Molestowanie Pana Boga

Franciszek Kucharczak

|

GN 12/2006

publikacja 15.03.2006 13:02

Myśl wyrachowana: Nic dziwnego, że ludziom nie podoba się Dekalog. Przecież nie wierzą w jego Twórcę

Molestowanie Pana Boga

Mojżesz schodzi z góry z kamiennymi tablicami. – Sukces! Zbiłem z trzydziestu do dziesięciu! – woła. Ogólna radość. – Ale jest też zła wiadomość – studzi zapał Mojżesz. – Cudzołóstwo zostaje!

Ludzie zawsze mają jakieś pretensje do Pana Boga, bo oni by świat lepiej urządzili. Ostatnio za urządzanie ze wzmożoną intensywnością wzięła się „Gazeta Wyborcza”. Najpierw w swoim dodatku „Duży Format” zamieściła tytułowy tekst „Cała Polska bije dzieci”. Autorka artykułu zaczęła wstępem: „Pan Bóg, dyktując Mojżeszowi dekalog, pamiętał tylko o szacunku do rodziców. O szacunku dla dzieci zapomniał”.
Skutki zapominalstwa Pana Boga są straszne i gdyby nie czołowe autorytety moralne kraju, wsparte działaniami SLD i innych zielonych, to byśmy już wszystkie dzieci zatłukli klapsami. Wszystkie urodzone – bo nienarodzone wolno zabić. Dziennik zachęca do tego, między innymi propagując koszulki „Przerwałam ciążę” i pochylając się nad losem kobiet pozbawionych „ludzkich warunków” usuwania dzieci. Aborcja jest bowiem prawem człowieka i nakazywało ją pewnikiem któreś ze „zbitych” przykazań. Mojżesz zbił więc za dużo albo raczej nie te, co trzeba. Bo gdzie jest przykazanie „Nie molestuj”? A widzicie! Nie ma! I „Wyborcza” musi to wszystko naprawiać, co też zrobiła przed tygodniem, zamieszczając poradnik dla dorosłych i dzieci „Molestowane w domu”.

„Wykorzystywanie seksualne dzieci to nie może być temat tabu” – informuje na pierwszej stronie dodatek. A my, głupi, nie wiedzieliśmy dotąd, że seks z dzieckiem jest zły. Z klapkami dziesięciu przykazań na oczach nie zauważyliśmy nawet, że stanowimy zagrożenie dla własnych pociech. „Wujek, wychowawca, a nawet dziadek i tata – większość sprawców to osoby bliskie dziecku” – przestrzega jeden z nagłówków.
Więc gdzie tu dziecko ma znaleźć schronienie, skoro już cały świat na nie dybie? U Pana Boga nie, bo zapomniał o przykazaniu „Szanuj dzieci”, u taty nie, bo lubieżnik i świnia, u mamy nie, bo jeśli katoliczka, to już dawno zbita i zaszczuta przez tatę. Gdzie zatem? Ano, niech dziecię bieży do redakcji „Wyborczej” i utuli się w ramionach naczelnego albo jakiego zastępcy. Tam muszą być dobrzy ludzie, przecież drukują taki fajny dodatek „Nasz Papież”.

Wykorzystywanie seksualne dzieci jest ohydną zbrodnią, to jasne. Ale jeśli to zjawisko narasta, to nie z braku gazetowych poradników produkowanych przez oświeconych etyków. Jeśli przybywa zboczeńców, to dlatego, że ludzie zapomnieli, że właściwym poradnikiem jest właśnie Dekalog. Cały Dekalog, a nie z pominięciem cudzołóstwa albo z dodaniem przykazania o miłości do zwierząt i zakazie spożywania mięsa. Kto zachowuje całą dziesiątkę, ten szanuje rodziców i dzieci, i żonę, dziadka, babcię i sąsiada też, bo się inaczej nie da. Kto na poważnie zachowuje już pierwsze przykazanie, ten musi również zachować wszystkie inne i jedenastego mu nie trzeba. Problem polega tylko na tym, że większość poprawiaczy Boga nie uznaje pierwszego. Zazwyczaj nawet nie wiedzą, jak ono brzmi. Słyszeli tylko o szóstym. I są przeciw.

- - - - - - - -

 

 

Zabójczy zakaz zabijania
W amerykańskim stanie Południowa Dakota wprowadzono całkowity zakaz przerywania ciąży, mimo że przez ostatnie 33 lata aborcja była tam legalna. Teraz lekarz będzie mógł usunąć płód tylko w wypadku bezpośredniego zagrożenia życia kobiety. Zwolennicy aborcji podnoszą standardowe larum o podziemiu aborcyjnym i takie tam rzeczy, jakby się znali z panią Senyszyn. Ale mają poważny problem: Dakota Południowa leży dokładnie w środku USA, więc holenderskie Kobiety na Falach będą musiały się tam fatygować indiańskimi czółnami.

Samoświadomość
Geje i lesbijki zakłócili wykład prezydenta Kaczyńskiego na berlińskim Uniwersytecie Humboldta, bo mają pretensje do Polaków, że wybrali „homofoba” na głowę państwa. Wtargnęli do sali, w której odbywało się spotkanie i zaczęli wykrzykiwać „Skandal! Bezczelność!”. Wyjątkowo trafna samokrytyka.

Uroki legalności
Latem w Niemczech będą rozgrywane mistrzostwa świata w piłce nożnej. Jak doniosła „Rzeczpospolita”, będą to też mistrzostwa świata w prostytucji – od niedawna za Odrą zalegalizowanej. Szacuje się, że zjedzie tam sto tysięcy prostytutek. Już teraz dwa kilometry od berlińskiego stadionu, na którym rozegrany będzie finał, stoi nowy budynek, w którym będzie „pracować” sto pań. W stolicy i wokół niej wyrosło już wiele przenośnych „punktów usługowych”. Władze wydają identyfikatory dla prostytutek z prawem pracy w Niemczech. Dzięki nim będą mogły reklamować swoje usługi bezpośrednio na ulicy. Legalizacja prostytucji miała coś rozwiązać. No i faktycznie rozwiązała – worek z pieniędzmi dla stręczyciela, jakim staje się państwo.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.