Kup pan stryczek

Franciszek Kucharczak

|

GN 22/2006

publikacja 26.05.2006 10:20

Myśl wyrachowana: Pieniądze z podatków bywają publiczne, tak samo jak i niektóre domy

Kup pan stryczek

Przed tygodniem przeprosin od wiceministra Edukacji Narodowej Mirosława Orzechowskiego zażądały organizacje homoseksualistów „z kilku krajów Europy”. Ho ho! Taka formuła robi wrażenie. Człowiek myśli od razu, że to minimum kilka milionów ludzi za coś się tam obraziło, a skoro z Europy, to muszą mieć rację. A to paru nieszczęśników z Bułgarii, Estonii i Hiszpanii, którzy postanowili obdzielić świat swoimi problemami.

Ale cóż takiego zrobił nasz minister? Ano powiedział, że Kampania Przeciw Homofobii deprawuje młodzież. Organizatorów odbytych na Podbeskidziu „warsztatów” pod tytułem „Czy potrzebujemy płci?” oskarżył o defraudację pieniędzy. Działacze KPH oburzyli się i napisali, że oni nie deprawują, tylko zwalczają dyskryminację. A te marne 80 tysięcy złotych od państwa to oni wykorzystali zgodnie z prawem.

Proszę, proszę! Dowiadujemy się, że pieniądze z naszych podatków szły nie tylko na rzeczy niepotrzebne, ale także na śmiertelnie szkodliwe. Publiczne pieniądze wydawało się na propagandę zboczeń wśród młodzieży. To tak, jakbyśmy sami zrzucali się na karabin maszynowy do rozstrzeliwania naszych dzieci. Albo jakbyśmy finansowali produkcję wymierzonej w nas broni biologicznej. To, co robi Kampania Przeciw Homofobii i pokrewne jej organizacje, jest w istocie wpuszczaniem w społeczną świadomość jakiegoś wyjątkowo paskudnego wirusa amoralności. On zagnieżdża się w mózgach i odwraca wartości. Przyzwoitość i zdrowe odruchy nazywa fobiami, a zaburzenia czyni pożądaną normą.

Pewnie obsługa biologicznej artylerii rzadko ma świadomość, co robi. Artylerzysta to przecież zazwyczaj tylko wykonawca cudzej strategii. On tam nie musi wiedzieć, co za pocisk wkłada do lufy i jaki cel wskazują podane mu współrzędne. Jemu wystarczy przekonanie, że jest bojownikiem. Taki, przy braku amunicji, gotów jest wleźć do lufy i sam się wystrzelić.

Takimi ideowcami z reguły posługują się cynicy, którzy mają zupełnie inne plany.

Tak właśnie stało się z bolszewikami w Rosji. Wierzący w komunizm naiwniacy zazwyczaj kończyli marnie z polecenia swoich przywódców. Zanim jednak się to stało, zdążyli zrealizować plan eksterminacji narodów i zniszczenia wszystkiego, co wartościowe. W imię, rzecz jasna, wolności ludów, równości społecznej i podobnych farmazonów.

Tylko co mi z tego, że bolszewik jest ideowcem, skoro stryczek, na którym chce mnie powiesić, jest tak samo niewygodny dla szyi jak każdy inny. W dodatku głupio umierać na stryczku, który się osobiście sfinansowało.

Ktoś powie, że często wracam do tego tematu. To prawda, ale o wiele za rzadko w stosunku do potrzeb. Żeby kłamstwo powtarzane nie stało się prawdą, trzeba powtarzać prawdę.

Trwa kulturkampf. Sprawa jest poważna, bo propaganda homoseksualizmu to forpoczta najbardziej zabójczych idei. Gra idzie nie tylko o życie doczesne.

Czasem w obronie zdrowego świata trzeba się też przejść. W niedzielę 4 czerwca będzie w Warszawie taka możliwość. Wyruszy tam pierwszy Marsz dla Życia i Rodziny. Życie i rodzina nie wymagają wielkiego zachodu, czasem wystarczy trochę chodu.

- - - - - -

Anarchiści konsekwentni
Wśród maszerujących przeciw szefowi MEN „uczniów” była grupa anarchistów, którzy wyrażali sprzeciw wobec jakiejś napaści na działacza ich ruchu. Co prawda ich protest był trochę nie na temat, bo Giertych nikogo nie bił, ale anarchiści z zasady są przeciw wszelkim władzom, więc chyba też i umysłowym.


Amnezja internacjonalna
Wygląda na to, że Amnesty International, organizacji dbającej przez lata o przestrzeganie praw człowieka, zabrakło pokrzywdzonych. Trudno inaczej wyjaśnić jej nadzwyczajną aktywność na polu wal- ki o nieskrępowaną możliwość zabijania nienarodzonych dzieci. Dotychczasowi obrońcy praw człowieka przymierzają się do ogólnoświatowej kampanii na rzecz przerywania ciąży. Efektem kampanii ma być uznanie aborcji za podstawowe prawo człowieka, takie samo jak wolność słowa i wyznania. To bardzo dobry pomysł, bo gdy się człowieka zabije, to go już potem nikt nie szykanuje, nie zabrania mu mówić, co chce, a religię może praktykować w znacznie pełniejszym wymiarze niż na naszym łez padole.

Kłamać też grzech
Film „Kod da Vinci” został wygwizdany i wyśmiany na przedpremierowym pokazie dla dziennikarzy. To duży cios dla producenta. W Polsce z pomocą przybył mu „Super Express”, dając na pierwszej stronie zdjęcie biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca i napis, rzekomo z jego wypowiedzi, że oglądanie tego filmu to „grzech”. Co prawda biskup był bardzo zdziwiony, gdy się dowiedział, że tak powiedział, ale przecież „Super Express” chciał swoim kłamstwem przygotować odbiorców do filmu, w którym nie takie idiotyzmy lecą.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.