Długi marsz na krótkich nogach

Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl

|

GN 49/2005

publikacja 06.12.2005 20:06

Myśl wyrachowana: Demokracji nie reanimuje się metodą usta-usta. Niestety, inne proponowane metody są jeszcze bardziej perwersyjne

Długi marsz na krótkich nogach

Reanimacja demokracji – takie hasło przyświeca wiecom i marszom, które ostatnio wloką się po Polsce. Demokrację trzeba reanimować, bo wynik wyborów jest głęboko niesłuszny. Słuszny – więc demokratyczny – byłby tylko wtedy, gdyby wygrała lewica i dalej mogła nas uszczęśliwiać swoimi sposobami na nasze życie. Stało się inaczej, nic zatem dziwnego, że podnosi się krzyk. Najlepiej krzyczy się ustami bitych, tylko że jakoś trudno znaleźć bijących. Nawet policja zawiodła, bo zamiast przyłoić łamiącym prawo, przenosiła ich z miejsca na miejsce jak worki kartofli.

Nie ma więc rady, trzeba ludzi obrażać, aż się wreszcie któryś zlituje i przyłoży. W tym celu wyprowadza się na ulicę wszystkich dostępnych anarchistów, zielonych, gejów, pacyfistów, alterglobalistów, Kazimierza Kutza – wszystko jedno zresztą kogo, byle mieli pomysł na psucie społeczeństwa.

Ważne jest też miejsce. Najlepiej obraża się w miejscach świętych, uświęconych albo choćby ważnych dla funkcjonowania miasta. Jeśli lokalna władza odmówi zgody na demonstrację w takim miejscu, to jeszcze lepiej. Od razu zbiegają się ekipy telewizyjne i dalejże trąbić o zagrożonej demokracji.
Teraz „marszowców” trzeba upozować na męczenników. Jeśli nikt nie chce rzucać w nich kamieniami, to należy podpuścić małolatów, niechby coś wrzeszczeli. W relacjach liczbę krzyczących należy zwielokrotnić, treść określić jako faszystowską i przypisać ją wszystkim przeciwnikom demonstracji. Potem rzecznicy maszerujących wyrażą przed kamerą swoje głębokie zaniepokojenie eskalacją nienawiści i mamy prześladowania aż miło.

Całe larum wokół rzekomego zagrożenia praw człowieka to rozdymanie dziecięcego balonika do rozmiarów zeppelina. Czy zauważyli Państwo, że uczestników marszów była garstka? Gdyby zebrać ich razem, byłoby tego tyle, co żałobników na przeciętnym pogrzebie. I z powodu tych paru ludzi, którzy mają problemy ze sobą, robi się problem narodowy.

Prof. Andrzej Zoll powiedział ostatnio, że jako rzecznik praw obywatelskich nie otrzymał od osób homoseksualnych ani jednej skargi na dyskryminację. Nic dziwnego, bo rzecznikowi trzeba podać jakiś konkret. Nie wystarczy biadolenie nad polskim piekłem i katolickim ciemnogrodem. Ale mediom wystarczy. W efekcie wokół rzekomego zagrożenia demokracji zrobiła się taka histeria jak przy ptasiej grypie – nikt nawet nie kichnął, a mamy wrażenie, jakby zmarła już połowa Polaków.

Tak naprawdę za marszową draką kryją się zastępy pozbawionych władzy postkomunistów i innych frustratów.pl. To oni terroryzują kraj, posługując się moralnymi bolszewikami spod tęczowej gwiazdy. Musi być coś bardzo dobrego w powyborczych zmianach, skoro tak się to towarzystwo wściekło.
„Marsz Równości idzie dalej” – wołają. A niech idzie. Dalej i dalej, i dalej… Jak najdalej.

- - - - - -

 

 

Bicie po oczach
Trwa właśnie Kampania 16 Dni Działań Przeciwko Przemocy wobec Kobiet. Organizujące kampanię feministki wypuściły z tej okazji plakaty. Na jednym kobiece usta związane czarną kokardą i napis „Więzy rodzinne”, na drugim te same usta z naklejonym plastrem w formie krzyża, a pod tym napis „I niech jej nie opuszcza aż do śmierci”.

Wam tak, im nie
Mało kto wie, że w przeddzień słynnego już Marszu Równości w Poznaniu miał się odbyć „Marsz Onanistów”. Z wnioskiem o zgodę wystąpiła Naszość. Ongiś ludzie z Naszości wystąpili w rogach na głowach, „bo SLD zrobiło z nas jeleni”, a ich lider zasłynął udawaniem Lenina. W „Marszu Onanistów” również chodziło o ośmieszenie idei pochodów reklamujących preferencje seksualne. Władze Poznania jednak nie wydały zgody na demonstrację. Gdy publicysta Rafał Ziemkiewicz porównał w programie TVN oba marsze, spotkało się to z ogromnym oburzeniem obecnych w studiu gości i redaktor prowadzącej. Na pytanie, dlaczego nie wolno porównywać tych spraw, pani redaktor odpowiedziała: „Nie, bo nie!”. No to już teraz wiemy, dlaczego zaburzenia seksualne muszą być reklamowane: Bo tak!

O lepsze wczoraj
Przed tygodniem w Centrum Kultury Rozbrat w Warszawie powołano Zespół Historyków Lewicy. Cel: „Prowadzenie dyskusji o tradycjach współczesnej lewicy w Polsce oraz doradzanie i wspieranie SLD”. Historia w służbie SLD – czy to nie piękne? Lenin znów będzie kochał dzieci, Urban walczył z peerelowską cenzurą, a Jaruzelski obroni nas przed agresją ZSRR.

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.