że naturalne metody są śmiechu warte, bo nikt poważny się nimi nie zajmuje. Ale nie martwcie się. Zawsze możecie zrzędzić, ile też pieniędzy będzie kosztowała działalność zespołu.

Lepiej być żabą
Jak podaje serwis HLI Europa, Brytyjki będą mogły poddać się sztucznemu zapłodnieniu za pół ceny. Muszą tylko podarować placówce medycznej kilka swoich komórek jajowych do badań z wykorzystaniem zarodkowych komórek rozrodczych. Innymi słowy – dziecko „z probówki” w zamian za możliwość zabicia kilku innych.

To jasne. Skoro badania na zwierzętach to zła rzecz, trzeba eksperymentować na ludziach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.